Krzysztof Jażdżyk: Wygrałem, aby służyć ludziom [WYWIAD, GALERIA]

Czytaj dalej
Fot. Agnieszka Kubik
Agnieszka Kubik

Krzysztof Jażdżyk: Wygrałem, aby służyć ludziom [WYWIAD, GALERIA]

Agnieszka Kubik

Wywiad z Krzysztofem Jażdżykiem, prezydentem Skierniewic.

W domu jest Pan pewnie gościem?
Owszem, gdybym miał leżeć na kanapie i oglądać TV, chyba bym umarł. Odkąd pamiętam zawsze byłem zaangażowany w różne formy działalności. Harcerstwo, sport, wędkarstwo, łowiectwo...

... no i działalność społeczna. Czy tę cechę charakteru odziedziczył Pan po ojcu, Józefie Jażdżyku, prezesie spółdzielni inwalidów i osobie wrażliwej na potrzeby innych?
Chyba tak. Jestem z niego dumny i nie ukrywam, że był i jest nadal moim wzorcem. Zawsze go uważnie słuchałem. Mam również wspaniałą matkę, która wszystko by oddała innym, jest życzliwa i gościnna. Dom moich rodziców był zawsze otwarty.

Jak wszedł Pan do polityki?
Miałem 18 lub 19 lat, gdy zaangażowałem się w działalność skierniewickiej lewicy. Szefował jej wtedy Jan Darnowski. Pociągały mnie hasła socjalne tej formacji politycznej. Wkrótce szefowałem kołu lewicy na swoim osiedlu, na Zadębiu. Potem pomagałem w kampanii wyborczej i po raz pierwszy wystartowałem do rady miasta. Miałem wtedy 22 lata. Nie dostałem się, ale osiągnąłem dobry wynik.

Cztery lata później do rady już Pan wszedł.
Tak, zdobyłem mandat z najlepszym wynikiem w mieście. Powoli uczyłem się pracy w samorządzie. Zostałem wiceprzewodniczącym rady miasta, przewodniczącym był wtedy Jacek Zwierzchowski.

Nie miał Pan wtedy dobrej passy. Dużo mówiło się o układzie z Bogdanem Sękalskim.
Zdaję sobie sprawę, była to osoba, która budziła kontrowersje. Przy swoich wadach Bogdan Sękalski miał jednak wiele pozytywnych cech; mało kto wie na przykład, że wybronił przed utratą pracy kilku urzędników. Ale faktem jest, że właśnie Bogdan Sękalski "wypromował" mnie, a potem zrobił to Leszek Trębski strasząc mieszkańców układem "Bogusz-Sękalski-Jażdżyk".

Potem założył Pan Stowarzyszenie Razem dla Skierniewic.
Tak, odszedłem z partii, bo zauważyłem, że nie zawsze jej interes jest interesem miasta. Ponad osiem lat temu wyszliśmy z kilkoma kolegami z rady miasta i założyliśmy stowarzyszenie. Chcieliśmy iść swoją drogą i postawić tylko na Skierniewice.

Wtedy po raz pierwszy wystartował Pan w wyborach na prezydenta miasta. Nie udało się.
Mieliśmy stworzyć duży blok ze świętej pamięci prezydentem Ryszardem Boguszem, ale nie udało się. Wystartowałem z RdS i osiągnąłem trzeci wynik w mieście. Cztery lata temu przegrałem tylko z Leszkiem Trębskim, któremu mieszkańcy jeszcze ufali i wierzyli jego słowom.

Ciężko było się dźwignąć po przegranej? Nie chodził Pan na sesje rady miasta, przestał się przez jakiś czas udzielać...
Przyznam, że nie było łatwo. Leszek Trębski zaczął szykanować i niszczyć mnie oraz ludzi z mojego otoczenia, ludzie, którzy mieli jakikolwiek związek ze mną, tracili pracę i życiową stabilizację. Mogę podać listę konkretnych nazwisk, gdyby ktoś nie chciał wierzyć. W dodatku doszły jakieś problemy zdrowotne. Był to okres, kiedy poważnie myślałem nad tym, by dać sobie spokój z polityką.

Kto podtrzymywał Pana wtedy na duchu?
Rodzina oraz ludzie z otoczenia Leszka Trębskiego.

Słucham?
Nie przesłyszała się pani. Ludzie zaczynali mieć go dość, coraz częściej słyszałem, że żałują, iż mnie nie poparli. Ratuszowi urzędnicy, naczelnicy wydziałów, dyrektorzy szkół prosili mnie o spotkania na neutralnym gruncie. Były więc wyjazdy do "Prosiaczka" w Nieborowie i innych miejsc, gdzie mogliśmy swobodnie rozmawiać. Ludzi bolało to, że Leszek Trębski ich nie szanuje, nie rozmawia. Czasem byłem zdziwiony tymi reakcjami, gdyż ci ludzie nie okazywali mi na co dzień sympatii. Nawet wierny prezydentowi Mariusz Dziuda zmienił o nim zdanie. Otoczenie coraz częściej dochodziło do wniosku, że jestem jedyną alternatywą dla Leszka Trębskiego. To dawało mi siłę.

