Karetka jechała 30 minut
Ambulans przyjechał do poszkodowanego dopiero 30 minut po wezwaniu. W drodze utknął na przejeździe kolejowym...
Godzina 11:39, sobotnie, słoneczne przedpołudnie. Róg placu Dworcowego i ulicy Lelewela. Mężczyzna po 60-tce prowadzący rower nagle poczuł się słabo i osunął się na trotuar. Syn, który szedł obok poszkodowanego, szybko rozpoczął udzielanie pierwszej pomocy.
Godzina 11:41
- Proszę o szybki przyjazd karetki na ulicę Lelewela! - krzyczał do słuchawki Rafał, syn poszkodowanego, który wybrał numer 999. Dyspozytor przyjął zgłoszenie i przeprowadził wstępny wywiad, w którym wypytał o dane osobowe, stan zdrowia 60-latka, etc. - W przypadku wybrania numeru 999 łączymy się bezpośrednio z dyspozytorem, który musi mieć przynajmniej pięcioletnie doświadczenie w ratownictwie medycznym. Dyspozytor postąpił zgodnie z regulaminem. Przeprowadził wywiad oraz zadysponował karetkę - mówi Edyta Wcisło, rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi, która obsługuje m.in. Skierniewice.
Godzina 11:45
Emocje rosną. Karetka nadal nie przyjeżdża, przechodnie nie dowierzają i zadają pytanie, dlaczego ambulans jedzie tak długo skoro do szpitala w linii prostej jest 150-200 metrów ? (skierniewicki oddział WSRM znajduje się przy ulicy Kozietulskiego - przyp. red.) - Całe szczęście, że ten pan jest przytomny, ale aż boje się pomyśleć, gdyby poszkodowany był w poważniejszym stanie - mówi jeden z przechodniów.
Godzina 11:47
- Do jasnej cholery, gdzie jest ta karetka!? Ile razy mam jeszcze dzwonić, abyście przyjechali?! Mój tata tutaj leży i potrzebuje pomocy! - ponawiał swoje prośby Rafał, dzwoniąc pod numer 999. - Zgadza się. Klient zadzwonił ponownie i reklamował swoje zgłoszenie. To bardzo dobre posunięcie. Klient często ponawia zgłoszenie, kiedy pogarsza się stan zdrowia. W takich momentach ważne jest, aby pozostać na linii i nie rozłączać się. Dyspozytor będzie podawał wskazówki, jakie należy wykonać w razie, gdy nadal nie ma karetki - dodaje Edyta Wcisło z łódzkiego pogotowia ratunkowego.
Godzina 11:56
W pobliżu całkiem przypadkiem pojawia się lekarz (Barbara Budzińska), który niezwłocznie udziela pomocy. Na miejsce przyjeżdża furgonetka policji, która przez radio również zgłasza o zadysponowanie karetki. Według procedur karetka pogotowia na przyjazd w terenie zabudowanym ma osiem minut, zaś poza rogatkami czas wydłuża się do 15 minut. Czas już upłynął, a karetki nadal nie było...
Godzina 12:08
Karetka pojawia się na ulicy Lelewela, ale... zawraca na parkingu hipermarketu i jedzie w drugą stronę. - To jest nie do pomyślenia, przecież tutaj każda sekunda jest cenna, a oni jeszcze pobłądzili - złoszczą się ludzie.
Godzina 12:11
- Ile na was można czekać?! To jest skandal! - krzyczał Rafał, który zauważył nadjeżdżający ambulans. Ratownicy udzielili pomocy i zabrali poszkodowanego do szpitala.
Dlaczego tak długo?
W tym samym czasie jedna karetka udzielała pomocy osobie nieprzytomnej, zaś druga została wezwana do wypadku.
W takiej sytuacji ambulans został zadysponowany z Lipiec Reymontowskich (18 kilometrów do punktu wezwania), który w drodze do poszkodowanego utknął na przejeździe kolejowym, co wydłużyło czas oczekiwania o ponad 5 minut. Pan Rafał twierdzi, że będzie chciał jednak wyjaśnić sprawę.