Co dalej z miejskim schroniskiem dla zwierząt w Łowiczu (Aktualizacja)
Władze Łowicza mają problem ze schroniskiem dla bezpańskich psów. Przez lata było ono przepełnione, a obecnie kolejne gminy zabierają z niego zwierzęta do tańszej placówki, która pod koniec ubiegłego roku ruszyła w pobliskich Piotrowicach.
Miejski przytułek dla bezpańskich czworonogów od lat mieści się przy ul. Katarzynów. W ciągu ostatnich kilkunastu lat schronisko mocno się ucywilizowało i miłośnicy zwierząt nie alarmują już mediów o zamarzających psach, które nie mają co jeść i pić. Burmistrz Krzysztof Kaliński uważa je za wzorcowe i bardzo chwali sobie współpracę ze wspierającymi miejską placówkę miłośnikami zwierząt z Łowicza.
Jeszcze nie tak dawno wszystkie 65 miejsc w położonym w lesie ośrodku było całkowicie obłożone, a gminy z powiatu łowickiego narzekały, że z braku miejsca muszą bezpańskie psy oddawać do oddalonych o dziesiątki, a czasem i setki kilometrów psich hoteli. Powstał nawet pomysł, aby w gminie Kiernozia stworzyć duże międzygminne schronisko. Nie został on jednak sfinalizowany.
Sytuacja w Łowickiem zmieniła się w połowie grudnia ubiegłego roku. Właściciele łowickiej przychodni weterynaryjnej Jolanta i Tomasz Wojciechowscy uruchomili w Piotrowicach (gm. Bielawy) schronisko ze 180 boksami dla psów. Obecnie opiekują się oni ponad setką czworonogów. Przystępna cena, która wynosi ok. 10 zł dziennie za psa sprawiła, że wójtowie przenoszą do Piotrowic z Łowicza bezpańskie psy.
- W Piotrowicach mam 7 zł (za pobyt jednego psa w miejskim schronisku trzeba zapłacić dziennie ponad 16 zł – przyp. red.) taniej niż w Łowiczu – mówi Andrzej Barylski, wójt gminy Łowicz, który przeniósł 16 czworonogów.
Podobne działania podejmują inni włodarze gmin, którzy współpracowali z łowickim schroniskiem. – Ustawa o finansach publicznych nakłada na samorządy obowiązek oszczędnego gospodarowania pieniędzmi podatników i dlatego do Piotrowic z różnych miejsc przeniosłem już ok. 50 bezpańskich psów – informuje Sylwester Kubiński, wójt gminy Bielawy.
Obecnie trzech pracowników łowickiego schroniska opiekuje się 32 psami. Przez ostatnie lata wychodziło ono na finansowe zero, ale po zmianie sytuacji, władze miasta obawiają się, że będą musiały do niego dokładać. – To może być nawet 100 tys. zł w skali roku – mówi Janusz Michalak, dyrektor Zakładu Usług Komunalnych, pod który podlega bezpośrednio psi przytułek.
W ratuszu pojawił się więc pomysł, aby przekazać opiekę nad bezpańskimi zwierzętami z Łowicza w prywatne ręce. Jednym z pomysłów jest nawiązanie współpracy z dużym schroniskiem na 4 tys. psów pod Sieradzem. Budzi ono jednak mieszkanie uczucia wśród miłośników zwierząt. Grupa tych ostatnich rozważała nawet przejęcie od miasta prowadzenia schroniska.
Informacja o przekazaniu schroniska w prywatne ręce sprawiła, że w ratuszu pojawiły się wolontariuszki, które odwodziły władze miasta od pomysłu sprywatyzowania ośrodka. Wskazywały na to, jak w ciągu ostatniej dekady, na plus zmienił się psi przytułek przy ul. Katarzynów.
Martyna Szpiek-Górzyńska, wolontariuszka łowickiego schroniska jest zdania, że najważniejszej powinno być dobro zwierząt, a nie sprawy finansowe.
- Biorąc pod uwagę stanowisko wolontariuszy podjąłem decyzję o utrzymaniu na razie schroniska w obecnym kształcie – informuje burmistrz Łowicza. – Dyrektor ZUK zorganizuje spotkanie z grupami miłośników zwierząt, na którym omawiany będzie dalszy jego los.