Do szpitala najkrótszą drogą. Najlepiej na przełaj
Ludzie przebiegają przez ul. Sobieskiego do szpitala. Uważają, że powinno tam być przejście. Policja jest przeciwna takiemu rozwiązaniu, które - jej zdaniem - zagrażałoby bezpieczeństwu.
Nietrudno sobie wyobrazić frustrację niektórych osób, które jadą autobusem z osiedla Widok i wysiadają na ul. Sobieskiego, chcąc później dostać się do szpitala. Wydaje się, że lecznica jest na wyciągniecie ręki, w rezultacie jednak trzeba przejść około 200 metrów, aby do niej dotrzeć. Przystanek bowiem znajduje się mniej więcej w połowie drogi pomiędzy dwoma skrzyżowaniami z sygnalizacją świetlną i przejściami dla pieszych. Pod warunkiem oczywiście, że chce się to zrobić w miarę bezpiecznie, nie narażając swojego zdrowia lub życia.
Jest jednak grupa osób, która próbuje sobie radzić inaczej.
- Mój mąż jest chory na raka i przebywa w szpitalu na chemioterapii - skarży się mieszkanka osiedla Widok. - Codziennie jeżdżę do niego z obiadem, bo przecież nie chcę go zostawić na tym szpitalnym wikcie. Ostatnio wysiadłam na ulicy Sobieskiego i z grupą innych osób, które też przyjechały do szpitala, lecimy na przełaj przez ulicę. Każdy ma jakiś powód, że skraca sobie drogę. Ja na przykład chcę donieść mężowi ciepły obiad. Nie dość, że człowiek się śpieszy, to jeszcze wyrósł jak spod ziemi jakiś mężczyzna w cywilnym ubraniu i krzyczy, że wlepi nam po 500 zł mandatu. Nie dość, że człowiek zestresowany, to jeszcze mandatem straszą, zamiast zrobić coś, żeby ludziom ułatwić poruszanie się po mieście.
Kobieta postuluje, aby naprzeciwko szpitala umieścić przejście dla pieszych. Podobnego zdania jest kilka innych osób, które skontaktowały się z redakcją. Niektóre z nich sugerują nawet, żeby przejście było wyposażone w sygnalizację świetlną, regulowaną przez tych, którzy chcą przejść na drugą stronę.
- Niby tak się dba o bezpieczeństwo dla pieszych, a wychodzi na to, że najważniejsi są kierowcy - denerwuje się jeden z naszych rozmówców.
Okazuje się, że rozwiązanie jest możliwe, pod warunkiem jednak, że będzie zgodne z przepisami prawa.
- Organizacją ruchu w mieście zarządza prezydent, przy którym działa komisja ruchu drogowego, opiniująca wszystkie sprawy z tym związane - tłumaczy Stanisław Lipiec, naczelnik wydziału komunikacji w urzędzie miasta. - Aby komisja zajęła się przejściem dla pieszych, musi wpłynąć stosowny wniosek, kierowany do prezydenta. Taki wniosek może złożyć każdy mieszkaniec miasta.
Problem jednak w tym, że przejścia dla pieszych muszą być oddalone od siebie co najmniej 100 m, jeśli na tym odcinku nie ma skrzyżowania. Czy przejście koło szpitala spełniałoby ten warunek? Trudno powiedzieć, trzeba dokonać pomiaru.
- Myślę jednak, że byłoby to bardzo niebezpieczne przejście dla pieszych - dodaje naczelnik Lipiec. - Jest to ulica z czterema pasami ruchu i z dużą liczbą przejeżdżających samochodów.
Do pomysłu ze sceptycyzmem odnoszą się skierniewiccy policjanci.
- Przede wszystkim się nie dziwię, że ktoś chciał nałożyć mandat na przechodzących przez ulicę Sobieskiego w niedozwolonym miejscu, ponieważ jest to bardzo niebezpieczne - przekonuje Robert Zwoliński, zastępca naczelnika skierniewickiej drogówki. - Owszem, komisja ruchu drogowego może zająć się tą sprawą, ale my raczej nie będziemy przychylni takiemu rozwiązaniu, ponieważ stworzyłoby ono ogromne zagrożenie dla uczestników ruchu, a więc stworzylibyśmy kolejne niebezpieczne przejście. Można sobie wyobrazić takie przejście przez ulicę z dwoma pasami. Myślę, że jednak lepiej nadłożyć nieco drogi i bezpiecznie dotrzeć do celu - uważa policjant.
Naczelnik Stanisław Lipiec zapewnia, że - jak do tej pory - nikt jeszcze nie występował z wnioskiem o przejście dla pieszych przez ulicę Sobieskiego na wysokości szpitala.