Kontrowersyjna transakcja miasta, Jażdżyk pozywa Trębskiego do sądu
Jażdżyk pozywa Trębskiego do sądu, bo ten podejrzewa prezydenta o ustawienie przetargu i sprzedaż miejskiego gruntu za grosze, ale... kiedyś Trębski za tę samą działkę też chciał grosze
Radny Leszek Trębski na swoim internetowym profilu napisał, że prezydent Krzysztof Jażdżyk spłaca wyborczy dług, za bezcen sprzedając miejskie grunty (pełny tekst wpisu poniżej). W mieście zawrzało, a była radna skomentowała bez ogródek: „Miasto staje się coraz biedniejsze, skoro władza wyprzedaje jego majątek za grosze”.
Z internetu - wpis Leszka Trębskiego
Na sesji Rady Miasta Skierniewice, 7 kwietnia mówiłem, że mam poważne podejrzenie ustawienia przetargu na sprzedaż działki przy ul. Łowickiej 128. Warunki przetargu były tak napisane, że kupić mogli działkę tylko sąsiedzi Piotr i Zofia małż. Głowaccy. W dniu 22 kwietnia w siedzibie UM sprzedano działkę o pow. 1.5909 ha za symboliczną, skandalicznie niską cenę 202 000 zł., czyli ok.12 zł/m2 - drożej sprzedaje się dzisiaj grunty na wsi. Czy to tylko przypadek, że nabywcy są teściami założycielki tzw. Klubu Mamy, grupy wyróżniającej się w atakowaniu mnie w trakcie kampanii wyborczej w 2014 roku. Czy to jest kolejna spłata p. K. Jażdżyka za poparcie wyborcze? Ile jeszcze nasze miasto będzie musiało zapłacić (ponad 100 sztucznych miejsc pracy w urzędzie, jednostkach i spółkach, grabieżcza sprzedaż nieruchomości miejskich dla swoich, najdroższy żłobek w Polsce, etc.)?
Pod koniec kwietnia w sali konferencyjnej ratusza odbył się trzeci ustny przetarg na sprzedaż nieruchomości komunalnej, składającej się z 5 działek o łącznej powierzchni ponad 1,5 ha, położonej pomiędzy ulicami Łowicką a Nowobielańską, wzdłuż ulicy Armii Krajowej. W przetargu wziął udział jeden oferent, który przebił cenę wywoławczą, tym samym wygrywając przetarg.
Półtora hektara w mieście poszło za 202 tysiące złotych netto, co daje cenę 12 zł 60 groszy za metr kwadratowy. Może szokować, jeżeli przeciętna cena metra kwadratowego działki w Skierniewicach wynosi około 100 złotych, a pod Skierniewicami zbliża się do około 50 złotych.
- Jako przewodniczący komisji przetargowej stwierdzam, że wszystko było zgodnie z przepisami - mówi sekretarz miasta Sławomir Gmaj, odpierając zarzut o „ustawionym przetargu”. Wyjaśnia, że w specyfikacji przetargowej nie było żadnego zapisu, który mógłby kogokolwiek preferować. - W przetargu mógł wziąć udział każdy, kto wpłacił wymagane wadium. Jeśli chodzi o cenę wywoławczą 200 tysięcy, to wycenę robił uprawniony biegły - dodaje.
Barbara Tracz, naczelnik wydziału gospodarki nieruchomościami zwraca jednak uwagę, że tę samą działkę usiłował sprzedać już Leszek Trębski, gdy był prezydentem, ale dwa przetargi nie przyniosły rezultatów. W pierwszym chętnego nie było, w drugim ktoś wpłacił wadium, lecz na przetargu się nie pojawił. O co chodzi?
- To wąska, poszatkowana nieruchomość. Co sensownego można zrobić na działce o szerokości 12 metrów? - mówi.
Radny Leszek Trębski przyznaje, że działka jest bardzo wąska, ale obstaje przy zdaniu, że miasto mogło zrobić lepszy interes.
- Nabywca, który kupił tę działkę, chodził za nią już za mojej prezydentury. Ma swoją działkę po sąsiedzku. Zaproponował, że może za nią dać 200 tysięcy, a ja na to, że za tyle to ja od niego odkupię, bo jego też jest taka wąska. Rzecz w tym, że ani on bez naszej działki, ani my bez jego nic byśmy nie mogli zrobić konkretnego. Proponowałem też zamianę w taki sposób, żeby z naszych długich i wąskich zrobić krótsze, ale szersze. Do takiego porozumienia nie doszło, a ten pan wyczekał i od kolejnego prezydenta kupił, za ile chciał. Tylko gdzie w tym interes miasta? - retorycznie pyta Leszek Trębski.
Sprawdziliśmy w wydziale geodezji, jak wygląda nieruchomość. Składa się z działek na terenach rolnych ulokowanych wzdłuż ulicy Armii Krajowej, ale nie wszystkie ze sobą graniczą. Przedzielają ją inne działki, droga, rów melioracyjny. Planu zagospodarowania przestrzennego tego obszaru nie ma, sąsiednie działki są działkami budowlanymi na podstawie decyzji o warunkach zabudowy. Mówiąc wprost, działka jest praktycznie niesprzedawalna, a jedynym zainteresowanym może być sąsiad.
Czy miasto musiało wystawić nieruchomość na sprzedaż? Jak nas poinformowano w ratuszu, nie musiało, ale też nie było żadnej sensownej opcji jej zagospodarowania. Działki zarosły krzakami. Pytany o to, czy cena wywoławcza została sztucznie zaniżona, prezydent Krzysztof Jażdżyk odpowiada ostro, że „to kolejne kłamstwo, które słyszę z ust mojego poprzednika” i wskazuje na istotny fakt: sam Leszek Trębski próbował sprzedać działkę za kwotę, którą teraz uważa za skandalicznie niską.
Prezydent Jażdżyk mówi o tym, że oprócz dwóch bezskutecznych przetargów, jego poprzednik usiłował sprzedać tę nieruchomość w rokowaniach, bez przetargu. Za cenę 264 tys. zł brutto. Ale zainteresowany sąsiad (obecny nabywca za 202 tys. zł netto) wycofał się z rokowań i ze sprzedaży wyszły nici. Gdyby wtedy kupił, cena za metr kwadratowy wyszłaby zaledwie o złotówkę wyższa niż obecnie.
Krzysztof Jażdżyk, pomówiony o „grabieżczą sprzedaż” nieruchomości miejskich powiedział „dość” i wynajął mecenasa, zapowiadając pozew do sądu przeciwko Leszkowi Trębskiemu.