Jak w Skierniewicach witano 11 listopada 1918
W jaki sposób mieszkańcy Skierniewic rozbrajali Niemców 11 listopada 1918 roku czyli 98 lat temu.
W tym dniu zebrali się w domu Władysława Strakacza, naczelnika Ochotniczej Straży Pożarnej przy ul. Przyrynek (obecnie ulica Jagiellońska) miejscowi działacze celem omówienia aktualnej sprawy czyli rozbrojenia Niemców. Przewodniczył zebraniu Jerzy Ostrowski, właściciel majątku Dębowa Góra.
W jednodniówce OSP z 1930 roku dzień ten został tak opisany:
"Na tym zebraniu postanowiono niezwłocznie przystąpić do rozbrojenia Niemców, przedtem jednak próbowano się z nimi porozumieć, by dobrowolnie oddali broń.
Równocześnie postanowiono zaalarmować straż i użyć jej do rozbrojenia. Gdy Niemcy odmówili złożenia broni, straż zajęła ratusz i rozbroiła znajdujący się tam niemiecki oddział.
Po zajęciu ratusza naczelnik podzielił straż na 3 oddziały, z których jeden ruszył na koszary, drugi na magazyny wojskowe, a trzeci na stację kolejową.
Równocześnie rozbrajano pojedynczych Niemców w mieście. Po kilku godzinach zajęto wszystkie obiekty wojskowe z wyjątkiem cesarskiego pałacu, który był silnie obsadzony karabinami maszynowymi. Jednocześnie naczelnik straży przeprowadził mobilizację wszystkich rezerwowych mężczyzn, których po uzbrojeniu wcielono do straży. Przy ich pomocy, jak również 13. krakowskiego pułku piechoty jadącego transportem przez Skierniewice, nocą z 11 na 12 listopada zdobyto pałac."
Rankiem 12 listopada Skierniewice były już całkowicie wolne od najeźdźców, do czego przyczyniła się przede wszystkim straż ogniowa. Po rozbrojeniu okupanta straż pełniła w mieście służbę bezpieczeństwa aż do lutego 1919 roku."
Obok straży pożarnej do akcji masowo włączyła się młodzież szkolna dowodzona przez członków tajnej Polskiej Organizacji Wojskowej. Prawie wszyscy uczniowie klas starszych należeli do POW. Z Liceum i Gimnazjum im. B. Prusa w rozbrajaniu brało udział około 200 uczniów.
F. Janus w 1938 roku tak to opisywał:
"Uczniowie kierowani przez POW podzieleni na plutony pomaszerowali do koszar, rozbrajając po drodze Niemców i odsyłając do pałacu, jako punktu zbornego dla nich. Rozbrajaniem kierował pułkownik Kunicki. Jedynym momentem grożącym rozlewem krwi był zatarg o broń pozostawioną w pałacu, której Niemcy nie chcieli wydać domagając się wyjazdu do kraju z bronią. Dopiero dzięki pomocy regularnego wojska niemieccy żołnierze ustąpili i broń wydali.
Plutony uczniowskie pełniły służbę z zapałem, a nawet brały udział w ekspedycjach do Aleksandrowa i Żyrardowa…"
Stefan Makarowski w jednodniówce harcerskiej z 1938 roku wydanej z okazji 25-lecia powstania harcerstwa w Skierniewicach wspomina, że w dniu 11 listopada czynny udział w rozbrajaniu Niemców brali także harcerze, po czym przez kilka dni trzymali wartę na dworcu i przy obiektach kolejowych. Jeden z plutonowych I drużyny Aleksander Heinrich był nawet komendantem dworca.
Dzień ten zapadł w pamięci jednej z sióstr zakonnych, opiekujących się wówczas skierniewickim szpitalem. Siostra Florentyna Kossakowska w swoim pamiętniku wspominała:
"Chwila rozbrojenia 11 listopada 1918 roku to przykra chwila dla Niemców. Kilkoletni władca miasta hrabia Krajchef z tłomokiem w ręku, wraz z wieloma dygnitarzami niemieckimi, byli pieszo odstawieni do stacji kolei i w wagonach pociągu towarowego przesłani do vaterlandu."