Gimnazjum nr 5 w Skierniewicach: szansa czy zagrożenie?
- Ignorancja władzy jest olbrzymia - mówiła radna Beata Jabłońska na komisji oświaty rady miasta. - Nie dopuszczę, aby absolwent mechanika i budowlanki zniszczył Prusa - wtórował jej radny Leszek Trębski.
Nauczyciele z LO im. B. Prusa nie rozumieją pośpiechu, z jakim władze miasta tworzą przy ich placówce Gimnazjum nr 5 - krótko przed uruchomieniem naboru uczniów do szkół, dwa miesiące przed maturą. Gimnazjum z jedną 26-osobową elitarną klasą ma ruszyć już od września.
Nauczyciele nie rozumieją też, dlaczego o utworzeniu gimnazjum dowiadują się z mediów, a nie od decydentów. Nie rozumieją wreszcie tego, że nikt ich o zdanie nawet nie zapytał, a wiceprezydent ds. oświaty Jarosław Chęcielewski, odwiedzając szkołę w grudniu, o rewolucyjnym pomyśle nawet się nie zająknął.
- Czujemy się całkowicie pominięci i to nas boli najbardziej - mówi jeden z nauczycieli LO im. B. Prusa. - Sprawa jest postawiona w ten sposób, że "jego wizja, a nasza misja". Nie mamy nic do powiedzenia.
Bo tak naprawdę nie było okazji do merytorycznej dyskusji, a komisja oświaty RM Skierniewice, która odbyła się w miniony poniedziałek z udziałem zainteresowanych, nie spełniła niczyich oczekiwań. Obrońcy 115-letniej tradycji LO żarliwie jej bronili, przedstawicielka nauczycieli odczytała list, z którego nic nie wynikało, a ZNP okazało oburzenie, że o niczym nie wie. Emocjonalnie wypowiedziała się rada rodziców oraz samorząd uczniowski, ten ostatni wskazując na przepełnione korytarze i zbyt małą szatnię.
Komisja stała się natomiast polem do popisu radnych: Beaty Jabłońskiej i Leszka Trębskiego, którzy zarzucili obecnej władzy ignorancję, brak konsultacji ze środowiskiem oświatowym, brak merytorycznego przygotowania członków komisji do podjęcia decyzji o utworzeniu gimnazjum.
- Kto z państwa zna się na oświacie? - pytała radna Jabłońska komisję. - To nie rankingi, zwłaszcza "Perspektyw", są miarodajne, a edukacyjna wartość dodana, bo to nie sztuka nauczyć orła dobrze latać. Przy Batorym lub Staszicu w Warszawie nie ma zespołów szkół, są tylko licea. Poza tym obecna władza nie bierze pod uwagę, że nauczyciele w innych gimnazjach mogą stracić pracę. Proszę wycofać ten projekt i zacząć liczyć się ze środowiskiem.
Nie przebierał w słowach i radny Trębski.
- Jeśli nowym władzom chodzi tylko o zmianę dyrektora to apeluję do dyrektor Leśniewicz, by zrezygnowała ze stanowiska - mówił. - Nie dopuszczę, aby absolwent mechanika i budowlanki zniszczył 115-letnią tradycję LO im. B. Prusa i mówię to jako absolwent tego liceum. Jeśli chcecie eksperymentować, to proponuję Zespół Szkół nr 3, to duża szkoła i tam też jest liceum. Miarą wielkości człowieka jest przyznanie się do błędu i wycofanie się z niego.
Potem Leszek Trębski stwierdził, że jest zbulwersowany zachowaniem wiceprezydenta, „któremu się chyba audytorium pomyliło”. – Nigdy jeszcze nie słyszałem takiej połajanki w stosunku do nauczycieli, pan nie mówi do swoich kolegów z rady – skwitował.
Wiceprezydent Jarosław Chęcielewski spokojnie odpierał zarzuty i ataki. Jest przekonany, że pomysł utworzenia dwujęzycznego Gimnazjum nr 5 jest strzałem w dziesiątkę.
- Utworzenie takiego gimnazjum przy LO im. B. Prusa jest dla tej placówki wyróżnieniem, a nie karą - podkreśla. - Byłoby to pierwsze dwujęzyczne gimnazjum w Łódzkiem. Uważam, że zdecydowanie podniosłoby poziom nauki w Prusie, choć oczywiście nie chcę przez to powiedzieć, że ten poziom jest niski - zastrzega. - Poza tym nauczyciel mógłby przez sześć lat, a nie przez trzy, kształcić ucznia. Powinniśmy podnosić jakość kształcenia i wzmocnić motywację kadry pedagogicznej. Nie skupiajmy się na sobie – tu zwrócił się do nauczycieli – tylko na uczniach, by mogli osiągnąć jeszcze lepsze wyniki.
