Eksmąż odciął media, bo nie chce pracować na byłą żonę
Od kwietnia kobieta ma odciętą wodę, światło i gaz w mieszkaniu, którego jest współwłaścicielką. Eksmąż twierdzi, że energetyka czy gazownia sama by odcięła media przy takich zaległościach.
Beata Dąbrowska mieszka w kamienicy w centrum miasta z niespełna 10-letnią córką i 21-letnim synem. Piętro niżej mieszkanie zajmuje Marcin Galek, jej były mąż i tata dziewczynki. Od kwietnia pani Beata ma odłączone w mieszkaniu media. Początkowo nie mogła korzystać z wody, gazu i prądu przez kilka dni, później znów miała je przyłączane. Ponad miesiąc temu media zostały odcięte na stałe.
- Wszystkie przyłącza odciął mój były mąż, który mówi, że jestem mu winna duże pieniądze - mówi Beata Dąbrowska. - Tymczasem to on jest mi winien, i to znacznie więcej.
Od rozwodu minęły cztery lata. Beata Dąbrowska i Marcin Galek są współwłaścicielami kamienicy w centrum Skierniewic, w której znajdują się dwa mieszkania oraz dwa lokale, które wynajmują.
Beata Dąbrowska twierdzi, że dochód z wynajmu w całości przejmował jej eksmałżonek. Kiedy chciała dostawać część, okazało się to niemożliwe. - W moim imieniu rozwiązał bowiem umowę najmu i zawarł nową, już tylko na jego nazwisko - tłumaczy kobieta.
Marcin Galek mówi co innego:
- Jeden z lokali stoi pusty, bo Beata nie pozwala go wynająć, skierowałem sprawę do sądu.
Mężczyzna faktycznie odciął media, ale jak podkreśla, sprawa ciągnie się od 4 lat.
- Zadłużenie byłej żony sięgnęło ponad 10 tys. zł. Do pewnego czasu jeden z lokali częściowo kompensował zużywane przez Beatę media, ale później jej zadłużenie rosło w zastraszającym tempie. Ja nie mam pieniędzy, żeby płacić rachunki za byłą żonę - mówi.
Mężczyzna twierdzi, że ma nakaz sądowy, zgodnie z którym była żona ma mu zwrócić 4.800 zł. Pozew o zwrot następnej części należności zamierza właśnie złożyć. Beata Dąbrowska nie zaprzecza, że jest winna pieniądze.
- Tylko, że on jest mi winien tych pieniędzy znacznie więcej - twierdzi kobieta. - Nie widziałam nawet grosza z działek, które sprzedał, i które były naszą wspólną własnością.
O sprzedaży działki pani Beata, jak mówi, dowiedziała się, kiedy urząd skarbowy zwrócił się do niej o należny podatek. Wytłumaczyła, że pieniądze wpłynęły na konto, do którego kobieta nie ma dostępu, i z którego, co łatwo sprawdzić, nigdy nie wypłacała pieniędzy.
Były mąż pani Beaty stwierdza krótko:
- Miałem jej pełnomocnictwo do sprzedaży. Na co Beata przeznaczyła pieniądze? A skąd ja mogę wiedzieć?
Odłączenie mediów przez byłego męża nie dotyka tylko byłej żony. W mieszkaniu przebywa jeszcze ich córka.
- Nie mogę normalnie ugotować obiadu dla dziecka - żali się pani Beata. - Mam butlę gazową, na której robię zupę albo kotlecik dla córki do zjedzenia. Na zapas ugotować się nie da, bo nie mam gdzie przechowywać żywności.
Wodę do picia kobieta, jak mówi, kupuje w 5-litrowych baniakach, do spłukiwania toalety łapie deszczówkę na balkonie.
- Od stycznia pracuję, nie wiem tylko, na ile starczy cierpliwości mojemu pracodawcy - opowiada rozżalona. - Zamiast pracować odwiedzam policję, prokuraturę, sądy, MOPR, psychologów, psychiatrów i mediatorów. Oszczędności się kończą, długi rosną.
Kobieta jest przekonana, że były mąż utrudniając jej życie chce się jej pozbyć z mieszkania. On z kolei uważa, że była żona nie radzi sobie z tym, że mężczyzna ułożył sobie życie, ma nową partnerkę i 2-letnie dziecko.
Do 10-latki przychodziły koleżanki, także nocować.
- Teraz nie przychodzą, bo nawet nie będą mogły się normalnie umyć - ubolewa pani Beata. Dla Marcina Galka sprawa jest prosta.
- Beata nie jest lokatorem, tylko współwłaścicielem, więc niech sobie media podłączy. Deklaruję, że jako współwłaściciel wyrażę na to zgodę - podkreśla pan Marcin.