EURO 2016: Była zabawa, było radośnie
Na paryskich ulicach nie brakowało polskich kibiców, wśród których byli także skierniewiczanie.
- Francja nie jest pochłonięta piłkarskim turniejem jak 18 lat temu podczas mistrzostw świata. Mamy swoje problemy i piłka schodzi na drugi tor - przyznaje Pierre, mieszkaniec Paryża, który na stacji Stalingrad oczekuje na metro.
Jest środa, 15 czerwca, pora wieczorowa. Za chwilę Francuzi rozpoczną swój kolejny mecz. Pierre niedawno wyszedł z pracy i będzie oglądał trójkolorowych w jednej z knajpek, która znajduje się dwie stacje dalej. - Zapraszam Polaków na ten mecz, obejrzyjmy go razem - mówi Pierre.
Francuz zasiada w swoim ulubionym miejscu i szybko zagaduje. - To nie jest żadne słodzenie w waszą stronę, ale możecie na tym turnieju zajść naprawdę daleko - dodaje Pierre, który od pierwszego gwizdka jest już wpatrzony tylko w swoją reprezentację.
Wielki czwartek
Od samego rana w centrum Paryża można było spotkać naprzemiennie dwie fale kibiców: polskich i niemieckich.
Poprzez te dwie masy przeplatają się także sympatycy Anglii i Walii, którzy tłumnie udają się do strefy kibica pod wieżą Eiffla. Nie brakuje przaśnych śpiewów, piwa w ręku i angielskiego żartu.
- Oni mogą przebierać się za prezerwatywy, stawać na głowie całkiem nago i robić niestworzone rzeczy, a i tak nikt nie wyrzuci ich z turnieju. Zostawiają za dużo funtów w pubach i sklepach - mówi jeden z francuskich kioskarzy poprawiając gazety na wystawie.
Piwo w ręku to nieodłączny element prawie każdego kibica tego dnia. - Mamy taką zasadę, że po godzinie 16 jest zakaz picia alkoholu w miejscach publicznych, ale jeśli zachowujesz się kulturalnie, to policja nie ukaże mandatem za wypicie piwka na skwerku - dodaje kioskarz.
Polacy tłumnie odwiedzają przed meczem sklepy spożywcze w celu zakupienia alkoholowych trunków.
- Dlaczego w tej całej Francji nie można kupić wódki, tylko jakieś słodkie paskudztwa? Żebym wiedział, to wziąłbym ze sobą większy zapas... Już na pewno nie kupię piwa pod samym stadionem. Kolega mówił mi, że za półlitrowego browarka trzeba zapłacić sześć euro, które ma tylko pół promila. To zdzierstwo! - narzeka Jacek z Zielonej Góry, który rano przyleciał do Paryża, aby wieczorem zasiąść na trybunach Stade de France i dopingować reprezentację.
Jacek narzeka również na komunikację językową z Francuzami.
- Chciałem rano zjeść śniadanie w jednej z restauracji w centrum miasta. Zacząłem mówić po angielsku, a kelner odpowiadał mi w większości po francusku. Widać, że narodowa duma po Napoleonie nadal ich rozpiera - dodaje.
Za chwilę mecz Polska-Niemcy!
Tłumy kibiców zaczęły wylewać się na stację metra. Wszyscy podążają w kierunku dzielnicy Saint Dennis, gdzie znajduje się stadion.
- Kupiłam bilet na mecz wczoraj wieczorem. Fakt, kosztował mnie majątek, ale w ogóle nie żałuję. W kilka chwil znalazłam lot do Paryża i cieszę się, że będę mogła dopingować Polaków - mówi Marlena ze Skierniewic, która do Francji przyleciała sama.
Czy nie obawiała się o swoje bezpieczeństwo?
- Ani przez chwilę nie miałam obaw. Jak tylko wyszłam z lotniska widziałam kilkakrotnie grupki żołnierzy patrolujących ulicę z bronią. Oczywiście trzeba mieć oczy dookoła głowy - dodaje Marlena.
Bramki Stade de France otworzyły się punktualnie o godzinie 18 i od razu podbiegli do nich pierwsi kibice. Ochroniarze sprawdzili bilety, zrobili wstępne przeszukanie. Nikt jednak nie poprosił o żaden dowód tożsamości, a ochroniarz zaprosił do strefy pod stadion.
- Jestem troszkę zszokowany przeszukiwaniem. Miałem w plecaku dwie kurtki, a ochroniarz kazał wyjąć tylko jedną, po czym tylko popatrzył i wpuścił mnie dalej. Myślę, że gdybym chciał, to bez problemu mógłbym wnieść choćby race - przyznaje Michał, jeden z kibiców biegnący do kolejnej strefy.
- Ochroniarze, widząc Polki, potrafią powiedzieć po polsku „piękne dziewczyny”, po czym z uśmiechem wpuszczają kobiety dalej, ich torebki sprawdzając bardzo pobieżnie - dodaje Marek, kolega Michała.
Polskie disco w Paryżu
Po ostatnim gwizdku wśród polskich kibiców nie brakowało optymistycznych komentarzy. - Ten mecz można było wygrać - mówili Polacy w tłumie.
Tuż za bramami stadionu w pobliskich restauracjach słychać było rodzime disco polo.
- Gdybyśmy wygrali ten mecz to wszyscy byśmy tutaj chyba oszaleli, a zabawa przy disco polo trwałaby do białego rana - mówi krótko jeden z kibiców.
korespondencja z Paryża