Ks. Paweł został Człowiekiem Roku. Kim jest ksiądz, który porwał tłumy?
Ks. kan. ppłk Paweł Piontek jest zwycięzcą plebiscytu Dziennika Łódzkiego "Człowiek roku 2015 powiatu skierniewickiego".
Wygrana proboszcza parafii garnizonowej została bardzo życzliwie przyjęta: „na szczęście mieszkańcy naszego miasta stanęli na wysokości zadania i rzutem na taśmę przyznali tytuł człowiekowi, który w pełni na to zasługiwał” - pisze jeden z internautów. Sam zwycięzca jest bardzo skromny. Przyznaje, że na wieść o wygranej zrobiło mu się miło i serdecznie dziękuje za głosy.
- Jest to czas Wielkiego Postu i to znaczy, że diabeł się cieszy - mówi ks. Paweł. - Przecież grzechem głównym jest pycha.
Ksiądz ppłk wychodzi z założenia, że trzeba być w stosunku do ludzi otwartym, a jako kapłan chce im służyć.
- Dla mnie to słowo ma dwa wymiary - mówi ks. Paweł. - Służba kapłana i służba żołnierza zawodowego.
Droga do kapłaństwa ks. Pawła wiodła przez wojsko. W 1996 roku rozpoczął służbę i tam zrodziło się powołanie.
- To bardzo silne przekonanie, trochę podobne do zakochania - mówi ks. kan. ppłk.
Ks. Paweł uczył się w Szkole Podoficerskiej Wojsk Inżynieryjnych, tam 6 maja przeszedł wcielenie, skończył szkolenie podstawowe i kurs podoficerski, a w sierpniu poszedł na wojskową pielgrzymkę.
- Tam spotkałem się z biskupem polowym Sławojem Leszkiem Głódziem i wtedy pierwszy raz pomyślałem o kapłaństwie. Pojechałem na rozmowę z biskupem do Warszawy w sierpniu, a w październiku rozpocząłem studia w Seminarium Wojskowym w Warszawie.
Ksiądz Paweł ma czworo rodzeństwa, wybór jego drogi dobrze przyjęli rodzice. Zapytany o trudy kapłaństwa i często przez księży przywoływaną samotność, ks. proboszcz się uśmiecha.
- U mnie jest trochę inaczej. Ze względu na dużą ilość spotkań i różnorodnych zadań, kiedy wieczorem przychodzę do domu, to cieszę się ciszą.
Ks. Paweł potrafi zjednoczyć i zaangażować nie tylko swoich parafian, ale też dużą część skierniewiczan. Coraz większą popularnością cieszy się odpust parafialny połączony ze Świętem Wojska Polskiego czy ekstremalna droga krzyżowa, która dzięki księdzu zagościła w Skierniewicach. Do tego warto dodać szereg akcji charytatywnych. Patrząc na kapłana nie sposób oprzeć się wrażeniu, że on nie potrafi nic nie robić.
- 1 marca miną 3 lata, odkąd tutaj jestem - mówi ks. Paweł. - Od samego początku zacząłem działać. Jestem otwarty na inicjatywy i mam własne pomysły, ważne jest wszystko, co służy dobru człowieka i jego zbawieniu.
W wolnej chwili ksiądz dba o swoje zdrowie jeżdżąc na rowerze, chociaż przyznaje, że ostatnio trochę tę aktywność zaniedbał. Jest absolwentem technikum gastronomicznego i potrafi gotować, ale obecnie nie praktykuje tej umiejętności. O swojej działalności mówi zwięźle.
- Jeśli ksiądz biskup posyła mnie na parafię, to trzeba działać „na maksa” póki jest czas, bo nigdy nie służyłem w parafii dłużej niż trzy lata.
Czym ks. Paweł kieruje się w życiu?
Swoją życiową zasadę przyjąłem od mojego kapelana z czasów zasadniczej służby wojskowej w 1996 roku. Wtedy mi powiedział: Pawle, najpierw bądź dobrym człowiekiem, potem dobrym księdzem, a na końcu oficerem.