Kapelusze dla każdego
W czapkach skierniewickiej firmy chodzą żołnierze wszystkich rodzajów wojsk, celnicy i strażacy. W pracowni Mitchell powstało amerykańskie i szwajcarskie kepi oraz kapelusze i czapki ludowe.
Skierniewicka firma Mitchell powstała w 1991 roku. W ten sposób jej założyciel i właściciel Czesław Judziński nawiązał do tradycji rodzinnej, ponieważ jego ojciec - mistrz krawiectwa i czapnictwa - uruchomił w 1927 roku przy dzisiejszej ul. Krzywe Koło w Rawie Mazowieckiej pracownię czapek, którą prowadził do końca swego życia, czyli do 1974 roku.
Czesław Judziński ukończył Technikum Przemysłu Młynarskiego w Krajence oraz wydział prawa i administracji Uniwersytetu Łódzkiego. Karierę zawodową rozpoczął w 1962 r. jako kierownik referatu młynów gospodarskich w Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Skierniewicach. Później piastował kierownicze stanowiska w administracji państwowej.
Początkowo uruchomił swoją firmę w lokalu przy ul. Mszczonowskiej 11/13, aby później przenieść ją na ul. Gałeckiego, gdzie funkcjonuje do dziś.
- Zaczynałem właściwie od zera, po swoim tacie przejąłem jedynie maszynę czapniczą, która teraz jest w firmie eksponatem historycznym. Wszystkiego musiałem uczyć się sam. Nie mogłem znaleźć technologa, więc musiałem zdobyć potrzebną wiedzę oraz umiejętności - podkreśla właściciel firmy Mitchell. - Osobiście pełniłem rolę technologa, konstruktora i projektanta.
Pierwszymi produktami firmy były kapelusze męskie typu soriano. Dziennie szyła ich 250.
- Kapelusze soriano były wówczas bardzo modne. Typowe kupowali polscy mężczyźni, ale Niemcy wybierali odmianę majzer, która sprzedawała się w Wielkopolsce lub w Gdańsku - wspomina Czesław Judziński. - Kapelusze dla Niemców miały nieco inny fason.
Firma miała zresztą hurtownię kapeluszy i czapek w Gdańsku, stoisko handlowe w domu handlowym Merkury w Pile, a także sklep w Łowiczu przy ul. Zduńskiej. Otworzyła również sklep firmowy w Skierniewicach przy ul. Rynek 31.
Wkrótce firma rozszerzyła swój asortyment o kapelusze dla kobiet w różnych modelach i barwach. W 1997 r. firma wzięła udział w Targach Poznańskich, co było oznaką wejścia firmy na szerszy rynek krajowy, a nawet zagraniczny. Damskie kapelusze z z metką firmy można było kupić w czeskiej Pradze, Paryżu oraz w Szwajcarii. Produkty skierniewickiego przedsiębiorcy były dostarczane także do sieci domów centrum w Warszawie, między innymi do Warsa i Sawy.
Koniunktura załamała się, gdy rynek zalały wyroby z Chin.
- Wówczas likwidacji uległy niemal wszystkie zakłady w kraju zajmujące się wytwarzaniem nakryć głowy, a dzisiaj na placu boju zostaliśmy tylko my - mówi Czesław Judziński. - Uratowało nas wejście na rynek nakryć głowy dla służb mundurowych. W 2010 roku produkcja tak zwanych rynkowych nakryć głowy spadła u nas z 90 do 10 procent, natomiast teraz zajmuje jedynie 5 procent.
Aby szyć czapki i kapelusze dla służb mundurowych, trzeba wziąć udział w przetargach, w których firma Mitchell mierzy się z silną konkurencją przedsiębiorstw szyjących kompletne umundurowania. Jest jedyną w Polsce, która zajmuje się wytwarzaniem tylko kapeluszy i czapek. To niejedyna trudność, ponieważ rosną także wymagania zleceniodawców. Skierniewicki przedsiębiorca postarał się zatem o certyfikaty ISO 9001, potwierdzające, że firma Mitchell spełnia wymagania europejskie w zakresie produkcji i sprzedaży nakryć głowy dla służb mundurowych. Firma zdobyła również certyfikat, który potwierdza, że spełnia wymagania NATO.
Aby przystąpić do przetargu, firma musi najpierw opracować wzór czapki lub kapelusza, zgodnie z dokumentacją przygotowaną przez zleceniodawcę.
- Taka dokumentacja na przykład ściśle precyzuje, ile ma być uderzeń igły przy szyciu danego nakrycia, co decyduje o gęstości szwu - przytacza Czesław Judziński. - Po wykonaniu wzoru trzeba wykonać badania laboratoryjne użytych tkanin i dodatków, a następnie zatwierdzić przygotowany wzór. Koszty wszystkich tych działań ponosi wykonawca.
Firmie udało się pokonywać te trudności i zaczęła wygrywać przetargi, a tym samym szyć czapki dla polskiej armii. Chodzą w nich oficerowie i podoficerowie marynarki wojennej, wojsk lądowych, wojsk lotniczych, zaś w kapeluszach z szarotką i piórem indyczym - żołnierze Wojsk Podhalańskich.
W rogatywki Mitchella ubrana jest Kompania Reprezentacyjna Wojska Polskiego. W 2015 r. firma wygrała przetarg i zrealizowała umowę na dostawę czapek letnich oraz zimowych, a także kapeluszy damskich dla funkcjonariuszy Służby Celnej.
- Ostatnie zlecenie, jakie realizujemy, to 300 kapeluszy dla pań ze Straży Granicznej - mówi Czesław Judziński. - Musimy je wykonać w grudniu, a panie użyją ich w przyszłym roku.
Firma ma także podpisaną umowę na dostawę czapek i damskich kapeluszy z firmą szyjącą mundury dla OSP. W swoim dorobku posiada historyczne kepi dla szwajcarskiej orkiestry, jankeskie kepi z czasów wojny secesyjnej, a także czapki i kapelusze, wykonane dla regionalnych zespołów ludowych.