Brakuje budowlańców, tapicerów, mechaników, tokarzy, frezerów....
Póki co lukę na polskim rynku pracy wypełniają Ukraińcy. Młodzież nie garnie się do nauki konkretnego zawodu, choć pracodawcy ich poszukują. Wkrótce może zabraknąć nauczycieli zawodu.
Jeśli tendencja się nie odwróci to niewykluczone, że wkrótce na rynku pracy nie będzie fachowców. Już teraz znalezienie kogoś, kto wykończy nam mieszkanie, zrobi na zamówienie meble czy naprawi starą komodę jest bardzo trudne. - Nabór do klas zawodowych jest bardzo mizerny - ubolewa Waldemar Janus, dyrektor ZSZ nr 1 w Skierniewicach, czyli budowlanki.
- Do klasy, gdzie można przyuczyć się do zawodu tapicera czy stolarza nie zgłosił się nikt, od dwóch lat nie możemy też stworzyć klasy o profilu technik budownictwa, choć nasza pracownia jest dobrze wyposażona, a uczniowie mogą liczyć na zagraniczne praktyki. Mało tego - jest coraz większy problem z nauczycielami, którzy mieliby przyuczać do danego zawodu. W technikum usług fryzjerskich mamy osoby, które chciałyby się uczyć, ale osoba, który uczyła praktycznej nauki zawodu zrezygnowała po roku pracy, a ja nie mogę znaleźć jej następczyni. Myślę, że gdybym dał ogłoszenie o pracy w biurze, zgłoszeń byłoby bardzo wiele. Nie ma też problemu z nauczycielami przedmiotów ogólnokształcących, jest ich aż nazbyt wielu.
Zdaniem Waldemara Janusa lukę po polskich fachowcach wypełniają ich odpowiednicy z Ukrainy (a jeszcze niedawno reklamowaliśmy na Zachodzie hydraulika czy pielęgniarkę z Polski, bo problem był podobny). - Remontowaliśmy podczas wakacji łazienki w szkole i ekipa budowlana była złożona właśnie z Ukraińców - dodaje.
Zapaść w szkolnictwie zawodowym widzi również Maria John, dyrektor ZSZ nr 2. W skierniewickim mechaniku udało się stworzyć zaledwie jedną klasę wielozawodową. W tym roku zgłosiło się do niej 2 przyszłych elektryków, 2 stolarzy, 5 sprzedawców, 3 cukierników, 6 kucharzy i 9 fryzjerek.
Nikt nie zgłosił się do zawodu krawca. - Uczniowie mają bardzo dużo praktyk w skierniewickich zakładach pracy - mówi Maria John. - Elektrycy szkolą się np. w firmie EL-IN, wielu z nich tam otrzymuje pracę i zostaje. Nasze rodzime zakłady pracy coraz częściej przychodzą do nas i wręcz proszą o uczniów. Przykładem są choćby zakłady mechaniczne.
- W życiu potrzebni są ludzie, którzy coś umieją- kwituje Waldemar Janus.