Wojciech Kubik

Dziesiątki pożarów, a wszystko przez wypalanie traw

Dziesiątki pożarów, a wszystko przez wypalanie traw
Wojciech Kubik

Choć wiosna dopiero zaczęła pokazywać swe uroki, skierniewiccy strażacy musieli już 50 razy wyjeżdżać do pożarów traw, lasów i łąk. Mundurowi apelują - nie wypalajmy traw, bo kiedyś i u nas dojdzie do tragedii takiej, jak w Małopolsce, gdzie podczas wypalania trawy śmierć poniosła starsza kobieta.

Coraz większa susza i dziwne, wręcz niezrozumiałe ludowe przyzwyczajenia do wiosennego wypalania traw - to w ostatnich dniach główne powody pracy skierniewickich strażaków. Z dnia na dzień wyjazdów wiosennych przybywało.

- W tym roku do takich pożarów zewnętrznych jeździliśmy już prawie 50 razy - mówi kapitan Bartłomiej Wójcik, oficer prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Skierniewicach.

Wyjątkowo niebezpiecznie było w ciągu minionych kilkunastu dni, kiedy płonął między innymi skierniewicki poligon, tereny na Budach Grabskich czy w Świętem. Wszystko wskazuje na to, że wszędzie schemat jest ten sam. Ktoś podpala trawę, by na wiosnę „oczyścić ziemię”, a potem ogień szybko wymyka się spod kontroli. Spośród blisko 50 gaszonych w tym roku pożarów aż 24 strażacy zakwalifikowali jako podpalenia i tylko kwestią czasu jest, kiedy uda się złapać kogoś na gorącym uczynku.

- Informacje o podpaleniach docierają do nas coraz szybciej, bo każdy już ma przy sobie telefon i zdarza się, że dostajemy informację, że ktoś wypala krzaki, a za chwilę informację o pożarze w okolicy - słyszymy w PSP.

W takich sytuacjach często wzywana jest policja, która zajmuje się ustaleniem osób odpowiedzialnych za powstanie pożaru. Jednak nawet wykrycie sprawcy i ukaranie go mandatem nie jest najgorszym, co może go spotkać. W tym roku w strażackich statystykach zanotowano już jedną osobę, która własnym życiem przypłaciła wzniecenie na łące ognia. Cały ubiegły rok w Polsce zamknął się liczbą 10 ofiar śmiertelnych właśnie w takich rzekomo niegroźnych pożarach.

- Z dnia na dzień trzeba coraz bardziej uważać, bo jest bardzo sucho i zagrożenie pożarowe jest bardzo duże - mówi Bartłomiej Wójcik.

A że o niekontrolowany rozwój pożaru jest bardzo łatwo, najlepiej przekonał się jeden z działkowców w Lindowie, który w ubiegłym tygodniu rozpalił na swej działce ognisko. Ogień szybko wymknął się spod kontroli i objął swym zasięgiem pobliską altanę, a następnie las. Strażacy, wśród których byli również skierniewiczanie, walczyć musieli z pożarem aż 1,5 hektarów lasu. A wszystko przez jedno, niewinne ognisko...

W ciągu kilku miesięcy tego roku skierniewicka straż pożarna interweniować musiała już blisko 250 razy

Wojciech Kubik

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.