Komunijny skandal w parafii na Widoku
Miało być duchowe przeżycie, był ścisk, a nawet mordobicie. Pierwsza komunia święta w parafii na osiedlu Widok po raz kolejny pokazała brak organizacji, a także lekceważenie wiernych.
Niedziela w samo południe. Na przykościelnym placu parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa na osiedlu Widok coraz większy tłok. Dziewczynki w białych sukienkach, chłopcy w białych albach, a wokół tłum zaaferowanych rodziców, chrzestnych, babć, cioć, wujków, bliższych i dalszych krewnych. Ostatnie poprawki strojów, fryzur i trzask migawek aparatów fotograficznych. Ścisk coraz większy, panie z międzyszkolnego komitetu organizacyjnego sprawnie ustawiają dzieci.
O 12.30 zaczyna się uroczystość, na szczęście deszcz przestał padać, wypogodziło się i biel ubiorów rozświetla słoneczny blask. W jednych rzędzie dziewczynki, w drugim chłopcy, szereg 140 dzieci ustawionych od schodów kościoła przez cały plac aż do furtki. Z tyłu rodzice, gotowi do udzielenia błogosławieństwa dzieciom i uczynienia znaku krzyża nad ich główkami. Jeszcze pokropienie wodą święconą przez księdza proboszcza i rusza procesja wejścia.
Każdy chce widzieć, na wchodzące do kościoła dzieci z obu stron napiera tłum. Zaczyna się robić nerwowo. Pokrzykiwania, szturchańce. Identycznie jak przed rokiem, wtedy również wszystkie dzieci przyjmowały Eucharystię w jednej turze.
Chcieliśmy spytać księdza proboszcza Jacka Berezińskiego, dlaczego nie wyciągnął wniosków z ubiegłorocznych narzekań rodziców i po raz kolejny do komunii przystąpiło jednocześnie 140 dzieci. Odpowiedzi nie uzyskaliśmy, za to rozmówca chciał wiedzieć, po co o to pytamy. Usłyszał w odpowiedzi, że ludzie narzekają na organizację komunii.
– Ludzie narzekają też na ITS – skwitował ksiądz proboszcz odkładając słuchawkę.
W kurii diecezjalnej takie lekceważenie chyba się nie spodobało, tym bardziej, że na internetowych formach po niedzielnej uroczystości pojawiły się mało przychylne komentarze.
Choćby takie: „Lenistwo i bezmyślność księży z parafii na Widoku sięgnęło zenitu. Jak można było zaplanować o jednej godzinie uroczystość dla 140 dzieci. Taką decyzją księży doprowadzili do sytuacji że Pierwsza Komunia dla wielu osób (babcie, dziadkowie, rodzeństwo czy pozostała rodzina) ograniczyła się do zjedzenia obiadu i wręczenia prezentu lub koperty. Księża pozbawili tych wszystkich możliwości uczestniczenia w normalnych warunkach w tej uroczystości.”
– Nie ma przepisów, jaki liczne mogą być grupy dzieci przystępujących do pierwszej komunii. Zostawiono to roztropności proboszcza i on ponosi za to odpowiedzialność – mówi ks. Piotr Karpiński, rzecznik Diecezji Łowickiej. – Jeżeli proboszcz nie przyjmuje argumentów i skarg ludzi, mogą oni poprosić o pomoc kurię, zgłosić swoje uwagi do wydziału duszpasterskiego. Chodzi przede wszystkim o to, żeby komunia przebiegała w sposób godny – kwituje ksiądz Piotr.
Tej godności w kościele na osiedlu Widok zabrakło, według wpisów w Internecie doszło w świątyni do rękoczynów. Jeden z rodziców dostał od drugiego w twarz, bo chciał podejść bliżej i zrobić dziecku zdjęcie, a agresywny mężczyzna stanął mu na drodze.
„Z chęcią będziemy świadkami w sądzie w sprawie pobicia w kościele podczas mszy świętej. Niech pan, którego ten burak w okularach uderzył pięścią w twarz zgłosi się do nas i na policję!„ – czytamy jeden z internetowych wpisów.
Dla księdza Jana Rawy z Zadębia komunia na 140 dzieci to niedościgłe marzenie, bo jak mówi, w jego parafii przystępuje do niej około 45 dzieci (w tym roku 44).
– Oczywiście mając 140-osobową grupę podzieliłbym ją na trzy tury, po gospodarsku, żeby wszyscy mieli komfort – zapewnia proboszcz parafii p.w. Miłosierdzia Bożego.
Tymczasem na Widoku o ludzkie warunki dla uczestników kościelnej uroczystości zatroszczyła się jedynie dyrekcja pobliskiego marketu budowlanego, udostępniając im swój parking. Dla klientów marketu wydzielono część parkingu, resztę pozostawiając do dyspozycji uczestników mszy.
– Dodatkowo wynajęliśmy trzech pracowników ochrony, żeby kierowali ruchem na parkingu i nie mieliśmy ani jednego incydentu. Parking był nabity, ale dało radę pogodzić potrzeby naszych klientów i gości komunijnych – mówi Maciej Maćkowiak, dyrektor Castoramy w Skierniewicach.