I w końcu okazało się, że tylko ten lekceważony przez prezydenta Trębskiego Krzysztof Jażdżyk może z nim wygrać wybory.
Tak. Jakieś półtora roku temu przyszli do mnie działacze PSL, SLD i Anna Janus prosząc, abym zwarł szyki i ponownie wystartował. Leszek Trębski był trudnym przeciwnikiem do pokonania. Przez ostatnie dwa tygodnie przed drugą turą wyborów straciłem kilka lat życia.

Dlaczego?
Oszczerstw i pomówień preparowanych przez paru ludzi z otoczenia Trębskiego - wiem, którzy to byli - nie pozostawię bez konsekwencji. Sprawa już jest zgłoszona do prokuratury.

Czyli konsekwencji i determinacji w dążeniu do celu nie można Panu odmówić?
No chyba nie. Łatwo się nie poddaję.

Zwolni Pan wszystkich w ratuszu?
Kolejna masakra, ciągle to słyszę.

Ale zmiany będą?
-Będą, z takim hasłem szedłem do wyborów.

Może teraz uda nam się porozmawiać o gabinecie cieni.
O stanowiskach zaczęliśmy rozmawiać dopiero w tym tygodniu, gdy wygrałem wybory. Mogę powiedzieć, że wiceprzewodniczącymi rady miasta będą Dariusz Chęcielewski i Grzegorz Płuska, wiceprezydentem ds. oświaty zostanie Jarosław Chęcielewski. Wiceprezydenta ds. inwestycji wybierzemy w drodze konkursu. Chcę, aby to był fachowiec. Na pewno będę chciał, aby w urzędzie pracowała ze mną Barbara Widulińska, osoba mi oddana, której ufam i której bardzo wiele zawdzięczam oraz Zbigniew Sawicki, specjalista od pozyskiwania funduszy unijnych. A na początek będę chciał realizować wszystkie te inwestycje, na które będzie można takie fundusze zdobyć. Musimy ten okres najbliższych pięciu lat maksymalnie pod tym względem wykorzystać.

A co z szefami spółek miejskich i innych jednostek? Wróci z powrotem OSiR?
- Tak, wróci, podobnie jak CKU, choć niekoniecznie w tym samym budynku. Szefom spółek się przyjrzymy, już wiem, że z dwoma-trzema nie jest mi po drodze.

MOK, Radio RSC?
MOK-owi też się przyjrzymy, a radio przestanie być tubą władz miasta. Na początek skasowałem czwartkowe wywiady, a raczej monologi, prezydenta miasta. Radio ma zająć się działalnością, do której zostało powołane.

Co to znaczy "przyjrzymy się"?
Jako opozycja do informacji o wielu sprawach dziejących się w mieście nie byliśmy dopuszczani. Muszę przejrzeć dokumenty, porozmawiać z panią skarbnik o finansach miasta. Za chwilę będziemy uchwalać budżet.

Słyszy się, że Pana poprzednik może zostawić jakąś minę...
Dlatego bardzo się cieszę, że do urzędu miasta weszła kontrola RIO. Przynajmniej zaoszczędzimy na audycie, który i tak mieliśmy przeprowadzić. Chcę wszystko wyzerować, by po czterech latach odpowiadać tylko za swoje decyzje.

Pierwsze decyzje prezydenta?
Na pewno dokończenie budowy Domu Pomocy Społecznej, założenie filii ratusza na dworcu PKP, by osoby dojeżdżające mogły tam załatwić najpilniejsze sprawy, przeniesienie godzin sesji rady miasta z porannych na poobiednie, by więcej osób mogło w nich uczestniczyć. Jest bardzo dużo do zrobienia, ale będę całkowicie zaangażowany w sprawy miasta.

Aquapark nad zalewem, rozbudowa basenu i galerii, budowa muzeum, rozwiązanie kwestii śmieci na Rawce, dalsza poprawa komfortu pracy dla dojeżdżających do Warszawy i Łodzi...
Basen musi być rozbudowany, bo zwykły człowiek może tam popływać dopiero po godzinie 21. Aquapark chciałbym wybudować na wzór tego w Rawie Mazowieckiej, blisko zalewu, oczywiście pod warunkiem uzyskania funduszy zewnętrznych. Decyzja o rozbudowie galerii nie do mnie należy, ale oczywiście nie będę się jej sprzeciwiał. Śmieci na Rawce nie zostawię, bo mieszkańcy tego osiedla mi zaufali. Nie zawiodę ich. Duża w tym rola naczelnika Piotra Zawadzkiego. Poprawa komfortu dojeżdżających to dla mnie priorytet, być może jeszcze większy niż przed wyborami. Moim marzeniem jest, by mieszkańcy mogli jeździć do pracy krócej niż godzinę. Do tego ogniska, które rozpaliliśmy, przychodzą inni, by się ogrzać – wchodzimy w porozumienie z prezydentami Żyrardowa i Koluszek, by dalej walczyć ze spółkami kolejowymi.

