90-lecie powstania Związku Sybiraków. Była prezes oddziału w Skierniewicach wspomina o zesłańcach [ZDJĘCIA]

Czytaj dalej
Fot. Katarzyna Michałowska
Katarzyna Michałowska

90-lecie powstania Związku Sybiraków. Była prezes oddziału w Skierniewicach wspomina o zesłańcach [ZDJĘCIA]

Katarzyna Michałowska

W tym roku Związek Sybiraków obchodzi 90-lecie powstania. Z tej okazji powstał medal upamiętniający tę szczególną okazję.

Związek Sybiraków powstał w 1928 roku. Jest to organizacja zrzeszająca byłych zesłańców, którzy nazywają siebie sybirakami.

Po drugiej wojnie światowej reaktywacja związku nie była możliwa ze względów politycznych. Oficjalną datą ponownego wskrzeszenia związku jest zatem 17 grudnia 1988 roku. Pierwszym prezesem był Antoni Anusz.

17 września obchodzony jest Światowy Dzień Sybiraka. Każdego roku w tym szczególnym dniu sybiracy spotykają się w wielu miejscowościach w kraju, by wspominać prawdziwe losy zesłańców oraz przekazywać swoją historię młodym pokoleniom.

W Skierniewicach Związek Sybiraków również miał swój oddział. Powołano go w maju 1990 roku.

Pierwszym prezesem skierniewickiego oddziału była Maria Wojciechowska. Funkcję tę sprawowali także Jerzy Wrzosek, Leon Maciejak, Mikołaj Chojecki i Wiesława Maciejak.

Obecnie skierniewicki oddział już nie funkcjonuje. Dzięki działaniom skierniewickich sybiraków powstały jednak dwa znaki pamięci w Skierniewicach, które przypominają tamte wydarzenia: są to tablica pamiątkowa w kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa na os. Widok oraz ulica Sybiraków. - Sybiraków jest coraz mniej. Z jednej strony to smutna wiadomość, a z drugiej pozytywna. Jeśli by ich przybywało, oznaczałoby to, że jest tam coraz więcej Polaków i dalej trwają wywózki... Tego nie życzę nikomu - mówi Wiesława Maciejak. - Nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie takiego głodu, jaki przeżyli zesłańcy. Byli traktowani jak niewolnicy. Młode pokolenia zapominają o tym, dowiadują się tylko szczątkowych informacji.

Mąż pani Wiesławy spędził na Syberii aż sześć lat. Zesłano go razem z rodziną. Był wtedy małym chłopcem w wieku 8 lat. Nie lubił tego wspominać.

- Gdy zesłańcy byli wywożeni nie pozwolono im się spakować. Nie wiedzieli, co się z nimi stanie. Potem wieźli ich tygodniami bydlęcymi wagonami na Sybir - opowiada pani Wiesława. - Po tym wszystkim mój mąż nie przywiązywał się do rzeczy materialnych. Mówił, że ludzie mogą wszystko odebrać w ciągu jednej chwili.

Takich historii w Polsce jest wiele. Jest ich tyle, ile było sybiraków. Każda to osobista i rodzinna tragedia.

Katarzyna Michałowska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.