Gorycz porażki Leszka Trębskiego
Na samym początku wydawało się, że prezydent wygra. Z dwóch pierwszych komisji napłynęły wyniki korzystne dla Leszka Trębskiego, co zebrani przywitali gromkimi brawami. Potem było już tylko gorzej.
Gdy już było wiadomo, że prezydent wybory jednak przegrał, w niewielkiej salce Fundacji Chodźmy Razem przy ulicy Mszczonowskiej zapanowała martwa cisza. Sam Leszek Trębski przed godziną 22 pojawił się na chwilę w drzwiach sali, ale szybko się wycofał. W oddzielnej salce, niemal samotnie, przeżywał porażkę. Obok salki stał zastawiony stół, ale nikt nie miał chęci niczego kosztować.
Gdy wyniki przestały napływać, Leszek Trębski poprosił dziennikarza "ITS" o numer telefonu do Krzysztofa Jażdżyka i złożył mu gratulacje, deklarując pełną współpracę.
Potem zwrócił się do garstki osób pozostałych na sali (niektórzy wymykali się, gdy wyniki wyborów były już przesądzone) z krótkim przemówieniem.
- Jesteśmy drużyną i nadal będziemy pracować na rzecz miasta, tyle, że już w opozycji - mówił.
Gdzie się podziali przyjaciele prezydenta Leszka Trębskiego?