Bocianowi może pomóc druk 3D. Trwają poszukiwania ptaka
W poniedziałek, 28 czerwca, mieszkańcy Bud Grabskich pod Skierniewicami zaalarmowali o okaleczonym bocianie. Ptak, w niewiadomy sposób, stracił pół dzioba. Mieszkańcy nie mogli sami uzyskać pomocy. - Nikt nam nie chciał powiedzieć, co mamy robić. A w końcu bociany to ptaki, które wszyscy kochają - mówi jedna z mieszkanek Bud Grabskich.
Pierwszy raz okaleczonego ptaka widziano w Budach Grabskich w sobotę. Widok bociana z połową dzioba zaskoczył mieszkańców wsi i wzbudził duże zainteresowanie.
- W pierwszej chwili nie zorientowałam się o co chodzi, ale coś mi nie pasowało w wyglądzie ptaka. Dopiero po chwili zorientowałam się, że jego dziób jest o połowę krótszy - mówi jedna z mieszkanek Bud Grabskich, która próbowała pomóc zwierzęciu w weekend.
Ptak pojawiał się w różnych miejscach wsi, najczęściej na koszonych łąkach oraz przydomowych słupach. W akcję ratowania bociana włączył się powiatowy lekarz weterynarii w Skierniewicach - Piotr Cymerski, przedstawiciele Bolimowskiego Parku Krajobrazowego oraz lekarz weterynarii obsługujący gminę Skierniewice - Wojciech Łunkiewicz.
- O całej sprawie zostałem poinformowany przez powiatowego lekarza weterynarii, Piotra Cymerskiego. Od razu pojechaliśmy na miejsce. Jednak ptak jest w pełni siły i ciężko go jest zlokalizować. Chcemy go odłowić i sprawdzić jego stan - mówi lekarz weterynarii, Wojciech Łunkiewicz. - Wiemy już, że możemy bocianowi pomóc za pomocą drukarki 3D. Można brakującą część dzioba dodrukować i uzupełnić dzięki temu brak.
Jest również szansa, że ptak, po utracie części dzioba, poradzi sobie doskonale z życiem w takim stanie na wolności. Jednak Wojciech Łunkiewicz jest w stałym kontakcie z mieszkańcami, którzy będą informować o stanie i miejscu pobytu ptaka.
- Nie wiemy w jakim momencie i w jaki sposób doszło do uszkodzenia dzioba. Może być tak, że ptak doskonale sobie poradzi w nowej sytuacji i nie będzie potrzeby, żeby go odławiać. Wszystko będzie wiadomo w ciągu kilku dni. Jeśli bocian nie będzie tracił sił, to znaczy, że da sobie radę bez interwencji człowieka - mówi Beata Szymczak z kliniki rehabilitacji dzikich zwierząt w Psarach w gminie Nowy Kawęczyn.
Niestety nie ma innej możliwości odłowu bocianów jak ręcznie. Ze względu na budowę ciała tych ptaków nie można zastosować strzałek usypiających, ponieważ może dojść do śmierci zwierzęcia. A, jak pokazała ta sytuacja, wszystkim służbom zależy na pomocy rannemu bocianowi.
W latach 2006-2007 w Wadlewie pod Bełchatowem mieszkańcy próbowali uratować bociana przebitego strzałą. Bocian nie dał się złapać nikomu, a na zimę 2006 roku odleciał do ciepłych krajów. Wiosną 2007 roku pojawił się znowu w swoim gnieździe. Nikt nie miał wątpliwości, że to ten sam ptak, ponieważ wrócił… ze strzałą.