Jej koty kupuje cały świat [GALERIA]
Justyna Kulig ze Skierniewic prowadzi jedną z nielicznych hodowli kotów brytyjskich długowłosych. Jej złote i srebrne brytyjczyki podbijają serca miłośników rasy na całym świecie.
Życie pod jednym dachem z sześcioma kotkami, dwoma kocurami i kociętami (w tej chwili czternastoma) - to codzienność Justyny Kulig, anglistki z Zespołu Szkół Zawodowych nr 1 w Skierniewicach.
Kobieta prowadzi hodowlę kotów brytyjskich długowłosych srebrnych cieniowanych i złocistych.
W domu kot być musi
W domu Justyny koty były od zawsze. Jako mała dziewczynka przynosiła do domu zwykłe dachowce, często chore, ze złamaną łapką. Nie wyobrażała sobie, żeby w jej dorosłym życiu nie było kota. Zaczęło się od brytyjskiego krótkowłosego liliowego, później kobieta zakochała się w brytyjskich długowłosych. Pomysł o hodowli zrodził się dużo później.
- Najpierw musiałam urodzić i odchować dzieci - śmieje się Justyna. - Pierwsza do hodowli trafiła srebrna koteczka z Polski, po kilku miesiącach dołączył kocurek z Czech. I tak stopniowo dorobiłam się dwóch kocurów i sześciu kotek. Mąż mi mówi, że dom nie jest z gumy, ale mi się jeszcze marzy złocisty, długowłosy kocur z Czech...
Własna hodowla to przede wszystkim masa obowiązków. Rodzina wstaje rano. Najpierw sprzątanie w kuwetach, karmienie i czesanie kotów. Najwięcej pracy jest przy kociętach. - Do maluchów wstajemy w nocy co trzy godziny - opowiada Justyna. - Trzeba nakarmić je ciepłym kozim mleczkiem, wymasować brzuszki. Czasami kotka sama sobie radzi, ale kiedy ma więcej kociąt, albo jedno jest słabsze od innych, potrzebuje naszej pomocy - dodaje.
Codzienność hodowcy
W skierniewickiej hodowli kocury są trzymane osobno. Spotykają się z kotkami w określonym czasie i celu.
- Kotka ma kocięta tylko raz do roku, a przy kojarzeniu kotów najważniejsza jest genetyka - mówi Justyna. - Żeby uzyskać oczekiwany kolor trzeba zgłębić kocie rodowody. Bardzo ważna jest też wiedza, którą uzyskuję od przyjaciół hodowców. Do tego specjalistyczne książki i doświadczenie, którego się z czasem nabywa.
- Od dwóch lat próbuję uzyskać srebro z czekoladą cieniowane - wyznaje kobieta. - Jestem już bardzo blisko uzyskania tego koloru...
Kotki dobrze się ze sobą dogadują. Kiedy przychodzi czas na gody kojarzonej parze zaloty zajmują 3-4 dni. Maluchy przebywają w domu przynajmniej 14 tygodni. Do nowych właścicieli trafiają z rodowodem, po sterylizacji, z pełnym pakietem szczepień, odrobaczeń, czipem i paszportem - jeśli wędrują poza granice Polski.
Dom jest dla kotów
Właścicielka hodowli przyznaje, że w domu rządzą koty, a ludzie mogą się do nich co najwyżej dostosować.
- Firanki mamy jednorazowe, dostosowaliśmy też do kotów meble. Dorosłe koty nie mają takich zapędów, ale kocięta niszczą. Mamy to wkalkulowane. Jak się nam znudzi - zmieniamy - śmieje się.
Kotki mieszkają w pokojach, śpią z dziećmi. Tak naprawdę są wszędzie. - Tylko kocury muszą mieć swoje własne pomieszczenie, ale jest dobrze wyposażone. Latem siedzą w wolierze. Odwiedzający nas goście dziwią się, że ładnie u nas pachnie, bo przy tylu kotach spodziewają się, że coś będzie czuć.
Od Azerbejdżanu do Korei
Srebra i złota Justyny są w wielu miejscach. Trafiły do Francji, Szwajcarii, Norwegii, Turcji, Wietnamu czy Korei Południowej.
- Śmiejemy się, że nasze koty są wszędzie - mówi Justyna. - Teraz mamy z mężem plan odwiedzenia naszego przyjaciela w Wietnamie, który kupił od nas kota.
Kobieta pamięta wszystkie kocięta. Wie, gdzie są i jest w kontakcie z ich właścicielami. Szczególnie ciepło wspomina Imbira.
- Przyjechała po niego młoda dziewczyna z Azerbejdżanu - opowiada Justyna. - Spędziła u mnie trzy dni i było przesympatycznie. Imbir pełni funkcję ambasadora posiadania zwierząt domowych, co w Azerbejdżanie nie jest popularne. Dziewczyna prowadzi bloga i zachęca w nim do posiadania zwierząt.
Kot? Same plusy
Działa antyalergicznie, obniża ciśnienie tętnicze, relaksuje. Do tego uczy dzieci obowiązkowości i wrażliwości na potrzeby czworonożnego przyjaciela. Justyna w posiadaniu sporej gromadki kotów nie dostrzega minusów.
- Jedynie wyjazdy to spore przedsięwzięcie logistyczne; szczegółowo planujemy, kiedy i w jakim terminie możemy pojechać - opowiada kobieta. - Pod warunkiem, że akurat nie mamy kociąt.
Pasja Justyny zaowocowała wyjątkowymi przyjaźniami. Dzięki wystawom poznaje ludzi, których pasjonuje to samo.
- Najbardziej doceniam fakt, że tak bardzo rozwinęłam się towarzysko - śmieje się Justyna. - Nigdy nie myślałam, że będę mieć tylu znajomych na całym świecie, i to z powodu mojej kociej pasji.