Fontanna w skierniewickim Rynku: Bubel za ponad 2 miliony
Już na etapie projektowania fontanny w skierniewickim Rynku popełniono błędy.
Fontanna w skierniewickim Rynku już niedługo skończy 10 lat i nadal wzbudza kontrowersje. Także wśród urzędników skarżących się na jej kosztowną eksploatację i problemy, co i rusz dające znać o sobie. A także błędy, które popełniono już na etapie jej projektowania.
- Rok 2006 był wyborczym, a gdy coś się zleca do roboty w roku wyborczym to musi być sukces. I skończyło się na tym, że ówczesna władza dopuściła do realizacji projektu bez analizy. W efekcie mamy co mamy, bubel który kosztował ponad 2 miliony złotych - usłyszeliśmy w ratuszu, ale z prośbą zachowania anonimowości rozmówcy.
W minionym roku utrzymanie fontanny w Rynku kosztował miasto prawie 150 tysięcy złotych. Skierniewiczan, którzy odwiedzają Rynek dziwi, że tak często widzą przy fontannie zaparkowany samochód należący do spółki Wod-Kan. Jej prezes nie chciał rozmawiać na ten temat.
- Mamy zlecenie z wydziału gospodarki komunalnej i robimy przeglądy, regulacje i naprawy - tyle powiedział nam Jacek Pełka, prezes Wod-Kanu.
Przeglądy i regulacje trzeba wykonywać codziennie. Zgodnie z umową pracownicy spółki muszą każdego dnia zdjąć metalową klapę do maszynowni fontanny i we dwóch zejść do podziemi. Zlecenie obejmuje obserwację poprawnej pracy tryskaczy, płukanie filtra wody, wyłapanie i naprawę ewentualnych błędów wyświetlanych na sterowniku fontanny. To minimum czynności, jakie muszą wykonać, by ta pracowała prawidłowo.
A problemów może być sporo, pewne rzeczy zostały spartolone już na wstępie. Choćby kostka brukowa w nieckach. Gdy w 2006 roku zmieniono projekt i okazało się, że koszty wzrosły drastycznie, do ponad 2 milionów złotych, władza zachwalała, że skierniewiczanie otrzymają prawdziwe wodne cudo. Cztery niecki na planie krzyża (to nie symbol religijny, a obrys nieistniejącego ratusza, którego resztki fundamentów odkryli archeolodzy) wypełniające się wodą i strumienie ze 144 podświetlanych dysz. Wizualizacja robiła wrażenie…
Okazało się, że niecki zapełniono raz, może dwa razy, ponieważ zbiornik nie mieścił tyle wody, której starczało zaledwie na tryskanie. Ale podczas prezentacji kierownik projektu odkręcał zewnętrzny zawór na cały regulator, choć docelowo woda miała pracować w obiegu zamkniętym. Efekt na pokazie był, a codziennej eksploatacji tego najefektowniejszego trybu po prostu się nie używa. Również dlatego, że wskutek użycia łupanej kostki granitowej i złego uszczelnienia niecki przeciekają.
- Odpowiadamy jedynie za jej eksploatację - zastrzega się naczelnik Piotr Zawadzki pytany, jak udało się przeprowadzić odbiór techniczny mimo takich niedoróbek. - Sam projekt był niedoskonały, choćby w kwestii umieszczenia sterowni tuż obok podziemnego zbiornika z wodą, całe sterowanie fontanną można było umieścić w pobliskiej kamienicy komunalnej, ewentualnie w ratuszu. Rynek był wtedy rozkopany i to tylko kwestia kabli. A tak elektronika jest pod ziemią, narażona na ciągłą wilgoć i bodaj już pierwszej zimy trzeba było w pomieszczeniu sterowni umieścić grzejniki, bo wszystko przemarzało.
Według Dariusza Boguszewskiego, ówczesnego szefa miejskiej pracowni urbanistycznej, nie tak miało być. W pracowni przygotowano zupełnie inny projekt nie tylko fontanny, ale całego Rynku, który miał mieć dwa poziomy ze schodkami i znaczną część powierzchni przeznaczonej pod zieleń.
- Ale władze zdecydowały inaczej - mówi Dariusz Boguszewski dodając, że ratusz powinien zamówić wykonanie oceny technicznej fontanny i na tej podstawie określić, czy stan techniczny pozwala na modernizację fontanny w celu jej uatrakcyjnienia.
- Jeśli są z fontanną problemy czy duże koszty jej eksploatacji, to niech przynajmniej wizualny efekt jej działania będzie lepszy niż faktyczny. Należałoby poważnie rozważyć kwestię możliwości przebudowy czy takiej modernizacji, by fontanna we wszystkich jej aspektach wyglądu i działania przedstawiała się możliwie jak najlepiej zarówno w dzień, jak i późnym wieczorem. Osobiście marzy mi się taka z lustrem wody jak w Mariańskich Łaźniach - mówi naczelnik Zawadzki.
Do sprawy fontanny jeszcze wrócimy.