Jeszcze o Żołnierzach Wyklętych
Andrzej Krysiak nadesłał nam polemikę z listem p. Szymańskiej.
Z pewnym zażenowaniem przeczytałem list Czytelniczki podpisany nazwiskiem Elżbieta Szymańska. Odnosi się ona do artykułu pt. „Walka z komunizmem kosztowała go 7 lat więzienia”, który poświęcony był skierniewiczaninowi, bohaterowi podziemia niepodległościowego z lat 1947 - 1948, kpt. Józefowi Szymańskiemu. I choć Czytelniczka zastrzega już na wstępie, że „nie nie jest jej zadaniem pomniejszanie zasług bohatera artykułu”, to jednak pisząc dalej o żołnierzach niezłomnych, punktem wyjścia jest ten artykuł i jego bohater właśnie.
Na początek powiem, że choć w części zgadzam się z niektórymi przemyśleniami Czytelniczki, to nie mogę przyjąć do wiadomości generalizowania i upraszczania całej sprawy, jakoby pamięć o żołnierzach niezłomnych była dziś nadmiernie przywoływana. Czytelniczka dziwi się nawet, że „(…) my, Polacy, szczególnie w ostatnim okresie musimy wpadać z jednej skrajności w drugą”.
W tym miejscu spieszę Pani przypomnieć, że o żołnierzach wyklętych, czy jak ktoś woli niezłomnych (przeciwieństwie do żołnierzy Armii Krajowej), nie wolno było mówić przez całe dziesięciolecia. Dopiero w 2010 r. śp. prezydent Lech Kaczyński podjął pomysł upamiętnienia ich czynu, ustanawiając 1 marca Dniem Żołnierzy Wyklętych, a kolejny prezydent Bronisław Komorowski święto to usankcjonował stosowną ustawą. Trudno więc dziś mówić, że o żołnierzach wyklętych mówi się wiele. Otóż nie mówiono o nich właściwie w ogóle! Dopiero teraz przywraca się o nich pamięć i oddaje należną cześć.
Ja, oczywiście, mogę się zgodzić, że Pani i Pani rodzina mogła mieć różne przykre doświadczenia i wspomnienia z tamtego jakże trudnego okresu. W mojej rodzinie są również tego typu przypadki. Ale chyba i w tej części wypowiedzi nie wszystko wydaje się być takie oczywiste. Na pierwszy rzut oka mam wrażenie, że chyba Pani pomyliła żołnierzy wyklętych z pospolitymi bandytami, których wówczas nie brakowało. Jest wiele dostępnych dowodów na to, że w tym czasie działało wiele organizacji, które podszywały się pod organizacje niepodległościowe. Znane i udokumentowane są również przypadki udziału członków Gwardii Ludowej, PPR i UBP w akcjach przeciwko ludności cywilnej i przypisywanie tych czynów właśnie podziemiu niepodległościowemu.
Szkoda, że nie podaje z nazwy owej organizacji i nazwiska przywoływanego przez Panią „człowieka w bryczesach”. Skąd Pani wie, że był to właśnie członek podziemia niepodległościowego, a nie pospolity bandzior? Dziś, kiedy bez problemu można dotrzeć do akt personalnych z tamtych lat, można byłoby sprawdzić jego prawdziwą tożsamość i przynależność organizacyjną. I wtedy dopiero można byłoby powiedzieć całą prawdę. Przywoływanie tego konkretnego przypadku jako swoisty pewnik, że byli to ludzie z, jak Pani cytuje, „kręgu dziś zwanego żołnierzami wyklętymi”, bez szczegółowych badań i analiz historycznych jest co najmniej nieuprawnione. Chyba, że ma Pani jakieś konkretne dowody - warto by je przywołać, a nie opierać się na ogólnikach.
