Cyrk rozstawił się na miejskiej działce i zaprezentował mieszkańcom spektakl z udziałem zwierząt bez żadnych problemów.
Wizyta cyrku Korona wywołała wiele emocji w lokalnym środowisku. Poruszenie było związane zarówno z tym, że w przedstawieniach są wykorzystywane zwierzęta, jak i z faktem, że wbrew deklaracjom prezydenta miasta cyrk rozstawił się na miejskiej działce.
- Miasto Skierniewice nigdy nie udostępniało miejskich nieruchomości na cele związane z organizowaniem i przeprowadzaniem objazdowych przedstawień cyrkowych - informuje prezydent Krzysztof Jażdżyk w piśmie skierowanym do jednej ze skierniewiczanek.
Występów cyrkowych z udziałem zwierząt nie popierają także psychologowie z Komitetu Psychologii Polskiej Akademii Nauk, którzy wskazują na szkodliwy wpływ takich przedstawień na dzieci, które oglądając zwierzęta w ciężarówkach, klatkach czy na uwięzi utrwalają w swojej świadomości przekaz, że nie ma niczego złego w takim traktowaniu zwierząt.
Tyle w teorii, zaś w praktyce cyrk Korona bez kłopotów rozstawił się na gruntach miejskich, przy ul. Wojska Polskiego. Prezydent o tym fakcie dowiedział się od nas.
- To była samodzielna i niekonsultowana ze mną decyzja prezesa Piotra Majki - mówi krótko Krzysztof Jażdżyk. - Już o tym rozmawialiśmy.
Prezes Zakładu Utrzymania Miasta przyznaje, że pozwolił się zaskoczyć przedstawicielowi cyrku.
- Jedynym argumentem, jakiego mogłem użyć, żeby odmówić, byłoby stwierdzenie, że w ogóle nie wynajmujemy tej działki nikomu - przyznaje Piotr Majka. - Nie pomyślałem o tym. A odmówić akurat cyrkowi, kiedy pozwala się komuś innemu, nie można.
Urzędnicy tłumaczą, że wiele miast musiało wypłacać odszkodowania cyrkom za odmowę udostępnienia ich gruntów.
- Przedstawiciele cyrku są doskonale przygotowani do rozmów z nami, ten człowiek pokazywał nawet wyroki innych samorządów - dodaje Piotr Majka.
Broniące praw zwierząt skierniewiczanki zaalarmowały urząd miasta i uzyskały zapewnienie, że magistrat robi, co może, m.in. ograniczył ilość reklam rozwieszanych na terenie miasta.
Skąd w takim razie tyle słupów oklejonych reklamami cyrkowego przedstawienia?
Nieoficjalnie dowiadujemy się, że cyrk uzyskał stosowne pozwolenie z wydziału komunikacji. Z racji długiego majowego weekendu nie udało nam się potwierdzić tej informacji.
Magistrat natomiast obiecał, że wydział edukacji przyjrzy się wnikliwie, dlaczego w przedszkolach, pomimo decyzji prezydenta, która dotarła do każdego dyrektora, w szafkach dzieci znajdowały bilety na cyrkowe widowisko.
- Moja córka przyniosła z przedszkola bilet i prosiła, żeby ją zabrać na spektakl, bo przecież ma bilety - mówi jedna z rozgoryczonych mam. - Byłam zaskoczona, bo przecież pamiętam, że kolportażu ulotek nie wolno już prowadzić w przedszkolach.
- Zarówno w urzędzie miasta, jak też w jednostkach organizacyjnych miasta, szczególnie w szkołach i przedszkolach, nie będzie prowadzona dystrybucja biletów i promocja tego typu wydarzeń - czytamy dalej w piśmie prezydenta.
Podpytywane przez rodziców dyrektorki tłumaczyły, że nie wiedziały o dystrybucji. Ktoś jednak kolportera ulotek do pilnie strzeżonych przedszkoli musiał jednak wpuścić...
Na wynajęciu miejskiego gruntu cyrkowi miasto zarobiło około 700 złotych, przy okazji sprawiając przykrość rodzicom, którzy uczą swoje dzieci, że zwierzęta to nie pluszowe maskotki.
Było warto?