2. miejsce - Beata Miazek, wójt gminy Kiernozia
Zanim Beata Miazek została wójtem, przez 14 lat pracowała w Łódzkim Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Bratoszewicach, gdzie była głównym specjalistą do spraw produkcji i ekonomiki wsi w gminie Kiernozia.
Wtedy dzięki pozyskiwanym z UE środkom udało się sfinansować wiele potrzeb rolników. Kiedy zbliżały się wybory i społeczność wiejska szukała lidera, wybór padł właśnie na nią.
- Nigdy nie miałam parcia, żeby pracować w samorządzie - mówi Beata Miazek. - Kampania była uczciwa i nie myślałam, że muszę te wybory wygrać.
Po blisko dwóch latach urzędowania pani wójt cieszy się ze zgranego zespołu, jaki udało się zbudować w gminie.
- Kiedy jest się z ludźmi na stopie koleżeńskiej, a później zostaje ich przełożonym, na początku jest trudno - opowiada pani Beata. - Na początku wszystko mnie paraliżowało, bo to była zupełnie inna forma pracy.
Pani wójt ma niewiele czasu, bo nawet weekendy ma często zajęte. Festyny, zebrania strażackie czy spotkania z kołami gospodyń wiejskich są jednak bardzo potrzebne.
- Dzięki tym spotkaniom wszystko się napędza. Z ludźmi trzeba być, a nie tylko wpadać do nich na chwilę - mówi.
Kiedy pani wójt ma wolne, poświęca czas rodzinie, mężowi i 12-letniemu Stasiowi.
- Mój mąż Wojciech jest dowódcą zmiany w Komendzie Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Sochaczewie. Poznaliśmy się w technikum na Blichu, obydwoje tańczyliśmy w zespole pieśni i tańca Blichowiacy.
Przez dwa lata urzędowania sporo udało się zrobić.
- Wybudowaliśmy 3 kilometry dróg wewnętrznych gminnych, utwardziliśmy część parkingową przy ryneczku, zagospodarowaliśmy rynek w Kiernozi, mamy siłownię zewnętrzną i w partnerstwie z powiatem zrobiliśmy chodnik w kostce oraz drogi powiatowe na pół ze starostwem.
Co się pani wójt marzy?
- Dokończyć nieszczęsny, trzeci etap kanalizacji; marzy mi się też spokój w oświacie i klarowne wytyczne, co z gimnazjami oraz boisko i hala sportowa - wyznaje pani wójt.