Radni powiatu skierniewickiego zamiast od spraw publicznych zaczęli od siebie – podwyższyli sobie diety i to aż o 67 proc.
Zdaniem starosty Mirosława Beliny podwyżka się należała, bo – po pierwsze – radni nie mieli jej od ośmiu lat. Po drugie natomiast radny przecież nie tylko traci swój czas na sesje i posiedzenia komisji, ale spotyka się także z ludźmi, uczestniczy w zebraniach, na które musi dojechać itp. Podwyżka zatem – według gospodarza powiatu – przynajmniej w części zrekompensuje im ponoszone koszty. A może chodzi o rekompensatę kwot, jakie każdy z wybranych przedstawicieli ludu musiał wyłożyć na kampanię wyborczą?
Ciekawe tylko, czy argumenty starosty trafią do przekonania mieszkańców powiatu. Każdy z nich bowiem cieszy się, jeśli dostanie jakąkolwiek robotę, a jak już ją dostanie, to nawet mu przez myśl nie przejdzie aby żądać podwyżki, zanim cokolwiek zrobi dla swojego chlebodawcy. Wiadomo, jak by się to skończyło... A przecież w przypadku niemal połowy radnych powiatu jest zupełnie nowa robota, której smaku nie zdążyli jeszcze posmakować.