Firmy masowo szkolą swoje załogi. Pośredniakom już zabrakło kasy

Czytaj dalej
Fot. 123RF
Roman Bednarek

Firmy masowo szkolą swoje załogi. Pośredniakom już zabrakło kasy

Roman Bednarek

Za publiczne pieniądze chcieli nauczyć pracowników... higienicznego trybu życia. Interes wyczuły firmy szkoleniowe i nawet pisały za pracodawców wnioski o dofinansowanie.

W urzędach pracy gwałtownie stopniały pieniądze z Krajowego Funduszu Szkoleniowego, przeznaczonego na podwyższanie lub zdobywanie nowych kwalifikacji zawodowych pracowników firm i instytucji. Firma zatrudniająca powyżej 10 pracowników musi pokryć 20 proc. szkolenia z KFS. Natomiast zakłady o liczbie pracowników do 10 osób mogą uzyskać 100 proc. dofinansowania kursów i szkoleń.

Tegoroczna pula pieniędzy na ten cel Powiatowego Urzędu Pracy w Skierniewicach wyniosła 380 tys. zł i w całości została rozdysponowana już w styczniu.

W ubiegłym roku skierniewicki pośredniak dysponował kwotą 360 tys. zł i te pieniądze wystarczyły, aby zaspokoić wszystkich sięgających po nie pracodawców. Skąd takie nagłe zainteresowanie pieniędzmi z Krajowego Funduszu Szkoleniowego?

- W ubiegłym roku w ramach tego funduszu mogły się szkolić jedynie osoby w wieku 45 lat i więcej, natomiast w tym roku zniesiona została ta bariera, więc korzystać ze szkoleń mogą wszyscy - tłumaczy Jacek Januszkiewicz, kierownik centrum aktywizacji zawodowej w skierniewickim PUP. - Poza tym interes zwietrzyły firmy szkoleniowe, które kontaktują się z pracodawcami oferując konkretne szkolenia i nawet przygotowując wnioski o dofinansowanie. Zadaniem właściciela danego zakładu pracy jest tylko załatwić pieniądze. W ubiegłym roku refinansowaliśmy też szkolenia tak zwane miękkie, dotyczące na przykład sztuki negocjacji dla handlowców, w tym jednak ograniczamy się do szkoleń czysto zawodowych. Było tyle zgłoszeń, że musieliśmy zamknąć nabór wniosków. Ponieważ ciągle jest zainteresowanie tymi szkoleniami, wystąpiliśmy do ministerstwa o dodatkowe 200 tys. zł, ale nie wiem, czy dostaniemy te pieniądze.

Do urzędów pracy wpływały wnioski o refinansowanie szkoleń o różnorodnej tematyce. Zdarzali się nawet tacy pracodawcy, którzy poprzez warsztaty chcieli walczyć z wypaleniem zawodowym pracowników, uczyć ich, jak radzić sobie ze stresem, a nawet, jak zdrowo się odżywiać i prowadzić higieniczny tryb życia, a tym samym być przydatnym dla firmy.

- Na tak zwane szkolenia miękkie raczej nie wydajemy pieniędzy - podkreśla Monika Gałaj, zajmująca się KFS w łowickim PUP. - Finansujemy takie kursy, które podwyższą lub dadzą nowe kwalifikacje i zapewnią danej osobie ciągłość zatrudnienia.

PUP w Łowiczu w tym roku na szkolenia z KFS otrzymał 250 tys. zł, a więc o 90 tys. zł więcej, niż w roku ubiegłym. Pieniądze te już zostały rozdysponowane.

- Jeżeli nadal będzie zainteresowanie tymi szkoleniami, to wystąpimy o dodatkowe środki - zapewnia Monika Gałaj. - Jeśli oczywiście będzie taka możliwość.

Zdarzają się także propozycje szkoleń, które kosztują o wiele więcej niż wynosi ich wartość rynkowa.

- Zawsze sprawdzamy rynek szkoleń i jeśli koszty są zawyżone, negocjujemy z pracodawcą cenę kursu - mówi Dorota Zdziechowska, wicedyrektor PUP w Rawie Mazowieckiej. - Chcemy, aby z tych pieniędzy skorzystało jak najwięcej pracodawców. I dofinansowujemy tylko szkolenia konkretne, dające zawód do ręki lub potrzebne w zakładzie umiejętności.

Rawski PUP otrzymał w tym roku ponad 250 tys. z KFS i wydał już ponad połowę tej kwoty. W ubiegłym roku urząd pracy w Rawie na przeszkolenie jednego pracownika w ramach KFS wydał średnio 1.150 zł. Tymczasem koszt przeszkolenia jednej osoby może wynieść nie więcej niż wartość trzykrotnego średniego wynagrodzenia, czyli ponad 12 tys. zł.a ą

Roman Bednarek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.