Celtyckie święto w Chatelaillon-Plage
Skierniewiczanie uczestniczyli w święcie bratniego miasta. Byli serdecznie podejmowani przez francuskich przyjaciół.
Do Chatelaillon-Plage skierniewicka delegacja wyruszyła w piątek, 24 czerwca z warszawskiego Okęcia . W jej skład wchodzili: wiceprezedent Skierniewic Jarosław Chęcielewski, radni Jarosław Borowski i Leszek Jek, tłumaczka Dorota Pszczółkowska oraz autor tego tekstu.
W Paryżu na pociąg TGV do La Rochelle (kilkanaście kilometrów od Chatelaillon-Plage) trzeba było czekać kilka godzin. Po przebyciu około dwóch trzecich liczącej ok. 450 km trasy pociąg nagle zatrzymał się w szczerym polu. Chwilę później miły głos spikerki poinformował, że pociąg ma awarię i trzeba będzie poczekać ok. 45 min. Jak na tę informację zareagowali podróżujący Francuzi? Zachowali stoicki spokój nie przejmując się stratą trzech kwadransów, które ostatecznie przedłużyły się do godziny...
Na dworcu w La Rochelle na gości ze Skierniewic czekał Regis Lebas z Chatelaillon-Plage. Jeszcze kilkanaście minut podróży i niewielki bus zajeżdża pod centrum kultury w Chatelaillon, gdzie czekają gospodarze mający gościć w swoich domach przybyszów - a więc wicemer Stephan Villain, dyrektor generalny służb miejskich Jean-Philippe Lefresne, Marc i Marie-Francoise Bodin oraz Bernard Alvarez. Po serdecznym powitaniu każdy zabiera swojego gościa do domu, aby mógł zostawić rzeczy i nieco się odświeżyć, po czym wszyscy spotykają się w restauracji Hawana na powitalnej kolacji, składającej się między innymi z owoców morza i ostryg - z ich hodowli których słynie Chatelaillon.
W sobotę rozpoczęło się święto tego francuskiego kurortu nad Atlantykiem. Oficjalnie otworzył je mer Jean-Louis Leonard, piastujący to stanowisku od ponad 30 lat, ubrany w koszulę z krótkim rękawem i letnie spodnie. W ogóle podczas święta gospodarz miasta tylko raz wystąpił w ciemnym garniturze i krawacie - było to w niedzielę podczas porannej mszy. Zaraz po tym wydarzeniu przebrał się sportowy strój. Uderzało swobodne, raczej zabawowe podejście mieszkańców Chatelaillon do świątecznych dni.
Po otwarciu święta, które organizowane jest w w mieście od 1991 r. i zawsze przyświeca mu pewien temat przewodni (w tym roku była to kultura celtycka), mer w towarzystwie wiceprezydenta Chęcielewskiego obszedł stoiska przygotowane przez mieszkańców - witał się przyjaźnie z mieszkańcami, dowcipkował, kosztował napitków i potraw, czasem odbierał drobne upominki (na przykład wiaderko z węglem od górników). W tym samym czasie na scenie trwały występy inspirowane kulturą celtycką, a na całej ulicy dominowały rytmy i dźwięki orkiestry sprowadzonej z Bretonii. Wieczorem odbył się pokaz sztucznych ogni, odpalanych z łodzi zakotwiczonych na Atlantyku w odległości około 150 m od brzegu, podziwiany i oklaskiwany przez tłumy mieszkańców i turystów zgromadzone na plaży.
W niedzielę kulminacją święta byłą parada, do której mieszkańcy przygotowywali się już od miesięcy. Czynny udział wzięli w niej Agnieszka i Dariusz (radny) Chęcielewscy, którzy przebywali w Chatelaillon-Plage z prywatną wizytą u swoich przyjaciół. Małżeństwo godnie reprezentowało Skierniewice, przebrane w stroje księżnej i księcia Mazowsza. Parada pokazała ogromne zaangażowanie wszystkich mieszkańców w przygotowanie i organizację święta - od najmłodszych po najstarszych.
Wieczorem zaś odbył się finałowy bal z udziałem władz miasta i około tysiąca mieszkańców. Jedzenia i wina było pod dostatkiem, a jednak nikt nie nadużył trunku. Butelki z winem były wystawione i każdy mógł brać, ile chciał, a jednak nie zniknęły nagle ze stołu - gdy już niemal wszyscy opuszczali salę gimnastyczną, wino ciągle stało na swoim miejscu. W Polsce niesłychane!
Gdy skierniewicka delegacja opuszczała w poniedziałek Chatelaillon-Plage, jej członkowie nie mogli się nachwalić gościnności i serdeczności, z jaką byli podejmowani przez swoich gospodarzy i całą społeczność tego pięknego kurortu.