Chełmoński: artysta znany, a jednak nieznany

Czytaj dalej
Małgorzata Lipska-Szpunar

Chełmoński: artysta znany, a jednak nieznany

Małgorzata Lipska-Szpunar

Artysta sprawiał wrażenie roztargnionego i nie umiejącego zebrać myśli. Pomagali mu pp. Górscy z Woli Pękoszewskiej.

W ubiegłym roku obchodziliśmy setną rocznicę śmierci Józefa Chełmońskiego, jednego z największych malarzy przełomu XIX i XX wieku.

Chełmoński większą część swojego życia spędził w Kuklówce niedaleko Radziejowic. I życie jego tam wcale nie było usłane różami.

Ponieważ żona go zostawiła, zamieszkał w Kuklówce wraz z trzema córkami. Józef, który nie był przeciętnym człowiekiem, przez całe życie trochę „dziwaczył”, a w Kuklówce ten stan się pogłębił.

Już podczas pobytu w Paryżu jadał ciastka tylko z jednej cukierni i kupował sery tylko w jednym sklepie. Józef Chełmoński sprawiał wrażenie człowieka roztargnionego, nie mogącego zebrać myśli ani sformułować poprawnego zdania.
Zaniedbany w ubiorze (łowicka kapota i portki, słomiany kapelusz oraz zabłocone buty z cholewami) był człowiekiem niezaradnym życiowo, nieufnym w stosunku do ludzi, często oszukiwanym i okradanym.

Jednak jak nikt inny kochał naturę; żywiołowo odczuwał jej piękno przenosząc wszystko na płótno.
Józef Chełmoński zaprzyjaźnił się z rodziną Górskich z majątku Wola Pękoszewska pod Skierniewicami. Państwo Maria z Łubieńskich i Jan Górski otoczyli artystę dyskretną opieką i często zapraszali w gościnę. Także hojnie wspomagali, nie tylko kupując jego prace, ale i goszcząc go miesiącami u siebie.

W Woli Pękoszewskiej przez trzy miesiące malował obraz pt. „Oracz” zamówiony przez ordynata Adama Krasińskiego. Ponieważ artysta nie posiadał własnych wołów jako modeli, a chłopi nie chcieli mu pożyczyć, Jan Górski zakupił je i podarował artyście, aby mógł szkicować.

Chełmoński palił fajkę, często nie stać go było na zakup tytoniu, wówczas pani Maria kupowała mu ulubiony francuski tytoń Caporal i wkładała dyskretnie do kieszeni. Artysta był tak roztargniony, że nie zauważał tego. Zadowolony konkludował zawsze : „Co to za dobry tytoń, paczka mała, a trwa tak długo”.

Pani Górska wspominała sytuację, gdy pewnego dnia Chełmoński zasmucił się i często wzdychał.
Zapytany o przyczynę odpowiedział, że zakonnice chcą odesłać jego córki ze szkoły w Krakowie do domu, podobno z powodu kokluszu. Maria Górska nie uwierzyła w to tłumaczenie. Koklusz był tylko wymówką. Chełmoński po prostu nie miał pieniędzy na zapłacenie szkoły. Górska, niewiele myśląc, przyniosła mu 300 rubli ze swoich oszczędności i przekazała rzekomo na chorobę córek. Artysta ze łzami w oczach przyjął pożyczkę, przyznał się, że właśnie tyle zalega z płatnościami za szkołę dziewczynek.

Rodzina Górskich w każdej chwili służyła mu pomocą. Chełmoński o pani Marii mówił żartobliwie, że „za trzy grosze funt takiej drugiej nie kupi”.

Chełmoński malował dużo, ale nie potrafił swoich dzieł sprzedawać.
Czasami wymieniał obrazy z sąsiadami na konie, bo konie kochał ponad wszystko. Opowiadano, że w czasie remontu obórki kazał opróżnić salon i tam przeniósł swoje konie „kochaneczki”, aby miały wygodnie.

W kwietniu 1914 roku okazało się, że Kuklówka ma być wystawiona przez wierzycieli na sprzedaż. Mistrz tego nie przeżył, zmarł na atak serca.

Józef Chełmoński mówił podczas choroby: „Będą ze mną robić szopki po śmierci, ale co mi po tym, niech mnie zostawią w spokoju, niech o mnie nie myślą, jak nie myśleli za życia”. Gorzka to prawda.

Małgorzata Lipska-Szpunar

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.