Instytut Ogrodnictwa znów w niepewności jutra
Kilka miesięcy temu z instytutu, będącego jednym z największych pracodawców w regionie, zwolniono około 20 osób. Teraz pracownicy znów boją się utraty pracy.
Dyrektor zakładu, prof. dr hab. Franciszek Adamicki, tłumaczył wówczas, że powody takiego stanu rzeczy są dwa: pierwszy to budżet niższy o 19 procent od ubiegłorocznego, drugi to zakończenie pięciu zadań, realizowanych w ramach programu wieloletniego 2008 - 2014. Obecne wyjaśnienia są podobne, a w głosie dyrektora słychać wyraźne zniecierpliwienie.
- Na decyzję rządu w sprawie przyznania środków finansowych dla Instytutu Ogrodnictwa czekam od wielu miesięcy, ale jak się okazuje, wciąż są ważniejsze sprawy niż nauka, choćby strajki rolników czy działania wojenne na Ukrainie - mówi prof. dr hab. Franciszek Adamicki. - A my wciąż nie wiemy, na czym stoimy.
Otrzymaliśmy na pewno dotację statutową z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, ale też nie wiemy, ile. Informacja będzie na przełomie lutego i marca. Z kolei nasz wniosek, dotyczący wieloletniego programu na lata 2014 - 2020 pn. "Działania na rzecz poprawy konkurencyjności i innowacyjności sektora ogrodniczego z uwzględnieniem jakości i bezpieczeństwa żywności oraz ochrony środowiska naturalnego" wciąż nie poszedł na posiedzenie rządu.
Sprawą finansowania instytutu zajmują się również posłowie, m.in. Mirosław Maliszewski (PSL), jednocześnie szef Związku Sadowników RP czy Dorota Rutkowska (PO) ze Skierniewic.
- Pilotuję ten temat wraz z Kazimierzem Plocke, sekretarzem stanu w Ministerstwie Rolnictwa i uważam, że wszystko jest na dobrej drodze - mówi poseł Rutkowska. - Projekt uchwały Rady Ministrów powinien trafić na posiedzenie rządu w przyszłym tygodniu i pieniądze powinny być przyznane m.in. skierniewickiemu instytutowi.
Obawy o utratę pracy mają głównie szeregowi pracownicy. Pracownicy naukowi mogą liczyć na udział w różnego rodzaju grantach i projektach, nawet będąc na emeryturze.