Humanista z lutownicą
Stare radia to jego pasja, jedna z wielu, bo jak mówi jego druga żona Aleksandra, zbiera i kolekcjonuje wszystko.
Zegarki? Proszę bardzo. Stare żelazka? Czemu nie.
– Smykałkę do elektroniki miałem od małego, w ósmej klasie podstawówki zbudowałem wzmacniacz lampowy do gitary. I to nic, że gitary nie miałem, ale wzmacniacz zrobiłem. Wszystko sam, łącznie z chassis z blachy i obudową ze sklejki obitą czarną dermą. Samouk jestem – zdradza Tadeusz Roszkowski.
Mając wykształcenie humanistyczne, mógłby zadziwić niejednego inżyniera, jak na przykład swojego starszego brata.
– Na studia wybierałem się do Koszalina na elektronikę, ale brat mnie wyśmiał i powiedział, żebym wybił to sobie z głowy, bo nie dam rady z fizyki. Poszedłem więc do szkoły nauczycielskiej, a on został inżynierem… i ma dwie lewe ręce do elektroniki. Natomiast ja, humanista, złota rączka. Mam z tego satysfakcję – Tadeusz Roszkowski śmieje się na to wspomnienie i pokazuje swoje skarby: stare odbiorniki radiowe, które kupuje na pchlich targach, wyciąga ze śmietników i pieczołowicie naprawia.
Wolny czas dzieli między dom, pracę radnego, rodzinę i warsztat. Pomaga mu to w walce z rakiem, właśnie dochodzi do siebie po poważnej operacji i trzech chemioterapiach.
– Jeszcze coś zrobię dla Skierniewic i nie dam się wyeliminować – zapewnia radny, który do Skierniewic trafił za kiecką.
Urodzony w 1953 roku w Wałczu, swoją pierwszą żonę Elżbietę poznał na uczelni w Słupsku. Ona była na polonistyce, on studiował rusycystykę i jak mówi ze śmiechem, tak się narodziła przyjaźń polsko-radziecka. Trzeba trafu, panna była ze Skierniewic i tak w 1976 roku Tadeusz Roszkowski „za kiecką przyleciał” do centralnej Polski. Z pierwszego małżeństwa ma dwóch synów i córkę oraz czworo wnucząt. A córka swojego męża też z Wałcza przywiozła…
***
Swoją pierwszą pracę rozpoczął w SP w Pszczonowie w gminie Maków, skąd po ośmiu latach został przeniesiony do Łyszkowic na stanowisko wicedyrektora gminnej szkoły zbiorczej. Jak mówi, był wtedy najmłodszym dyrektorem szkoły w Polsce.
Potem trafił do Skierniewic, na stanowisko wizytatora w kuratorium.
– Przeszedłem w szkolnictwie wszystkie szczeble i w 1985 roku zostałem powołany na dyrektora SP nr 8 w Skierniewicach. Skończyłem tam budowę boiska, ogrodzenia, ale po ośmiu latach władza mi podziękowała – Tadeusz Roszkowski kwituje ten okres stwierdzeniem „że Solidarność nie trawiła Roszkowskiego”.
W 1992 roku rozpoczął pracę w budowlance, ucząc rosyjskiego i przysposobienia obronnego, a niecałe trzy lata później został dyrektorem ZSZ nr 3. W lutym 2000 roku na otwarciu nowego budynku pod lasem przecinał wstęgę. I tam, po 31 latach pracy, doczekał emerytury.
To jego czwarta kadencja w samorządzie. Do walki o mandat radnego po raz pierwszy stanął po odwołaniu ze stanowiska dyrektora w SP nr 8, bo jak mówi, po tej porażce chciał sprawdzić, czy ludzie mają do niego zaufanie. Mieli.