Dom dziennej pomocy zaczął działać przy fundacji „Obudźmy nadzieję”
Jak bardzo takie miejsce było potrzebne w Rawie Mazowieckiej, mówią sami podopieczni Domu Dziennej Pomocy, jak i szefowa Fundacji „Obudźmy Nadzieję” Małgorzata Walendziak. Najważniejsze jest to, że podopieczni domu pokonują samotność i bezradność.
Jak bardzo takie miejsce było potrzebne w Rawie Mazowieckiej, mówią sami podopieczni Domu Dziennej Pomocy, jak i szefowa Fundacji „Obudźmy Nadzieję” Małgorzata Walendziak. Najważniejsze jest to, że podopieczni domu pokonują samotność i bezradność. Pensjonariusze domu mają do dyspozycji rehabilitanta, terapeutę zajęciowego, psychologa, psychoterapeutę, prawnika oraz informatyka. Oprócz tego, czas spędzają na zajęciach ruchowych. Najistotniejsze jest jednak co innego - zyskali miejsce, do którego mogą przyjść, porozmawiać i spędzić czas w towarzystwie. Dla seniorów pokonywanie samotności i poczucia bycia potrzebnym to nierzadko codzienność, dlatego Dom Dziennej Pomocy, który oficjalnie działa od 22 stycznia w siedzibie Fundacji „Obudźmy Nadzieję” w Rawie Mazowieckiej był tak bardzo potrzebny. Nie zapewnia jedynie opieki, ale przede wszystkim jest wsparciem psychicznym dla wielu osób, które do tej pory przebywały całymi dniami w swoich domach. - To jest miejsce, które ma służyć osobom starszym oraz niepełnosprawnym, ale będącym w młodym wieku, osobom samotnym, emerytom czy rencistom. Najważniejsze jest, żeby takie osoby uaktywnić, aby miały szansę wyjścia z domu, przyjścia tutaj. I co ważne, aby dobrze się z nami czuły - mówi Małgorzata Walendziak, prezes Fundacji „Obudźmy Nadzieję”, w której działa dom. Zwykłe czynności, na które często nie zwraca się uwagi, w towarzystwie i integracji, nabierają wyjątkowego znaczenia i sprawiają wiele radości. - Gramy w karty, mamy ćwiczenia, zajęcia przy komputerze, gimnastykę i rehabilitację, a oprócz tego prace rękodzielnicze i manualne. Zupełnie inaczej mija dzień - mówi z nieukrywaną radością Maria, podopieczna domu. - To miejsce jest bardzo potrzebne. Opieka jest fantastyczna, zawsze do dyspozycji choćby butla z tlenem, na wypadek, gdyby ktoś się źle poczuł. Nie wspominam już o prostych rzeczach, jak herbata. To miejsce po prostu przywraca chęć do życia. Jestem bardzo zadowolona - dodaje pani Irena. Zupełnie inaczej mija dzień Początki nie były jednak łatwe dla podopiecznych domu. Niektórzy chcieli szybko wracać do swoich domów, ale ostatecznie wszyscy się zaaklimatyzowali. - Początkowe dni nie były najłatwiejsze. Wiadomo, że grupa musi się poznać i zgrać ze sobą. Mamy zajęcia terapeutyczne i na tych spotkaniach państwo się ze sobą bliżej poznają. Mają także zapewnione drugie śniadania, obiad oraz podwieczorek, a te posiłki także integrują grupę - dodaje Małgorzata Walendziak. Do Domu Dziennej Pomocy uczęszcza 15 osób. To maksymalna liczba, jaką w ramach projektu może pod swój dach przyjąć fundacja. - Nie mamy listy oczekujących, mamy jedynie złożone dokumenty i te osoby czekają. Niektóre osoby ze względu na stan zdrowia nie zakwalifikowały się do nas, ponieważ zapewniamy pomoc, a nie opiekę i jest to zasadnicza różnica. My mamy pomagać, a nie tworzyć dom opieki medycznej, co nie zmienia faktu, że takie miejsce jest bardzo potrzebne. Z dnia na dzień dzwoni coraz więcej osób i coraz więcej jest zainteresowanych pobytem u nas. Sam projekt jest przewidziany na trzy lata, mam nadzieję, że będziemy się dalej rozwijać. Niestety, jesteśmy też ograniczeni warunkami lokalowymi i nie mogliśmy przyjąć więcej osób niż piętnaście. Gdybyśmy mieli większą siedzibę, z pewnością moglibyśmy zgłosić do projektu więcej osób - wyjaśnia szefowa fundacji. - To jest i tak dla nas ogromne wsparcie - dodaje pani Irena. - Należy się w takim razie tylko cieszyć - kończy z uśmiechem Małgorzata Walendziak.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 2,46 zł tygodniowo.
już od
2,46 ZŁ /tydzień