Joanna Grudzińska, eteryczna Polka oraz książę Konstanty, „rosyjski niedźwiedź”, wbrew pozorom okazali się dobraną parą.
Nie wszyscy pewnie wiedzą, że jedna z sal pałacu prymasowskiego w Skierniewicach - dawniej bilardowa, a obecnie sekretariat Instytutu Ogrodnictwa - ma na suficie piękne malowidło. Na plafonie „Pod Jutrzenką” bogini świtu ma twarz Joanny Grudzińskiej, księżnej łowickiej, żony księcia Konstantego. To ukłon ze strony cara Mikołaja I, szwagra Joanny. Rodzina Romanowów ich uwielbiała.
Książę był wnukiem carycy Katarzyny Wielkiej i naczelnym wodzem armii Królestwa Polskiego. Gdy Konstanty spotkał Joannę na balu w Warszawie miał już 36 lat, nieudane małżeństwo i wiele romansów za sobą; Joanna była niewinną 23-letnią panną - oboje tego wieczoru zatańczyli ze sobą niejeden raz. On był nią zauroczony, co myślała ona - nie wiadomo.
Joanna była córką hrabiego Antoniego Grudzińskiego i Marianny Dorpowskiej. Marianna uwielbiała przepych, wystawne życie i zabawę, a hrabia oprócz znacznego majątku, odziedziczył po ojcu ogromne długi. Po kilku latach nieudanego pożycia rozwiedli się. Matka Joanny oraz Józefiny i Antoniny wyszła za mąż ponownie, za utracjusza Adama Brońca. Prowadzili tak hulaszczy tryb życia, że kolejne guwernantki dziewczynek nie wytrzymywały i odchodziły. Marianna posłała więc córki na francuską pensję mademoiselle Vaucher, następnie do Tekli z Bielińskich Łubieńskiej. Całe szczęście, bo wkrótce panny zasłynęły swoim ułożeniem, a także urodą i wdziękiem - zwłaszcza Joanna.
Książę słynął zaś z porywczego i gwałtownego charakteru, historycy zarzucają mu również okrucieństwo, gdyż potrafił wymierzać kary za najlżejsze nawet przewinienia. Mówił o sobie, że jest „rosyjskim niedźwiedziem”, którego dopiero Joanna ucywilizowała. Ślub Konstantego z Joanną Grudzińską, najpierw prawosławny, potem katolicki, odbył się 24 maja 1820 roku. Joanna wraz z tytułem książęcym otrzymała dobra łowickie, skierniewickie oraz Belweder.
Otworzyła się przed nią kariera lwicy salonowej, ale nie bardzo korzystała z tej możliwości. Cieniem na związku z mężem kładła się wieloletnia kochanka Konstantego, Józefina Weiss, z którą miał syna Pawła. Kobieta zamieszkała w Belwederze pod jednym dachem z Joanną i wciąż miała wielki wpływ na księcia. Przygnębienie Joanny zauważył szwagier, car Aleksander I, który polecił pani Weiss opuścić Warszawę w ciągu jednego dnia.
Od tego momentu związek Joanny i Konstantego układał się wręcz idyllicznie.
Romanowowie, mimo początkowego oporu, z czasem pokochali Polkę. Jak opisuje Violetta Wiernicka w książce pt. „Rosjanie w Polsce”, Konstanty po śniadaniu w towarzystwie adiutanta odbywał swą godzinną przejażdżkę inspekcyjną po mieście lub jechał na paradę na plac Saski, w ciągu dnia przyjmował interesantów.
Księżna znana była ze swej religijności, inni mówili, że wręcz z dewocji - codziennie bywała na mszach aż w czterech kościołach parafialnych. W Belwederze urządziła kaplicę, gdzie oddawała się długim i żarliwym modlitwom. Wieczory spędzali w domu, zazwyczaj razem pili herbatę, a wielki książę czytał na głos gazety polskie. Księżna była zadowolona z tak rutynowego życia. Jedyne, co zakłócało spokój, było słabe zdrowie Joanny, która skarżyła się na „cierpienia żołądkowe, stany apatii, zachwianie równowagi psychicznej”, cierpiała też na bezsenność.
Idylla zakończyła się wraz z wybuchem powstania listopadowego. W nocy 29 listopada 1830 książę był głównym celem ataku spiskowców, jednak udało mu się uciec z Belwederu w przebraniu kobiety, oczywiście wraz z Joanną, która jako pobożna osoba nie uznała powstania listopadowego. Uważała, że wszelka władza pochodzi od Boga. Konstanty zmarł pół roku później na cholerę, a Joanna dotarła do Carskiego Sioła, gdzie zmarła w pierwszą rocznicę powstania listopadowego.