Chytry dwa razy traci czyli podarunki od cara
Carowie rezydujący w Skierniewicach byli nie tylko zaborcami, ale potrafili również hojnie obdarowywać swoich poddanych.
Car Mikołaj II podróżując do Skierniewic, Spały czy Białowieży na polowania zabierał ze sobą mnóstwo prezentów. Przykładowo w 1912 roku miał ze sobą biżuterię za astronomiczną sumę 27 tys. rubli!
Biżuterię wykonywały firmy jubilerskie zatwierdzone przez Gabinet Jego Imperatorskiej Wysokości tj. Karl Fabergé znany w wykonawstwa przepięknych jajek, czy Fryderyk Kehle. Jeśli nie starczało czasu na wykonanie zamówienia, wówczas gabinet po prostu kupował biżuterię w sklepach jubilerskich. (...) Ukazała się w Petersburgu książka o Polakach wyróżnionych prezentami przez Gabinet Jego Imperatorskiej Mości. Można tam znaleźć sporo nazwisk ze Skierniewic. Zachowała się dokumentacja prezentów wykonanych przez Karla Fabergé dla skierniewiczan.
Są to brosze, wisiorki, szpilki do krawatów z drogimi kamieniami i napisem Skierniewice. Wiele prezentów otrzymywali kolejarze obsługujący skierniewicki dworzec Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej, dziś już nieistniejący, a zwany carskim. Pomocnik naczelnika Kolei Warszawsko - Wiedeńskiej w Skierniewicach Jan Bielawski w 1903 roku otrzymał złoty otwierany zegarek z herbem i złotym łańcuszkiem; rewizorowi ruchu na stacji Skierniewice, Władysławowi Polkowskiemu, podarowano złotą papierośnicę z herbem i drogocennymi kamieniami. Pomocnik stacji Franciszek Szałwiński i zawiadujący kantorem towarowym stacji Skierniewice Tytus Władysław Jasiński otrzymali skromniejsze złote zegarki z dewizką.
W księgach rozchodów znalazło się także nazwisko Józefy Tabaczyńskiej, pierwszej żony sędziego Telesfora Tabaczyńskiego, posiadacza majątku ziemskiego w Skierniewicach i dworku, który obecnie zajmowany jest przez służbę zdrowia przy ul. Wita Stwosza. Józefa poświadczyła własnoręcznym podpisem otrzymanie złotej broszy z herbem i brylantami za najmowanie pomieszczeń (prawdopodobnie kwater oficerom carskim). Prezenty otrzymywali także strażacy, dr Stanisław Rybicki, nawet lokaje pałacowi. (...) Ciekawe, czy istnieją jeszcze prezenty z napisem Skierniewice u rodzin innych obdarowanych? Wiele takich pamiątek pojawiało się na aukcji Sotheby’s pod koniec ubiegłego wieku.
W Skierniewicach znana jest jeszcze jedna historia związana z prezentami darowanymi przez cara. Car bardzo chętnie przyjeżdżał do Skierniewic. Uwielbiał polowania w specjalnie utrzymywanym dla niego Zwierzyńcu. Udane polowanie poprawiało carowi zdecydowanie humor.
Po jednym z takich polowań wjeżdżając do osady pałacowej zapytał stróża przy bramie, która godzina. „Izwinicie Wasze Wieliczestwo, nie mam zegarka” - ten odpowiedział. Car wówczas wyjął z kieszeni i podarował stróżowi złoty zegarek z dewizką. Wiadomość o tym dotarła do naczelnika administracji skierniewickiego pałacu, który przy okazji poinformował cara, że też nie ma zegarka - co zapewne nie było prawdą. Car podarował mu wówczas srebrny zegarek. Po wyjeździe cara przełożony zaczął namawiać stróża do zamiany zegarków i w końcu zmusił go do tego: zabrał mu złoty, a dał srebrny.
Przy następnym pobycie w Skierniewicach car zapytał stróża o godzinę i zobaczył srebrny zegarek. Gdy dowiedział się prawdy zawołał naczelnika administracji i kazał zwrócić złoty zegarek stróżowi, srebrny zaś schował do kieszeni ze słowami: „Myślałem, że potrzebujesz zegarka, aby lepiej pilnować moich spraw, ty zaś w swojej chciwości zapragnąłeś złota i podkreślenia swojej władzy nad tym moim ubogim poddanym. Wiedz zatem, że chciwy dwa razy traci i dlatego też nie dostaniesz już nawet tego srebrnego zegarka”.
Złośliwi twierdzili, że tego typu historie były wymyślane przez urzędników carskich w celach wychowawczych i dla podniesienia autorytetu cara. Któż to wie? Morał z tego opowiadania i dzisiaj jest aktualny...