Chcę też wybudować żłobek, bo wiem, że są na to unijne pieniądze, a obecną filię przy ul. Pomologicznej zamienić na mieszkania komunalne, bo kolejka oczekujących jest coraz większa. Chcę również, aby bardziej było widać osoby niepełnosprawne. Bardzo się ucieszyłem, że do rady miasta startowała Ania Tuka, osoba poruszająca się na wózku. Nie dostała się, ale osiągnęła bardzo fajny wynik. Widzą ją nadal w działaniu na rzecz osób niepełnosprawnych, jest bardzo aktywna i ma dużo pomysłów.

Klub Mamy?
Będzie funkcjonował w MOK.

Umorzenia podatków? Mówi się, że pierwszym Pana krokiem będzie umorzenie opłat od nieruchomości spółdzielni inwalidów, której prezesuje Pana ojciec.
Myślę, że mój ojciec przestanie wkrótce prezesować i tym samym łatwiej będzie mi podejmować pewne decyzje. Ale z pewnością firmy, które zagwarantują nam utworzenie nowych miejsc pracy, mogą liczyć na umorzenia podatkowe.

A tysiąc nowych miejsc pracy?
Będę robił wszystko, by powstały. Będę szukał inwestorów i pieniędzy. Ludzie dali mi pod tym względem ogromny kredyt zaufania. Moim wzorem pod tym względem jest burmistrz Mszczonowa, Józef Kurek. Chcę być równie otwarty do ludzi jak on.

Wizja uzdrowiska rzeczywiście trafi do szuflady?
Na pewno status uzdrowiska przeszkadza w rozwoju miasta i z niego zrezygnujemy. Co do innych rzeczy to muszę przejrzeć dokumentację, zapoznać się ze wszystkimi szczegółami. Gdy wyrobię sobie już zdanie, to podejmę określone decyzje. Dopiero wtedy zaproponuję mieszkańcom kilka opcji prosząc, by się opowiedzieli za którąś z nich. Jeśli chodzi o poligon to uważam, że nic nie da się na nim obecnie zrobić, wciąż nie znam dokumentów, które potwierdzałyby, że jest on „czysty”. Będę sprawdzał i to.

Niektórzy obawiają się, że zacznie Pan „przeginać” w drugą stronę. Jeśli Fundacja Chodźmy Razem czy MMKS Wojownik otrzymywali wysokie dotacje z miasta, to obecnie nie będą otrzymywać nic, a takie lekceważone do tej pory Sorento, zacznie być hołubione. I tak dalej.
Sorento Zadębie połączy się z Unią Skierniewice i będzie to drużyna seniorska. W skierniewickim sporcie szykują się w ogóle duże zmiany. Ale wracając do dotacji to przegięcia nie będzie. Wszystkie organizacje, które robią coś dobrego na rzecz innych, trzeba wspierać. Ale pamiętajmy też, że niektóre przez lata nie zobaczyły nawet złotówki. Wojownik? Czas, aby pan Gołębiewski poszedł swoją drogą.

Widzi pan możliwość współpracy z Leszkiem Trębskim i radnymi z KWW Forum?
Niekoniecznie. Chyba za daleko się rozjechaliśmy. Poza tym niektórzy z nich są po prostu złymi ludźmi.

Od momentu, gdy został Pan prezydentem, telefon nie przestaje dzwonić.
Owszem, ale nie chcę go wyłączać, żeby sobie ludzie nie pomyśleli, że "o, został prezydentem i już mu sodówa uderza do głowy". Bardzo się tej sodówy boję i proszę wszystkich, aby mną potrząsali, jak tylko zauważą, że władza zaczyna uderzać mi do głowy.

Będzie Pan, wzorem poprzednika, pracował nad swoim wizerunkiem?
Wiem, że może nie umiem się za pięknie wypowiadać, ale z drugiej strony boję się, że jak przejdę jakieś szkolenie, to stanę się sztuczny. A ja cały czas chcę być sobą.

Skierniewice mlekiem i miodem płynące?
Mój pradziadek ze strony ojca przez 16 lat był wójtem Bolimowa. Gdy czytam dzieje tej miejscowości rozpiera mnie duma, gdy piszą o nim dobrze. Chciałbym się podobnie pozytywnie zapisać w historii Skierniewic.

Rozmawiała Agnieszka Kubik

Agnieszka Kubik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.