Akt oskarżenia przeciwko podpalaczowi z Makowa
Prokuratura Rejonowa w Skierniewicach skierowała do Sądu Okręgowego w Łodzi akt oskarżenia przeciwko 63-latkowi, zarzucając mu popełnienie ze szczególnym okrucieństwem zabójstw dwóch pracownic GOPS w Makowie oraz spowodowanie pożaru, zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób. Mężczyźnie grozi kara nie niższa niż 12 lat pozbawienia wolności, z dożywociem włącznie.
W połowie grudnia ub. roku Leszek G., mieszkaniec gminy Maków, wtargnął do budynku Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej z co najmniej trzema plastikowymi pojemnikami wypełnionymi benzyną. Oblał dwie urzędniczki oraz podłogę przy drzwiach pokoju i podpalił, potem zamknął drzwi od zewnątrz i dodatkowo je przytrzymywał, uniemożliwiając kobietom ucieczkę z płonącego pokoju.
W wyniku obrażeń 40-letnia kobieta zmarła na miejscu, a 41-latka trzy dni później w szpitalu. Pierwsza z nich osierociła dwie córki w wieku 3 i 15 lat, druga synów w wieku 12 i 17 lat.
Według ustaleń prokuratury, pożar zagrażał życiu i zdrowiu innych osób przebywających w budynku. Wysokość strat materialnych oceniono na prawie 80 tysięcy złotych.
Tragedia w GOPS w Makowie, nie żyją dwie podpalone kobiety [REPORTAŻ]
Bestialski napad na GOPS był zemstą 63-latka, doraźnie korzystającego z pomocy ośrodka, który wnioskował o umieszczenie go w domu pomocy społecznej, ale GOPS wydał decyzje odmowną, którą SKO utrzymało w mocy. Sprawą w pierwszej dekadzie grudnia ubiegłego roku zajmował się sąd administracyjny, który także nie dopatrzył się podstaw, by umieścić mężczyznę w placówce. W rozmowie z jednym ze świadków Leszek G. żalił się, że ośrodek rzekomo nie chce mu pomóc.
– Wszystko wskazuje na to, że napastnik działał z premedytacją realizując z góry założony plan. Podczas pierwszego przesłuchania podejrzany, zasłaniając się niepamięcią, nie ustosunkował się do zarzutów. Stwierdził, że nie pamięta, czy krytycznego dnia był w Makowie, a przypomina sobie jedynie, że został przywieziony na przesłuchanie. Szczegółowo natomiast opisał swoje starania o umieszczenie go w domu pomocy społecznej. Podczas kolejnych przesłuchań potwierdził, że nie pamięta co robił w dniu zdarzenia, stwierdzając przy tym, że skoro stawiane są mu zarzuty, to musiało być tak, jak wynika z ich treści – informuje Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Ze względu na uzasadnione wątpliwości co do poczytalności podejrzanego, prokurator zdecydował o poddaniu go badaniom sądowo-psychiatrycznym. Następnie sąd zarządził jego obserwację, która odbywała się w szpitalu więziennym ZK nr 2 w Łodzi. Po jej zakończeniu biegli stwierdzili, że poczytalność podejrzanego w chwili czynów była ograniczona, ale jedynie w stopniu nieznacznym, co oznacza że może on ponosić odpowiedzialność karną za swoje działania.
Podpalaczowi grozi kara nie niższa niż 12 lat pozbawienia wolności, z dożywociem włącznie.