Przy dzikim kąpielisku w podłowickiej Guźni stanął czarny punkt wodny. Ma on uświadamiać nie tylko przyjezdnym miłośnikom wodnej ochłody, że w głębokim na 28 metrów akwenie w ciągu ostatniej dekady życie straciło 7 osób, a kilka po skokach niebezpiecznej wody zostało sparaliżowanych.
Ustawienie czarnego punktu wodnego jest wspieraną przez policję i straż pożarną wspólną inicjatywą Starostwa Powiatowego w Łowiczu oraz Łowickiej Akademii Sportu.
- Mam nadzieję, że nikt nie zniszczy tego znaku i będzie on przestrzegał ludzi przed wejściem do zalanej wodą żwirowni, która prawie co roku zbiera śmiertelne żniwo wśród kąpiących się - mówi jeden pomysłodawców Kamil Sobol, prezes ŁAS. - Naturalne jest oczywiście to, że w upalne dni ludzie chcą się schłodzić, a to miejsce wydaje się ku temu wymarzone. Dlatego też władze gminy Łowicz, na terenie której znajduje się zalane żwirowisko, powinny utworzyć tu miejsce kąpieli strzeżonej przez ratownika.
Ostrzeżenie ustawiono we wtorek (16 lipca) rano. W Guźni pojawił się m. in. wicestarosta Piotr Malczyk oraz Arkadiusz Makowski, komendant powiatowy Państwowej Straży Pożarnej w Łowiczu.
Dzikie kąpielisko w podłowickiej Guźni ściąga co roku tysiące osób z całego województwa. Ludzi przyciąga krystalicznie czysta woda, malownicza plaża oraz widoki jak z Mazur. Nie zwracają oni uwagi na tablice zakazujące kąpieli, a policja nie kwapi się z nakładaniem mandatów, choć może wlepić nawet 250 zł kary za tego typu wykroczenie.
- Nie chcemy masowo karać kąpiących się w Guźni, a stawiamy na edukację, której ma służyć ten znak - informuje Grzegorz Radzikowski, komendant powiatowy policji w Łowiczu. - W upalne dni będziemy się tam jednak pojawiać częściej i w drastycznych przypadkach, kiedy kąpiel będzie połączona ze spożywaniem alkoholu przestaniemy być pobłażliwi.
Andrzej Barylski, wójt gminy Łowicz już lata temu rozważał stworzenie tam profesjonalnego ośrodka wypoczynkowego, ale Lasy Państwowe proponowały gminie jedynie zbiornik wody i linię brzegową o szerokości 10 metrów. To stanowczo za mało, aby stworzyć tam ośrodek rekreacyjny z prawdziwego zdarzenia.
Trzy lata temu grupa mieszkańców Warszawy rozpoczęła starania związane z budową nowoczesnego ośrodka sportów wodnych. Stanowisko Ministerstwa Środowiska przekreśliło jednak starania o budowę Green Green Wakeparku na terenie nieczynnej żwirowni. - Ministerstwo uznało, że mamy dobry pomysł, ale nie można go zrealizować w tym miejscu - w marcu 2016 roku informował radnych Szymon Pilch, jeden z dwóch pomysłodawców utworzenia największego w kraju wakeparku.
Andrzej Szweda-Lewandowski, ówczesny wiceminister środowiska, podkreślał m. in., że część dawnej żwirowni, którą mieszkańcy stolicy chcą wydzierżawić pod GGW, stanowi fragment zwartego kompleksu leśnego. Dodawał także, że cały akwen w Guźni jest obecnie już wydzierżawiony przez Lasy Państwowej. Co najmniej do 2028 roku opiekuje się nim łowickie koło Polskiego Związku Wędkarskiego. - Cóż z tego, że stawiamy znaki zakazujące kąpieli, jeśli są one notorycznie niszczone - mówi Włodzimierz Krawczyk z łowickiego koła PZW. - Ludzie nie dość, że wchodzą do niebezpiecznego zbiornika wodnego, to jeszcze pozostawiają po sobie hałdy śmieci.