Konkurs na najwyższą palmę wielkanocną z diecezji łowickiej [WYNIKI I ZDJĘCIA]
Stary Rynek w Łowiczu w Niedzielę Palmową (14 kwietnia) tradycyjnie już wypełnił się wiernymi, którzy po południowym nabożeństwie zaprezentowali swoje dzieła w diecezjalnym konkursie biskupa Andrzeja F. Dziuby na najładniejsze, najwyższe oraz niosące najgłębsze przesłanie drzewka wielkanocne. W tym roku pierwsze miejsce zajęły dwie palmy przygotowane przez wiernych z parafii p.w. św. Mikołaja w Słupi pod Skierniewicami.
Jedna na nich miała ok. 17 metrów wysokości, a druga przygotowana przez przedszkolaki była o 10 metrów niższa. Obie swoją kolorystyką oraz symboliką nawiązywały do księżackiego folkloru, z którego słynie powiat łowicki.
Komisja konkursowa drugie miejsce przyznała papieskiemu drzewku wielkanocnemu z p.w. św. Wojciecha w Makowie (pow. skierniewicki). W tym roku łowiczanie obchodzą 20-lecie wizyty w mieście nad Bzurą papieża Jana Pawła II. Dlatego też dzieło wiernych z Makowa wzbogacone zostało nie tylko księżackimi barwami, ale także cytatami z homilii wygłoszonych przez Karola Wojtyłę.
Do papieskiej wizyty w pelikanim grodzie nawiązuje także wielkanocne drzewko ze Szkoły Podstawowej nr 3 w Łowiczu. Zdobiące je serce ze zdjęciem papieża – Polaka sprawiło, że zdobyła ona trzecie miejsce.
W tym roku swoje palmy zaprezentowali także mieszkańcy Nowego Miasta nad Pilicą, które jest jednym z najbardziej odległych zakątków diecezji łowickiej. Najwyższą palmę, bo 20-metrową, przygotowała młodzież ze Szkoły Podstawowej w Popowie pod Łowiczem. Wiatr sprawił jednak, że złamała się na dwie części.
Ks. Andrzej Dziuba, ordynariusz diecezji łowickiej obdarował albumami wszystkich uczestników wielkanocnego konkursu. Z relacji jego uczestników wynikało, że przygotowanie wielkanocnego drzewka trwało od 3 godzin do nawet kilku ładnych tygodni.
Poniżej przedstawiamy wywiad z Magdaleną Bartosiewicz, etnografem Muzeum w Łowiczu na temat obchodów Niedzieli Palmowej w Łowickiem i nie tylko.
Z Magdaleną Bartosiewicz, etnografem z Muzeum w Łowiczu o zwyczajach ludowych związanych z Niedzielą Palmową, rozmawia Rafał Klepczarek.
Niedziela Palmowa rozpoczyna obchody Wielkiego Tygodnia. Jak ją obchodzono kiedyś, a jak to czyni się obecnie w regionie łowickim?
Podobnie jak obecnie święcono palmy, ale wyglądały one inaczej. Dziś do kościołów przynosi się najczęściej palmy z suszonych kwiatów i traw. Pochodzą one z Wilna i okolic. Tradycyjna łowicka palma wielkanocna była niewielkich rozmiarów. Musiała w sobie mieć zieloną gałązkę bukszpanu oraz obowiązkowo gałązkę wierzby z baziami, które nazywano kotkami.
Wynika z tego, że konkurs biskupa łowickiego na najwyższą palmę jest swego rodzaju novum?
Tak. Został on zainicjowany przez Kościół po tym, jak na początku lat 90. XX wieku powstała diecezja łowicka. Wielu uczestników przygotowuje nań wielkie kwietne słupy, które nawiązują do palm kurpiowskich czy małopolskich.
Wierzbowe kotki, o których mówiliśmy, do dziś traktowane są przez mieszkańców powiatu łowickiego jako panaceum na wiele chorób…
To prawda. Niektórzy traktują je jako sposób na zwalczanie bólu gardła. Zresztą cała wielkanocna palma w regionie łowickim po poświęceniu nabierała dla mieszkańców wyjątkowych właściwości. Uderzano nią osoby uskarżające się na ból głowy. Uważano także, że może wyleczyć z lękliwości płaczące dzieci. Do dziś wiele osób traktuje palmę jak świętość. Nie można jej wyrzucać, należy trzymać za „świętym obrazem”, a następnie spalić. Mieszkańcy Łowicza i okolic byli przekonani, że chroni dom od pożaru. Gdy już do niego doszło, to palmy stawiano na ołtarzykach lub w oknach chałup, aby odwrócić moc żywiołu. Kawałki palm wkładano również pod pierwsze snopy zboża, aby ochronić je przed szkodnikami, dodawano do ziarna sianego wiosną, aby sprowadzały urodzaj.
Pozostałości palm wielkanocnych były wykorzystywane także podczas ceremonii obchodzenia pól z chorągwiami.
W niektórych parafiach nadal zachował się obyczaj, że w drugi dzień świąt wielkanocnych mężczyźni obchodzą z chorągwiami granice pól. Niegdyś pod kopcami granicznymi zakopywano fragmenty palemek, wierząc, że zapewni to obfite plony. Warto podkreślić, że w obrzędowości ludowej palma wielkanocna była nie tylko symbolem zmartwychwstałego Chrystusa, ale za sprawą roślin „miłujących życie” takich jak np. wierzba, znakiem odrodzenia przyrody w czasie przesilenia zimowo-wiosennego.
Niedziela Palmowa, nazywana też Niedzielą Męki Pańskiej, w łowickich wioskach określana była inaczej...
Bywało, że na Niedzielę Palmową mówiono Kwietna, ale najczęściej określano ją Wierzbną - od gałązek wierzby wplatanej w palmy.
Niedziela Palmowa inicjowała Wielki Tydzień. Jak on wyglądał w kulturze ludowej?
Podobnie jak obecnie był czasem przygotowań do świąt Wielkanocy. Sprzątano domostwa, malowano ściany chat, wnętrza dekorowano wycinankami. Do początku XX wieku zachował się także obyczaj obmywania się w rzekach, których płynące wody miały zabrać zło i choroby. Urządzano też „pogrzeb żuru” jako symboliczne pożegnanie z postem. Garnki z postną zupą były rozbijane lub też ich zawartość ceremonialnie wylewano.
Obecnie do wielkanocnych koszyków trafia niewiele jedzenia. Kiedyś było inaczej...
Składniki „święconego” pozostają niezmienne, ale dawniej gospodynie wkładały do wielkich wiklinowych koszy całą żywność przygotowaną na święta. Była ona święcona nie tylko w kościołach, pod wiejskimi kapliczkami i krzyżami. Wieczorem w Wielką Sobotę święcono, tak jak dziś, ogień, wodę i ciernie, które podobnie jak palmy, wykorzystywano w zabiegach ochronnych i „na urodzaj”.
Obecnie plastikowe baranki wypierają ze święconki cukrowe. Z czego robiono je wcześniej?
Najczęściej były one wypiekane z ciasta. Bogatsze gospodynie formowały je z masła, które zazwyczaj było produkowane na handel i rzadko pojawiało się na stołach chłopskich.