W centrum Skierniewic regularnie pojawia się para dzików. W parku miejskim widywana jest sarna. Czy są powody do obaw?
Lisy, dziki czy sarny to coraz częstszy widok na ulicach miasta. Mieszkańcy skierniewickiego osiedla Widok ze swoich okien obserwują wędrówki lisów do McDonald’s, usytuowanego przy ruchliwej ulicy. Zwierzęta ciągnie jedno: łatwo dostępne pożywienie.
Ostatnio przez miasto spokojnie przedefilowała para dzików. Buszowała przy ul. Kościuszki. Zwierzęta nie okazywały strachu przed ludźmi, nie były też agresywne.
- Otrzymywaliśmy sygnały o pojawianiu się i znikaniu dwóch dzików w różnych częściach miasta - potwierdza Artur Głuszcz, komendant straży miejskiej. - Alarmujemy wtedy ZUM i powiatowego lekarza weterynarii, żeby takiego dzika uśpić i wywieźć.
Jakiś czas temu mówiło się o wyposażeniu strażników w broń Palmera. Pneumatyczna, gładkolufowa strzelba niemieckiej produkcji, służy do usypiania dzikich zwierząt, które zagrażają bezpieczeństwu ludzi. Jednak strażnicy nie mają uprawnień, żeby jej użyć. - Nie ma przepisów, które upoważniałyby nas do jej użycia - wyjaśnia komendant Głuszcz.
W tego rodzaj broń wyposażony jest powiatowy lekarz weterynarii, który usiłował uśpić dziki plądrujące ogródki działkowe w Skierniewicach.
- Jednak na zwierzętach środki usypiające nie robiły żadnego wrażenia - mówi obecny przy zajściu Mariusz Jaworski, łowczy Wojskowego Koła Łowieckiego nr 108 „Bóbr” ze Skierniewic i przewodniczący komisji do spraw szacowania szkód.
Myśliwi uspokajają, że w razie ewentualnego spotkania twarzą w twarz z dzikiem, nie ma powodów do obaw. - Dzik to bardzo płochliwe zwierzę, podczas spotkania z człowiekiem z pewnością będzie chciał uciec - tłumaczy łowczy Jaworski. - Jedynie, gdy zostanie mu odcięta droga ucieczki, albo trafimy na lochę z warchlakami, może dojść do ataku ze strony zwierzęcia. A fakt, że w nadmorskich miejscowościach tak często dziki przychodzą na plaże wynika tylko z tego, że turyści karmią zwierzęta - kwituje Mariusz Jaworski.
Co robić w przypadku spotkamy z dzikiem?
Zawiadomić straż miejską, która zaalarmuje ZUM. Następnie lekarz weterynarii podejmie próbę uśpienia zwierzęcia, aby bezpiecznie wywieźć je do lasu. Co nie oznacza, że zwierzę nie wróci do miasta...