Instytucje państwowe stoją po stronie zagranicznych banków a nie "frankowiczów"
Rozmowa z Krzysztofem Oppenheimem z Oppenheim Enterpreise firmy pośrednictwa: kredytowego i nieruchomościowego
Złożył Pan, na ręce Ministra Finansów i Prezesa ZBP własny projekt pomocy frankowiczom - frankopiryna. Z jakim odzewem się Pan spotkał z obu tych instytucji?
Na ten moment uzyskałem informację, że na "pierwszy ogień" pójdą propozycje rządowe, czyli rekomendacje Ministra Gospodarki Janusza Piechocińskiego przedstawione pod koniec stycznia br.
Proszę jeszcze raz w skrócie przybliżyć najważniejsze założenia Pańskiego pomysłu?
Uważam, że jak najszybciej trzeba przewalutować kredyt bo jest to "tykająca bomba".
Jaki ma Pan zatem pomysł na przewalutowanie?
Co do kursu przewalutowania: tworząc frankopirynę założyłem, że kierujemy się zasadami sprawiedliwości społecznej. Zgodnie z Rekomendacją S, która obowiązywała od 1 lipca 2006 roku, banki powinny wziąć pod uwagę ewentualny wzrost kursu franka o 20 proc. w stosunku do dnia uruchomienia. Taką informację dostał także klient, tak też banki liczyły zdolność kredytową. Skoro tak: odpowiedzialność kredytobiorcy powinna obowiązywać do poziomu kursu franka 120 proc. jego ceny wobec złotówki z dnia uruchomienia kredytu. Przewalutowanie nie może być działaniem zrobionym "na oko".
Jak Pan ocenia dotychczasowe działania rządu oraz ZBP i KNF w sprawie "frankowiczów"?
Niestety, instytucje te stoją po stronie banków. Propozycję pana Andrzeja Jakubiaka, czyli przewalutowanie kredytów po kursie uruchomienia wraz z wyrównaniem spłaconych kwot do kredytów złotówkowych jest mało poważne. Nie ma to nic wspólnego z poważną propozycją rozwiązania problemu, raczej jest to pokazanie: a widzicie, "frankowicze" - próbujemy Wam pomóc.
Czy, Pańskim zdaniem, rzeczywiście czeka nas zalew pozwów?
Raczej - ocean pozwów... Straty będą ogromne dla każdego "frankowicza", jeśli nie zostaną oni ugłaskani odpowiednim systemowym rozwiązaniem.
W pozwach można jeszcze jedną rzecz kwestionować: błędy banku w ocenie ryzyka. Mając na względzie, że - zgodnie z prawem bankowym - kredyt nie może zostać udzielony osobie nie posiadającej zdolności kredytowej, bank źle założył maksymalny wzrost kursu franka o 20 proc. a nie 100 proc. (tak była liczona zdolność kredytowa). Spowodowało to udzielenie kredytu osobom, które takiej zdolności nie posiadały.