Kolejna odsłona rozprawy sądowej Jażdżyk-Trębski
Oskarżyciel domaga się dla Leszka Trębskiego 1 roku ograniczenia wolności, 7 tys. zł nawiązki dla fundacji oraz przeprosin na łamach "ITS". Wyrok skazujący będzie próbą zakneblowania ust opozycji - mówił Leszek Trębski.
Im bliżej końca sprawy, która jak na polskie warunki toczy się w ekspresowym tempie, tym bardziej nerwowo. Radny Leszek Trębski wręcz zaśmiał się, gdy usłyszał z ust Anny Kuleszy-Bodych, mecenas prezydenta Krzysztofa Jażdżyka karę, jakiej się oskarżyciel domaga: jednego roku ograniczenia wolności, 7 tys. zł nawiązki na rzecz skierniewickiej Fundacji Dziecięcy Uśmiech, przeprosin określonej treści na łamach tygodnika "ITS" oraz zwrotu kosztów postępowania poczynionych przez oskarżyciela.
Zdaniem Leszka Trębskiego, i to próbował udowodnić na sali sądowej, ewentualny wyrok skazujący byłby próbą zakneblowania ust jemu jako radnemu opozycyjnemu i innym radnym, którzy mają zastrzeżenia do sposobu rządzenia obecnego prezydenta.
- Idea samorządności legnie w gruzach - stwierdził radny Trębski. - Jeśli odpowiedzi na pytania nie można uzyskać na komisjach rady miasta i na sesjach, a do mediów dostęp jest ograniczony, to polem do dyskusji pozostaje tylko Facebook. Dokonując 4 maja wpis tylko stawiałem pytania w trybie publicznym.
Z takim podejściem do sprawy ponownie nie zgodziła się adwokat Krzysztofa Jażdżyka, która podkreśliła, że pytaniem też można pomówić. Odniosła się do osoby Andrzeja Leppera, który w 2001 roku pomówił z mównicy sejmowej prominentnych polityków PO i PSL, stawiając im pytania dotyczące brania łapówek. Lepper został za to prawomocnie skazany.
- Podam też inne przykłady: „czy Leszek Trębski zgwałcił czworo dzieci w skierniewickim przedszkolu?”, albo „czy Leszek Trębski bije swoją żonę, bo widziano ją niedawno na mieście i źle wyglądała?” - wymieniała Anna Kulesza-Bodych. - Wszystko zależy od tego, jaki jest poziom merytoryczny dyskusji i czy rzeczywiście służy ona interesowi społecznemu? W tym konkretnym przypadku wpis pana Trębskiego dawno już przekroczył dbałość o ów interes.
Radny obruszył się na porównanie go do Leppera, przypominając, że jeśliby kontynuować analogię, to należałoby przypomnieć, jak polityk Samoobrony skończył.
- Został zamordowany. Czyżby za zadawanie pytań? - przypomniał. - A przykładów dotyczących bicia żony czy gwałcenia dzieci nawet nie będę komentował.
Leszek Trębski po raz kolejny zwrócił uwagę na sformułowanie „ustawiony przetarg”, twierdząc, iż nie ma ono wydźwięku pejoratywnego. - To po prostu stworzenie korzystnych warunków czy sytuacji do zakupu czy zagospodarowania, i w takim znaczeniu użyłem tych słów we wpisie na Facebooku - mówił. - I miałem rację, bo faktem jest, że 7 kwietnia, a więc miesiąc przed dokonaniem wpisu, zadałem publicznie te same pytania na sesji podkreślając, że wiem, kto działkę przy ulicy Łowickiej kupi. I nie pomyliłem się. Ale pomyliłem się - zaznaczył cytując swój wpis - w przypadku sztucznych miejsc pracy stworzonych przez prezydenta; napisałem, że było ich sto, a teraz wiemy, że jest ich dużo ponad dwieście, co przy założeniu, że jedno miejsce kosztuje około 50 tysięcy złotych rocznie, w skali roku generuje to ponad 12,5 mln zł dodatkowych kosztów. Stąd grabieżcza, czyli nie rokująca rozwojowi miasta, polityka wyprzedaży komunalnego majątku, czy najdroższy żłobek w Polsce... Wysoki Sądzie, wnoszę o umorzenie postępowania - zakończył.
Wyrok w tej sprawie ma zapaść 30 listopada o godzinie 10.