22-letnia Ania zwiedza Europę autostopem
Skierniewiczanka stwierdziła pewnego dnia, że ruszy w świat autostopem. Czemu nie? Jak pomyślała, tak zrobiła. Zapakowała plecak, wyszła na drogę i ruszyła przed siebie...
Dla Ani Lewandowskiej, 22-latki ze Skierniewic, nie ma rzeczy niemożliwych. Jedną spośród jej licznych pasji jest "stopowanie", czyli podróżowanie autostopem. Sylwestra spędziła w macedońskim Skopje, a już we wrześniu chce zwiedzić całe Bałkany.
Pomysł przyszedł nagle. - Zawsze, gdy jechałam drogą i widziałam stojących przy niej autostopowiczów, fascynowało mnie, że można w ten sposób podróżować - mówi. - Nie miałam żadnych planów na Sylwestra, a chciałam spędzić go inaczej niż zwykle. Podjęłam decyzję: chcę w końcu zrobić coś dla siebie.
O podróżach autostopem opowiedziała jej znajoma, którą poznała w Krakowie. Ania zaczęła śledzić strony internetowe poświęcone tej tematyce, zapisała się też do specjalnej grupy na Facebooku. W końcu na jednym z portali znalazła "Parownik"- stronę, na której znajdują się wyłącznie ogłoszenia osób, które szukają kompana na wyjazd.
Autostopowicze podróżują najczęściej w parze. Chłopak z dziewczyną wzbudzają największe zaufanie wśród kierowców. Podróżowanie we dwoje jest też zdecydowanie bezpieczniejsze.
W połowie października Ania odpowiedziała na ogłoszenie Maćka, który miał za sobą kilka podróży po Polsce oraz jedną zagraniczną. 27 grudnia ruszyli we wspólną podróż. - O moich planach wiedziało nieliczne grono osób: brat z dziewczyną oraz dwie koleżanki - opowiada skierniewiczanka. - Nie mówiłam nic rodzicom ani większości znajomych. Bałam się, że będą chcieli odwieść mnie od tego pomysłu. Wiele osób uważa, że podróżowanie autostopem jest niebezpieczne. Absolutnie się z tym nie zgadzam. W Skopje poznałam liczne grono autostopowiczów. "Stopują" od lat i nigdy nic złego im się nie stało. Najważniejszy jest uśmiech i pozytywne nastawienie. Wystarczy wziąć plecak, iść na drogę i przeżyć wspaniałą przygodę.
Ania do 60-litrowego plecaka zapakowała śpiwór, namiot, kilka ubrań, przybory do mycia, kamizelkę odblaskową, latarkę, flamastry (do pisania komunikatów dla kierowców), termos z ciepłą herbatą i dwie czekolady. Miała ze sobą również karimatę. Początkowym celem podróży była Albania. Jak się później okazało, autostopowicze dotarli do stolicy Macedonii, Skopje.
Ania z Maćkiem swoją podróż rozpoczęli w Rawie Mazowieckiej. Pierwszy stop zawiózł ich do Piotrkowa Trybunalskiego, następnie Olkusz, Kraków i Chyżne. Po nocy spędzonej w hostelu ruszyli w dalszą trasę. Przez kolejny dzień przemierzali Słowację i Węgry. Do Budapesztu dotarli wieczorem. Nie był on jednak dla nich łaskawy. Noc spędzili na stacji benzynowej, śpiąc przy stolikach. Dopiero następnego dnia udało im się pojechać dalej.
Nadszedł czas na kolejne państwo: Serbię. Noc w hostelu w Belgradzie i dalej w drogę- do macedońskiego Skopje. Do Albanii nie udało się dotrzeć. Zaśnieżone drogi okazały się zupełnie nieprzejezdne. Ania z Maćkiem postanowili więc zostać w Skopje i tutaj spędzić Sylwestra razem z kilkunastoma innymi autostopowiczami, głównie z Polski.
- Poznałam tam wspaniałych ludzi - wspomina. - Choć nikt się wcześniej nie znał, stworzyliśmy jedną, wielką autostopową rodzinę. Do tej pory utrzymujemy ze sobą kontakt, organizujemy spotkania.
Ania z Maćkiem autostopem przejechali ponad 1.500 km, podróżując piętnastoma samochodami. Najczęściej zatrzymywały się osobówki, jednak "stopowali" także tirami i busem. "Stopa" łapali na kciuka bądź na kartonową tabliczkę z nazwą miejscowości, do której chcieli się dostać. Kierowcy byli bardzo otwarci i serdeczni, chętni do rozmowy.
- Nie brakowało wśród nich byłych autostopowiczów - wspomina Ania. - Małżeństwo, które wiozło nas z Belgradu do Niszu oddało nam swoje kanapki; pewien Serb kupił nam na stacji benzynowej torbę jedzenia i napojów. Nikt nie chciał od nas pieniędzy. Żegnaliśmy się z kierowcami uściskiem bądź podaniem ręki.
Wyprawa autostopem do Skopje dostarczyła Ani wielu pozytywnych emocji i wspaniałych wspomnień.
- Przygoda ta dała mi wiarę w to, że są na świecie ludzie, którzy potrafią dać tyle dobra, nie oczekując nic w zamian - mówi. - Dzięki niej otworzyłam się bardziej na drugiego człowieka, przestałam wszystko planować i cieszę się każdą chwilą. Z wyjazdu zostało mi pozytywne spojrzenie na świat oraz pokazywanie kciuka do góry, taki autostopowy nawyk - śmieje się Ania.
Autostopowiczka już teraz planuje kolejną wyprawę. We wrześniu wyruszam "stopem" na Bałkany wraz z Pawłem, kolegą poznanym w Skopje. W planach Ani jest Serbia, Bośnia i Hercegowina, Chorwacja, a także Albania. - Nie udało się dotrzeć tam w Sylwestra, więc chcę pojechać tam pół roku później - śmieje się.
To nie koniec jej wakacyjnych planów. Pod koniec lipca wyleciała z dwiema koleżankami, poznanymi w Skopje, na trzytygodniowy wypad rowerowy do Norwegii. Ma zamiar też wziąć udział w nocnym Runmageddonie, ekstremalnym biegu z kilkudziesięcioma przeszkodami. Może jeszcze uda pojechać się w góry. - Chętnie weszłabym na Rysy - wzdycha Ania.
Od października Ania Lewandowska wraca do swoich codziennych obowiązków. Studiuje kosmetologię na jednej z łódzkich uczelni.
O tym, że warto podróżować autostopem śpiewała blisko pół wieku temu Karin Stanek : "Jedziemy autostopem, jedziemy autostopem. W ten sposób możesz, bracie, przejechać Europę. Gdzie szosy biała nić, tam śmiało bracie wyjdź. I nie martw się, co będzie potem". Słowa te po pięćdziesięciu latach nic nie straciły ze swojej aktualności.