Jabłkowe gusta Polaków
Z dr Dorotą Kruczyńską, pomologiem, pracownikiem Instytut Ogrodnictwa w Skierniewicach, rozmawiamy o jabłkowych gustach Polaków.
Jakie jabłka najbardziej lubią Polacy?
- Słodkie, jędrne, chrupiące, wybarwione na czerwono i aromatyczne.
Brzmi banalnie, ale rozumiem, że są to preferencje potwierdzone badaniami?
- Oczywiście. Powyższe preferencje zostały potwierdzone międzynarodowym projektem unijnym realizowanym przez obecny Instytut Ogrodnictwa w Skierniewicach przez ostatnich kilka lat. Badane były preferencje smakowe mieszkańców danego kraju lub regionu Europy. Do tej pory funkcjonował stereotyp, że Polacy wolą jabłka kwaśne. Dzięki projektowi został on obalony - wśród 16 krajów, które wzięły udział w projekcie, tylko mieszkańcy północnych Niemiec wolą jabłka kwaśne. My mamy podobne gusta smakowe jak południowa Europa, czyli Włochy, Hiszpania czy Francja. Jabłka kwaśne preferujemy, o ile używane są one w kuchni, np. do szarlotek.
Jakie odmiany kupujemy najchętniej?
- Jonagold, Golden Delicious, Gala, Idaret, Szampion czy Fuji. Chętnie kupowane są jabłka słodko-kwaśne typu Ligol, Lobo czy Paulared.
A dlaczego wolimy jabłka twarde niż miękkie oraz czerwone, a nie innego koloru?
- Może to banalne stwierdzenie, ale jedną z przyczyn akceptacji twardych jabłek jest poprawa stanu uzębienia Polaków. Jeśli chodzi o wybarwienie to konsument, a obecnie to on rządzi rynkiem, woli kolory zdecydowane. Stąd w Polsce jest to jabłko o rumieńcu intensywnie czerwonym, ale już na Zachodzie wyraźnie paskowanym. Choć ostatnio widzę w telewizyjnych reklamach jabłka zielone, które zwykle kojarzą się ze smakiem kwaśnym. Tymczasem sporo odmian, choćby Golden Delicious, Mutsu czy Kosztela, mimo zieleni, jest bardzo słodkich.
Właśnie, Kosztela. Tę odmianę często wspominają starsi ludzi przywołując jej smak znany z dzieciństwa... Czy fakt, że obecnie producent czy szkółkarz podąża za gustem konsumenta nie sprawi, że za chwilę pewne odmiany znikną z rynku wyparte przez te bardziej pożądane?
- Żadna odmiana nie znika całkowicie, gdyż w banku genów, a taki funkcjonuje też w skierniewickim Instytucie Ogrodnictwa, znajdują się drzewa większości odmian uprawianych kiedyś w naszym kraju. W miarę potrzeb zawsze można wrócić do każdej z nich. Tak stało się m. in. w przypadku odmiany Reneta Złota i wielu innych.
[b]A co do odmian kiedyś uprawianych to popyt na nie nie zawsze jest tak duży, jak deklarują konsumenci.
Jabłka ze starych sadów są zdrowsze, bardziej ekologiczne, chętniej zjadane? [/b]
- I tak, i nie. Nie można powiedzieć, że jabłko z przydomowego sadu posadzonego jeszcze przez pradziadka, jest zdrowsze od produkowanego w intensywnych sadach IPO czy ekologicznych. Z pewnością nie stosuje się w nich środków chemicznych. Często jednak takie drzewa nie są odpowiednio pielęgnowane, co może doprowadzić do pojawienia się chorób grzybowych powodujących gnicie. W nadgniłych owocach mogą występować mykotoksyny, na przykład patulina, która jest substancją rakotwórczą. Nawet jeśli się wykroi tę nadgniłą część, jak to niektórzy czynią. Ale stare odmiany też będą miały swoje pięć minut - Instytut Ogrodnictwa jest jednym z partnerów w międzynarodowym projekcie, którego wniosek został niedawno złożony do oceny. Jego celem będzie wykorzystanie najbardziej cennych właściwości starych odmian jabłoni i gruszy we współczesnej hodowli. Np., by były one bardziej aromatyczne czy odporne.
Wróćmy do projektu ISAFRUIT.
- Głównym jego celem było zwiększenie spożycia jabłek oraz brzoskwiń. Badaliśmy nie tylko preferencje konsumentów, ale prowadziliśmy też badania nad możliwością powstania nowych produktów, choćby chipsów, owoców suszonych, soków mętnych, smoothie. Poszły za tym kampanie reklamowe w poszczególnych krajach propagujące zdrowe odżywianie. W Polsce też takie kampanie były przeprowadzone, choć do jabłek nie trzeba przekonywać.
Rozmawiała Agnieszka Kubik