Jak funkcjonowanie gimnazjum miałoby wyglądać w praktyce?
Wiceprezydent wyjaśnia: na początek w gimnazjum, do którego trafiliby najlepsi uczniowie - decydowałby konkurs świadectw, wyniki egzaminu w klasie szóstej, ukończenie szkoły z wyróżnieniem oraz dodatkowe punkty za każdy laur olimpijski - uczono by dwóch języków obcych. Byłby to angielski oraz do wyboru niemiecki lub rosyjski.
Z czasem, po 2-3 latach, kiedy kadra nauczycielska zostanie przeszkolona, gimnazjum przekształciłoby się w dwujęzyczne, gdzie językiem wykładowym byłby angielski. Oznaczałoby to, że matematyka, biologia czy geografia byłyby wykładane w języku angielskim.
Czy to również rodzi obawy nauczycieli LO im. B. Prusa? Niewykluczone, bo oznacza to, że obecni nauczyciele musieliby podjąć bardzo duże językowe wyzwanie.
– Czy zechciałaby uczyć biologii po angielsku? – pytamy Iwonę Leśniewicz, dyrektor LO im. B. Prusa, biologa z wykształcenia.
– A skądże – mówi.
– A inni nauczyciele? – dopytujemy.
– Nie wiem, nie pytałam – słyszymy.
– Czego jako nauczyciele, najbardziej się obawiacie?
– My się niczego nie obawiamy, my po prostu nie mamy żadnej informacji – podkreśla Iwona Leśniewicz. - Że pan wiceprezydent przyszedł z gotowym statutem? Ja osobiście dostałam go w piątek, dwa dni przed komisją oświaty. Na pewno będą problemy organizacyjne. Poza tym uważamy, że taki projekt mógłby mieć uzasadnienie, gdyby szkoła upadała, a tak nie jest. Dokształcanie nauczycieli, by byli dwujęzyczni? To wcale nie jest takie proste. Elitarna klasa? Elitarne klasy są antywychowawcze, to już zostało przerobione.
Dyrektor zespołu szkół, albo jak woli wiceprezydent Jarosław Chęcielewski, Gimnazjum i Liceum im. B. Prusa w Skierniewicach, miałby być wybrany w drodze konkursu.
Czy dyrektor Leśniewicz w nim zechce wystartować? – Nie wiem – mówi krótko szefowa Prusa.
Opozycja w osobach Beaty Jabłońskiej i Leszka Trębskiego jest jednak przekonana, że nowy dyrektor jest już wyłoniony, i że całe zamieszanie wynika właśnie z konieczności wymiany szefa placówki „na swojego”. Zdaniem radnej Jabłońskiej mówi się o czterech nazwiskach. Wiceprezydent uśmiecha się jednak, gdy słyszy te zarzuty. – Ja nie wiem, kto będzie dyrektorem, to śmieszne – mówi. – Nowego szefa wyłoni konkurs.
Śmiech zebranych na sali wywołała także informacja, że liczba uczniów, którzy od września rozpoczęliby naukę w elitarnym gimnazjum, wynosi – zgodnie z wytyczoną rejonizacją nowej szkoły czyli ulicą Lelewela – jeden. Słownie jeden.
– To nie ma znaczenia – podkreśla Jarosław Chęcielewski. – By dostać się do tej klasy i tak trzeba spełniać inne kryteria. Poza tym nie usłyszałem od nauczycieli najważniejszego: dlaczego nie mogą pracować z gimnazjalistami? Chciałbym usłyszeć merytoryczną odpowiedź.
***
Wbrew temu, co mówiła radna Beata Jabłońska, najlepsze licea też mają gimnazja.
Regina Lewkowicz, dyrektor XIV LO im. Stanisława Staszica w Warszawie, które w tegorocznym rankingu "Perspektyw" zajęło pierwsze miejsce w kraju i od lat może pochwalić się tzw. Złotą Tarczą, informuje, że przy jej szkole od początku reformy oświatowej, czyli od 1999 roku funkcjonuje gimnazjum. LO razem z Gimnazjum nr 13 im. Stanisława Staszica tworzą Zespół Szkół nr 82. - Jest to gimnazjum rejonowe, bardzo liczne, które w sumie liczy 18 oddziałów - mówi. - Wielu uczniów gimnazjum kontynuuje później naukę w naszym liceum i wiem, że uczniowie chwalą sobie taką możliwość.
Dyr. Lewkowicz zwraca uwagę, że gimnazjaliści ucząc się w pobliżu licealistów, szybciej dorośleją i poważniej podchodzą do swoich obowiązków szkolnych.