Podając powyższe argumenty chcę powiedzieć, że w całej tej delikatności problemu czasem łatwo przyszywa się łatkę nie do swoich spodni - żeby nie powiedzieć bryczesów. Mam świadomość, że nawet w tym środowisku mogą się zdarzyć przykłady łamania prawa i zwykłego bandytyzmu. Niektóre środowiska polityczne wszakże różnie oceniają działalność „Ognia”, „Łupaszki” czy „Cacki”. Mają do tego prawo. Ja jednak wolałbym, aby pokazywać dowody. A jeśli udowodni się winę - pokazywać prawdę.
Nawet dziś w każdym środowisku znajdą się „czarne owce”, bez względu na pochodzenie, stan i środowisko zawodowe, które to środowisko deprecjonują. Ale czy to oznacza, że wszyscy są źli i niedobrzy? Trzeba mięć w sobie trochę empatii i wrażliwości, a czasem trochę wiedzy historycznej, aby te sprawy właściwie wyważyć.
Zresztą pisząc w swoim liście do redakcji i odnosząc się do wypowiedzi „pewnego klasyka w odniesieniu do koloru czarnego i białego”, przywołując jeszcze pośredni kolor szary, w całości potwierdza Pani moje przywołane tu argumenty. Tak, ma Pani rację. Są jeszcze inne kolory w całej tej sprawie. Czasem niejednoznaczne i nieoczywiste. Tak jak nieoczywista jest nasza trudna i zawiła historia, zwłaszcza ta najnowsza. Dlatego tak ważne jest przywoływanie konkretnych dowodów i wyciąganie z tego wniosków.
Na koniec słów kilka o Józefie Szymańskim. I choć wiem, że nie deprecjonowała Pani jego czynów, to czuję się w obowiązku raz jeszcze przywołać kilka faktów z jego życiorysu jako żołnierza niezłomnego. Tak się składa, że doskonale znam Jego działalność niepodległościową i to nie tylko z Jego opowiadań (które z natury rzeczy mogły być subiektywne), ale z akt IPN właśnie i wiem, że działalność ta była przejrzysta i nacechowana przesłankami patriotycznymi. Jak z dokumentów tych wynika, jego udział w akcjach bojowych był skierowany jedynie przeciwko kolaborantom, donosicielom i utrwalaczom władzy ludowej. Dokumenty pokazują konkretne czyny tych ostatnich, za sprawą których zwykli obywatele, którzy mieli inne zdanie niż władza ludowa, byli szykanowani, bici i napiętnowani. Są również niezaprzeczalne dowody na to, że za sprawą owych kolaborantów były ofiary śmiertelne. I to właśnie w obronie tej części społeczeństwa walczyli żołnierze podziemia niepodległościowego. Nie godzili się również z panującym wówczas systemem politycznym i sowietyzacją kraju, za co byli okrutnie szykanowani i więzieni. Tak było i z Józefem Szymańskim.
Historia kołem się toczy.
To znane powiedzenie pasuje dziś jak ulał do obecnej rzeczywistości. Powiem więcej, moim zdaniem ówcześni żołnierze podziemia niepodległościowego wyprzedzili historię, a ich czyn i walka dziś daje wymierne efekty. To oni, w większości niewykształceni, często również nieuświadomieni polityczne, „przewidzieli” bieg historii. Bo czyż dziś chcielibyśmy, aby naszą Ojczyzną rządzili Sowieci, czy tęsknimy do dawnego ustroju socjalistycznego (może poza małymi wyjątkami), czy chcielibyśmy, aby nasza wolność słowa i wyznania była zagrożona? Chyba nie.
Myślę, że przyjdzie jeszcze czas, gdy odkryte zostaną wszystkie materiały i dokumenty z tamtych lat i będziemy mogli poznać całą prawdę historyczną. Póki co, warto może nie ferować wyroków i kształtować jednoznacznych opinii, bo z pewnością jednoznacznymi one nie są. Co nie oznacza, że każdy z nas nie ma prawa do własnego zdania. W konkluzji chciałbym dodać, że nie oceniam Pani poglądów w przedmiotowej sprawie, a jedynie się z nimi w zasadniczej części nie zgadzam.