Chodnikowe pułapki przy ulicy Pomologicznej
Pierwsza przy bramie wejściowej do żłobka miejskiego - podczas nawet niewielkich opadów tworzy się kałuża uniemożliwiająca przejście chodnikiem - bez wchodzenia w głąb ulicy lub skakania na teren poza ogrodzeniem. Niby wystarczyłoby wyrównać płaszczyznę chodnika i dla przechodniów byłoby już ok, ale wtedy zrobi się staw na placu przed żłobkiem.
Aby rozwiązać ten problem, dobry fachowiec musi trochę pogłówkować, ale przecież da sobie radę. W bieżącym roku ta sprawa była nieuciążliwa, ale zbliża się jesień (może deszczowa?), prawdziwa zima, a potem roztopy. Czy naprawdę musi tak pozostać?
Nie wspomnę już o tym samym problemie lecz mniej uciążliwym, przy bramie wjazdowej na teren tzw. Budowlanki. Druga pułapka znajduje się przy przejściu dla pieszych między dawnymi blokami Instytutu Sadownictwa przy Pomologicznej 16. Tu jest wgłębienie jezdni przy chodniku. Po opadach tworzy się duża kałuża i przejeżdżające pojazdy robią “fantastyczną fontannę”. Tutejsi kierowcy wiedzą o tej pułapce i zwalniają, ale obcy, a najczęściej dowcipnisie, mają frajdę jak obleją kogoś.
Mieszkańcy tego bloku wiedzą jak wchodzić na chodnik po opadach, gorzej z przypadkowymi przechodniami.
Kilka lat temu, po mojej interwencji, nawierzchnia na tym odcinku, po przeróbkach wodno-kanalizacyjnych, była poprawiana. Mieszkańcy bloku twierdzili, że wyrównanie jezdni nic nie da. Myślałam, że bezpodstawnie “kraczą”, a jednak to ja byłam w błędzie. Po pewnym czasie prawidłowo wyrównana powierzchnia robi się w ty miejscu wklęsła (coś z podłożem?) Jestem laikiem, ale może by zrobić tu lekką wypukłość?
Pozostaję w przekonaniu, że za chwil parę po tych pułapkach nie będzie śladu.