Do skierniewickiego sądu pracy udała się zwolniona ze szpitala zastępca dyrektora ds. administracyjnych Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Skierniewicach.
W pozwie kobieta domaga się uznania wypowiedzenia jej umowy o pracę za bezskuteczne.
Ciekawostką jest fakt, że obecny dyrektor szpitala wiele miesięcy namawiał swoją byłą koleżankę z pracy w centrali NFZ w Warszawie do podjęcia pracy w skierniewickim szpitalu, potem nagradzał za dobrą pracę premiami, miesiąc przed wręczeniem wypowiedzenia dał jej znaczną podwyżkę - a potem zwolnił. Kobieta przebywa obecnie na sześciomiesięcznym okresie wypowiedzenia bez konieczności świadczenia pracy.
Mieszkanka gminy Tuszyn pisze w sądowym pozwie, że zupełnie nie spodziewała się wypowiedzenia, które zostało jej wręczone w piątek, 13 lutego. Tym bardziej, że - jak twierdzi - w dniach od 12 do 25 lutego miała przebywać na zwolnieniu lekarskim. Wprawdzie druku L4 nie przekazała pracodawcy osobiście, ale jak wynika z pozwu, miała dzień wcześniej, czyli 12 lutego, poinformować go osobiście o dwutygodniowej nieobecności w pracy.
- Pomimo tego dyrektor polecił mi przygotowanie ważnych dokumentów służbowych dotyczących kilku osób z kadry medycznej szpitala wysokiego szczebla i stawienie się w pracy 13 lutego w celu ich osobistego przekazania - czytamy w pozwie. - Stawiłam się i wtedy dostałam wypowiedzenie. Ze względu na stresującą sytuację, szybko przekazałam bieżące sprawy współpracownikom i szybko opuściłam szpital, tak jak zresztą życzył sobie tego dyrektor. Z tego względu zwolnienie przekazałam następnego dnia roboczego, zgodnie z przepisami.
Jako przyczynę wypowiedzenia podano likwidację stanowiska pracy.
Kobieta nie zgadza się z tym twierdząc, że do 13 lutego w szpitalu nie była prowadzona żadna reorganizacja zmierzająca do likwidacji stanowiska, nie były opracowywane żadne nowe struktury, nie ukazał się żaden wewnętrzny akt prawny. Odwołanie nastąpiło nagle.
Była wicedyrektor odwołuje się także do faktu, że wraz z nią został zwolniony zastępca dyrektora ds. ekonomiki świadczeń zdrowotnych, ale w przeciwieństwie do niej, dyrektor zaproponował mu inne stanowisko pracy. - To nie jest równe traktowanie w zatrudnieniu - podsumowuje była pracownica szpitala.
Dyrektor Jacek Sawicki twierdzi, że nie widział jeszcze sądowego pozwu, więc trudno mu się do zarzutów ustosunkować. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się jednak, że Urząd Marszałkowski w Łodzi polecił zlikwidować wszystkie stanowiska dyrektorskie w szpitalu, by jego struktura była podobna do innych placówek w Łódzkiem - ma być jedynie dyrektor główny oraz dyrektor ds. medycznych.
W skierniewickim szpitalu funkcję tę pełni dr Tadeusz Bujnowski. Obecnie jest ogłoszony konkurs na nowego dyrektora ds. medycznych.
W skierniewickim sądzie pracy nadal toczy się inna sprawa przeciwko szpitalowi, wniesiona z powództwa byłej wieloletniej księgowej szpitala. Kobieta została zwolniona w marcu ubiegłego roku, ale orzeczenia sądowego w tej sprawie wciąż nie ma.