Groza na religii
Uczniowie szóstej klasy obejrzeli podczas katechezy film dokumentalny. Część rodziców opacznie zrozumiała zamysł katechetki.
O sytuacji w Zespole Sportowych Szkół Ogólnokształcących zaalarmowała nas Czytelniczka.
- Katechetka puściła dzieciom horror pt. „Egzorcyzmy Emily Rose”. To przecież film dla osób powyżej 16. roku życia, a oglądały go dzieci w szóstej klasie szkoły podstawowej! Jakie walory edukacyjne ma taki film i dlaczego dzieci mają takie rzeczy oglądać! - mówiła wzburzona.
Sławomira Wenus, dyrektor ZSSO, od razu po otrzymaniu informacji od rodziców poprosiła katechetkę o wyjaśnienia.
Nauczycielka religii jest zaskoczona zamieszaniem, tym bardziej, że dzieciom nie puszczała filmu grozy.
- To nie był żaden horror, tylko film dokumentalny emitowany w TVP 2 - tłumaczy kobieta. - Nie było tam kadrów z „Egzorcyzmów Emily Rose” poza jednym zdjęciem, kiedy bohaterka jest piękną, młodą dziewczyną. Oczywiście obejrzeliśmy tylko fragment filmu dokumentalnego - dodaje.
Katechetka wyjaśnia, że temat egzorcyzmów podjęła na wyraźną prośbę dzieci. Zdecydowała się na przedstawienie m.in. kilku fragmentów rozmów z księdzem, który tłumaczył to zjawisko oraz ze starszą kobietą.
- Przecież nie można straszyć dzieci - mówi nauczycielka. - Podczas lekcji żaden z uczniów nie sygnalizował, że coś jest nie tak. Powiedziałam, że film jest nagrywany na podstawie prawdziwych wydarzeń i dokumentów, i że to jedyny film, gdzie reżyser za zgodą Watykanu skorzystał z taśm nagrywanych przez księdza egzorcystę.
Nauczycielka dodaje, że toczy się proces beatyfikacyjny Anneliese Michel, której życiorys stał się kanwą dla wspomnianego filmu. - Nie było tam niczego, dosłownie niczego niewłaściwego - podkreśla.
Doszło więc do zwykłego nieporozumienia?
- W każdej sytuacji dobrze by było, gdyby rodzice więcej rozmawiali ze swoimi dziećmi - mówi Sławomira Wenus. - Gdyby ten temat został w domu bardziej zgłębiony, rodzic wiedziałby, że nic takiego się nie wydarzyło.
Swoim spostrzeżeniem dzieli się z nami inna nauczycielka.
- Radzę rodzicom, żeby nie zawsze we wszystko wierzyli dzieciom i w razie wątpliwości zapytali nas, nauczycieli - mówi anonimowo jedna z nauczycielek ZSSO. - Zapewniam, że także my nie zawsze wierzymy w to, co dzieci mówią o swoich domach - kwituje.