Frank wcale nie taki drogi

Czytaj dalej
Piotr Brzózka

Frank wcale nie taki drogi

Piotr Brzózka

Raty kredytów we frankach szwajcarskich spadają do poziomu niższego niż we wrześniu 2014 roku. Bankowcy zaczęli uwzględniać ujemne oprocentowanie i obniżają tzw. spready.

Zapomnijmy o "czarnym czwartku", raty kredytów we frankach spadają do najniższego poziomu od lipca 2014 roku - wylicza w najnowszym raporcie firma Comperia, zajmująca się porównywaniem produktów finansowych. Jednak wielu ekspertów zgodnie mówi: to nie raty są problemem kredytobiorców, tylko fakt, że po kilku latach spłacania zadłużenie - zamiast zmaleć - wzrosło nawet o 70 procent.

W połowie stycznia kurs franka szwajcarskiego w krótkim okresie poszybował z poziomu nieco ponad 3,5 zł do 4,5 zł, przez moment nawet osiągając pułap 5 złotych. Setki tysięcy osób zadłużonych w kraju ogarnęła podsycana przez media panika, przez ulice polskich miast (w tym Łodzi) przelały się protesty frankowiczów, przyparci do muru bankowcy zaczęli szukać rozwiązań problemu, niektórzy wiedzieli nawet we wzroście kursu franka pożywkę dla polityków, startujących w tegorocznych wyborach. Tymczasem minął miesiąc i...

- Niewidzialna ręka rynku zakpiła ze wszystkich. Od czasu styczniowego "czarnego czwartku" wiele się zmieniło. Cena franka spadła do poziomu 3,85 zł, banki uwzględniają ujemny LIBOR, który w lutym spadł do minus 0,90 procent, obniżają też tak zwany spread - kurs, po którym instytucje finansowe przeliczają raty franków na złotówki, jest zdecydowanie bliżej wartości rynkowej niż dotychczas - mówi Mikołaj Fidziński z Comperia.pl.

Co to dokładnie oznacza? Comperia analizuje modelowy kredyt na 300 tysięcy złotych, zaciągnięty w 2008 roku, gdy pożyczki denominowane we frankach były wyjątkowo popularne. Z danych na 19 lutego rata takiego kredytu powinna wynosić 1.914 złotych. W styczniu, gdy kurs franka dochodził do 4,45 zł, a stawka LIBOR wynosiła minus 0,56 procent, wysokość raty osiągała pułap 2.235 złotych. Dla porównania w grudniu, jeszcze przed skokiem kursu franka, ale przy mniej korzystnym LIBOR, ten sam kredyt miesięcznie pochłaniał 1.954 zł.

- Nie ma żadnego powodu, żeby o frankowiczów dbać bardziej, niż się dba. Jeżeli banki zobowiązały się, że nie będą brać większych rat niż przed "czarnym czwartkiem", to czego chcieć więcej - ostro komentuje profesor Stefan Krajewski, ekonomista z Uniwersytetu Łódzkiego. - Jeżeli ktoś brał kredyt na kilkadziesiąt lat, to trzeba było z jego strony skrajnej naiwności, żeby sądzić, że kurs franka może być tylko i wyłącznie korzystniejszy. Rozumiem, że ludzie walczą o swoje, zwłaszcza kiedy zobaczyli w styczniu, jak kurs franka nagle wystrzelił. Zaczęli wtedy głośno krzyczeć, że coś im się należy, ale moim zdaniem nie należy się nic poza tym, co już zaoferowano - dodaje Krajewski.

Piotr Kuczyński, analityk Xelion, potwierdza, że wysokość miesięcznej raty nie jest problemem, bo faktycznie jest ona porównywalna albo nawet niższa niż w ostatnich miesiącach. Natomiast problem dotyczy ogólnej kwoty zadłużenia.

Takiego samego zdania jest Mikołaj Fidziński z Comperii, według którego obawy o to, że frankowiczom zabraknie pieniędzy na spłatę rat, są dziś takie same jak przez ostatnich kilka lat. A z danych Biura Informacji Kredytowej wynika, że w 2014 roku zaledwie 1,2 procent kredytów w CHF było uznanych za przeterminowane powyżej 90 dni.

- Nie można jednak uznać tematu sytuacji frankowiczów za zamknięty. Nadal dramatycznie wygląda bowiem poziom ich zadłużenia. Osoby, które w wakacje 2008 roku zaciągały kredyty we frankach przy kursie rzędu 2 zł, są obecnie, w przeliczeniu na złote, winne 70 procent więcej niż pożyczyły. Przykładowo, kredyt na równowartość 300 tys. zł, po ponad sześciu latach rzetelnej spłaty, zmienił się w dług przekraczający pół miliona złotych! - zaznacza Mikołaj Fidziński.

Piotr Brzózka

Co z tym frankiem

We wtorek kurs franka szwajcarskiego wynosił 3,87 zł. Rekordowy pułap zanotowany w styczniu to 5,19 zł. Tuż przed uwolnieniem kursu przez szwajcarski bank centralny CHF kosztował 3,57 zł.

W Polsce udzielono około 560 tysięcy kredytów we frankach. Biorąc pod uwagę, że pożyczki często zaciągały pary, różne źródła podają, że liczba frankowych kredytobiorców wynosi od 700 do 900 tysięcy osób.

Kredyt we frankach był szczególnie popularny w przededniu światowego kryzysu finansowego, który nastał w 2008 roku. W szczytowym momencie kurs franka wynosił 2 zł. Mało kto brał pod uwagę, że w przyszłości może kosztować 3, 4, a nawet 5 zł.
Z każdym wzrostem kursu franka rosły raty, a konstrukcja kredytów sprawiała, że po przeliczeniu na złotówki rosło łączne zadłużenie kredytobiorców. Dlatego wiele osób ma dziś większy dług niż ten, który zaciągnęli.

Związek Banków Polskich od dwóch miesięcy szuka rozwiązań, które mogą ulżyć kredytobiorcom. Banki zgodziły się m.in. uwzględniać ujemną stawkę LIBOR (stawka oprocentowania depozytów i kredytów na rynku między bankowym w Londynie, od której zależy wysokość rat we frankach). Dziś podczas Forum Bankowego mają paść kolejne propozycje.

Piotr Brzózka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.