Kamil plus Ewa, czyli Eve-nement. Skoki nadal cieszą naszego mistrza

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Banaś/Polskapresse
Przemysław Franczak

Kamil plus Ewa, czyli Eve-nement. Skoki nadal cieszą naszego mistrza

Przemysław Franczak

Kamil Stoch, dwukrotny mistrz olimpijski w skokach narciarskich, opowiada o nowym sezonie. Start już w ten weekend w Klingenthal.

Swoje skoki z igrzysk w Soczi czasem Pan ogląda?
- W ogóle ich nie oglądam, bo nie ma ich na YouTube. (śmiech)

Trudno uwierzyć, że nie ma Pan nagrań.
- Żartowałem, mam. Dostałem fajny filmik na płycie od telewizji, ale nie miałem czasu, żeby go oglądnąć.

Dwa złote medale olimpijskie sprawiają, że będzie Panu teraz łatwiej czy trudniej?
- Pod względem podejścia do sezonu i rywalizacji to nie ma większego znaczenia. Na pewno mam satysfakcję z tego, co już osiągnąłem, i to daje mi pozytywnego kopa. Sukcesy z ubiegłego sezonu pokazały, na jakim poziomie jestem, co mogę osiągnąć i ile jeszcze pracy muszę włożyć, żeby realizować kolejne cele i marzenia.

Dwukrotny mistrz olimpijski i mistrz świata sprzed dwóch lat minimalistą raczej być nie może. Szlachectwo zobowiązuje.
Dlatego moje cele są bardzo ambitne. Ale nie będę zdradzać szczegółów, bo - z jednej strony - nie chcę zapeszać, a z drugiej - te pragnienia nie miałyby takiej siły, gdybym na lewo i prawo o nich opowiadał.

Wiadomo jednak, co jest w kalendarzu. Puchar Świata, Turniej Czterech Skoczni, mistrzostwa świata.
- No właśnie. Trochę tych celów mam.

Przygotowania szły gładko?
- Bez najmniejszych problemów. Nie miałem żadnych dolegliwości zdrowotnych, żadnych kontuzji. Lato ciężko przepracowałem i wierzę, że ta praca zwróci się w postaci dobrych wyników. Mam nadzieję, że sezon też będzie spokojny.

Popularność nie dawała w kość? Spotkania, imprezy, wywiady.
- Akurat nie było tego bardzo dużo. Nie przyjmowałem wszystkich zaproszeń. Starałem się to jakoś wypośrodkować.

Olimpijska forma więc będzie?
- Nie musi taka być, każdy sezon jest inny. Tak do tego podchodzę. Jestem zadowolony z tego, co zrobiłem na ostatnich zgrupowaniach. Wydaje mi się, że osiągnąłem niezły, stabilny poziom. I - co dla mnie jest najważniejsze - skoki w dalszym ciągu bardzo mnie cieszą.

Chciałby Pan zacząć Puchar Świata od naprawdę mocnego uderzenia?
- Nie planuję czegoś takiego. Zobaczymy, jak będzie. Na pierwsze zawody pojadę jak na każde inne. Postaram się zrealizować swoje zadania. Początek sezonu zazwyczaj niczego nie pokazuje i o niczym nie świadczy.

Pan sam wszedł na poletko szkoleniowe i założył własny klub: Eve-nement Zakopane. Może Pan przybliżyć szczegóły projektu?
- Był on po części moją inicjatywą, starałem się zarażać tym pomysłem innych, natomiast założycielką, a zarazem prezesem jest moja żona Ewa. Idea jest taka, że klub będzie miał na celu zapewnienie jak najlepszej opieki dzieciom, które chcą być mistrzami w skokach narciarskich. Chcemy zatroszczyć się o ich odpowiedni rozwój na różnych płaszczyznach: od najlepszego sprzętu zaczynając, a na fajnej atmosferze i dostępie do informacji kończąc. To są najważniejsze rzeczy dla młodych ludzi. Nabór chętnych będzie niedługo prowadzony.

Jaka będzie Pańska rola w tym projekcie?
- Na razie będę w tym klubie jako zawodnik, wiele więcej nie mogę się udzielać ze względu na swoje obowiązki, podróże, starty, treningi. Jednak może będę w stanie jakoś zainspirować te dzieciaki.

Przemysław Franczak

Przemysław Franczak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.