Firmy masowo szkolą swoje załogi. Pośredniakom już zabrakło kasy
Za publiczne pieniądze chcieli nauczyć pracowników... higienicznego trybu życia. Interes wyczuły firmy szkoleniowe i nawet pisały za pracodawców wnioski o dofinansowanie.
W urzędach pracy gwałtownie stopniały pieniądze z Krajowego Funduszu Szkoleniowego, przeznaczonego na podwyższanie lub zdobywanie nowych kwalifikacji zawodowych pracowników firm i instytucji. Firma zatrudniająca powyżej 10 pracowników musi pokryć 20 proc. szkolenia z KFS. Natomiast zakłady o liczbie pracowników do 10 osób mogą uzyskać 100 proc. dofinansowania kursów i szkoleń.
Tegoroczna pula pieniędzy na ten cel Powiatowego Urzędu Pracy w Skierniewicach wyniosła 380 tys. zł i w całości została rozdysponowana już w styczniu.
W ubiegłym roku skierniewicki pośredniak dysponował kwotą 360 tys. zł i te pieniądze wystarczyły, aby zaspokoić wszystkich sięgających po nie pracodawców. Skąd takie nagłe zainteresowanie pieniędzmi z Krajowego Funduszu Szkoleniowego?
- W ubiegłym roku w ramach tego funduszu mogły się szkolić jedynie osoby w wieku 45 lat i więcej, natomiast w tym roku zniesiona została ta bariera, więc korzystać ze szkoleń mogą wszyscy - tłumaczy Jacek Januszkiewicz, kierownik centrum aktywizacji zawodowej w skierniewickim PUP. - Poza tym interes zwietrzyły firmy szkoleniowe, które kontaktują się z pracodawcami oferując konkretne szkolenia i nawet przygotowując wnioski o dofinansowanie. Zadaniem właściciela danego zakładu pracy jest tylko załatwić pieniądze. W ubiegłym roku refinansowaliśmy też szkolenia tak zwane miękkie, dotyczące na przykład sztuki negocjacji dla handlowców, w tym jednak ograniczamy się do szkoleń czysto zawodowych. Było tyle zgłoszeń, że musieliśmy zamknąć nabór wniosków. Ponieważ ciągle jest zainteresowanie tymi szkoleniami, wystąpiliśmy do ministerstwa o dodatkowe 200 tys. zł, ale nie wiem, czy dostaniemy te pieniądze.
Do urzędów pracy wpływały wnioski o refinansowanie szkoleń o różnorodnej tematyce. Zdarzali się nawet tacy pracodawcy, którzy poprzez warsztaty chcieli walczyć z wypaleniem zawodowym pracowników, uczyć ich, jak radzić sobie ze stresem, a nawet, jak zdrowo się odżywiać i prowadzić higieniczny tryb życia, a tym samym być przydatnym dla firmy.
- Na tak zwane szkolenia miękkie raczej nie wydajemy pieniędzy - podkreśla Monika Gałaj, zajmująca się KFS w łowickim PUP. - Finansujemy takie kursy, które podwyższą lub dadzą nowe kwalifikacje i zapewnią danej osobie ciągłość zatrudnienia.
PUP w Łowiczu w tym roku na szkolenia z KFS otrzymał 250 tys. zł, a więc o 90 tys. zł więcej, niż w roku ubiegłym. Pieniądze te już zostały rozdysponowane.
- Jeżeli nadal będzie zainteresowanie tymi szkoleniami, to wystąpimy o dodatkowe środki - zapewnia Monika Gałaj. - Jeśli oczywiście będzie taka możliwość.
Zdarzają się także propozycje szkoleń, które kosztują o wiele więcej niż wynosi ich wartość rynkowa.
- Zawsze sprawdzamy rynek szkoleń i jeśli koszty są zawyżone, negocjujemy z pracodawcą cenę kursu - mówi Dorota Zdziechowska, wicedyrektor PUP w Rawie Mazowieckiej. - Chcemy, aby z tych pieniędzy skorzystało jak najwięcej pracodawców. I dofinansowujemy tylko szkolenia konkretne, dające zawód do ręki lub potrzebne w zakładzie umiejętności.
Rawski PUP otrzymał w tym roku ponad 250 tys. z KFS i wydał już ponad połowę tej kwoty. W ubiegłym roku urząd pracy w Rawie na przeszkolenie jednego pracownika w ramach KFS wydał średnio 1.150 zł. Tymczasem koszt przeszkolenia jednej osoby może wynieść nie więcej niż wartość trzykrotnego średniego wynagrodzenia, czyli ponad 12 tys. zł.a ą