Kurniki na Feliksowie mogą być rozbudowywane [WIDEO]

Czytaj dalej
Fot. Sławomir Burzyński
Sławomir Burzyński

Kurniki na Feliksowie mogą być rozbudowywane [WIDEO]

Sławomir Burzyński

Po dwóch wcześniejszych odmowach, władze miasta wydały decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach dla rozbudowy fermy drobiu w rejonie ulicy Feliksów w Skierniewicach. Oznacza to zielone światło dla tej inwestycji, która jest solą w oku nie tylko okolicznych mieszkańców, ale też osiedla Zadębie.

Na słupach oświetleniowych w kilku punktach ulicy Feliksów zawisło obwieszczenie prezydenta miasta, podpisane przez sekretarza miasta Sławomira Gmaja. Zainteresowani przeczytali, że jest zgoda na rozbudowę kurzej fermy. Po 3 latach odwlekania podjęcia decyzji.

Sprawa została rozpoczęta wnioskiem inwestora w kwietniu 2012 roku – mówi Piotr Zawadzki, naczelnik wydziału gospodarki komunalnej UM.

Właściciel kurzej fermy przy ulicy Feliksów zamierzał rozbudować ją o kolejne dwa kurniki, co po zakończeniu tej inwestycji pozwoliłoby na hodowlę około 100 tysięcy brojlerów. Zwrócił się do urzędu miasta o wydanie decyzji środowiskowej, przedstawiając operat środowiskowy, pozytywnie zaopiniowany przez sanepid i Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska w Łodzi.

Gdy mieszkańcy Feliksowa dowiedzieli się o planach rozbudowy, w maju 2012 roku wystosowali do prezydenta Skierniewic pismo: „Teren jakim dysponuje inwestor jest zbyt mały, by mógł on wszystkie uciążliwości ograniczyć do swojej posesji. (…) Oddziaływanie zapachowe obecnie działających kurników pana Walczaka daleko przekracza rejon ulicy Feliksów” (na liście znalazły się podpisy mieszkańców ulic sąsiadujących).

W imieniu rozgoryczonych podpis złożył Kazimierz Włochacz. - Promień oddziaływania zapachowego jest dość znaczny i zależy od kierunku wiatru - wyjaśnia.

Protest mieszkańców Feliksowa latem 2012 roku

Wiatr nie dla wszystkich wieje korzystnie. Można mieszkać zaledwie kilkaset metrów w linii prostej od fermy i nie odczuwać przykrego sąsiedztwa. – U mnie wieje najczęściej od strony poligonu i sąsiedztwa kurników nie odczuwam jako dolegliwości. Również plany rozbudowy są mi obojętne – wzrusza ramionami mieszkaniec ulicy Na Piaski. Gorzej mają ci od strony Zadębia, a nawet na samym osiedlu Zadębie.

- Śmierdzi najgorzej, gdy kurniki są opróżniane, nie da się żyć nawet na drugim końcu Feliksowa – mówiła wtedy Monika Piątkowska.

- Kurniki są najbardziej uciążliwe, gdy jest gorąco. Wtedy śmierdzi non stop, ale przecież nie zamkniemy okien, bo się podusimy – narzekał Piotr Badełek, którego posesja sąsiaduje z dwoma kurnikami.

- Mieszkam tu ponad 30 lat i kurniki zawsze śmierdziały – przyznaje Halina Szymańska.

- Kto ma tutaj dom lub działkę do sprzedaży wie, że są z tym problemy. Z racji tego, że mamy w pobliżu fermy kurze, ludzie nie chcą kupować. Spada przez to wartość naszych nieruchomości - twierdziła właścicielka okazałej willi. - Wartość działek była jak na skierniewickie warunki naprawdę na wysokim poziomie. Co będzie teraz - martwił się Piotr Ziółkowski. – Chcieliśmy działkę sprzedać, ale przyjechał kupiec, popatrzył, powąchał i pojechał - wtóruje Piotr Badełek.

***

Przed wydaniem decyzji, pod naciskiem mieszkańców Feliksowa, we wrześniu 2012 w ratuszu odbyła się rozprawa administracyjna, na której strony konfliktu przedstawiły swoje racje i argumenty. Łukasz Walczak zapewnił kilkudziesięciu przybyłych mieszkańców ulicy Feliksów i pobliskiego osiedla Zadębie, że projekt został wykonany z uwzględnieniem najlepszych dostępnych technologii i to daje gwarancje mniejszego oddziaływania – czyli smrodu, a potem inwestor poinformował, że jego ojciec, który jest właścicielem kurników tuż przy ulicy, deklaruje zaprzestanie w nich produkcji z chwilą uruchomienia nowych kurników.

- Gwarancje możemy dać na piśmie – zapewnił.

Z wcześniejszych wypowiedzi mieszkańców wynika, że właśnie te dwa najstarsze kurniki są głównym źródłem smrodu.

Ówczesny prezydent Skierniewic przychylił się do próśb mieszkańców i wydał decyzję odmowną. Wtedy inwestor odwołał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, a to uchyliło decyzję Leszka Trębskiego wykazując, że była ona niewłaściwa, a na terenie planowanego przedsięwzięcia nie obowiązuje miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Nie pomogła też argumentacja miasta, że to obszar ochrony uzdrowiskowej. Sprawa wróciła do pierwszej instancji, czyli prezydenta miasta.

Wtedy samorząd zwrócił się do Politechniki Łódzkiej o zbadanie potencjalnego szkodliwego oddziaływania odorowego na okolicę. Uzyskał opinię, że szkodliwość będzie się mieściła w granicach obowiązujących norm, a co do oddziaływania odorowego, to w Polsce nie ma norm zapachowych.

– Pomimo takiej opinii, biorąc pod uwagę status ochrony uzdrowiskowej, ponownie wydaliśmy decyzję odmowną. Inwestor znów się odwołał i w grudniu 2013 roku SKO po raz drugi uchyliło decyzję prezydenta – tłumaczy naczelnik Zawadzki. – Obecnie, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, podjęto decyzję o wydaniu decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla rozbudowy fermy – dodaje naczelnik.

Nikt z nas nie chce, żeby w obrębie miasta powstawały kurniki, ale nie możemy stawać ponad prawem. Pozytywna decyzja będzie budzić kontrowersje mieszkańców, ale ważnym elementem przy jej podejmowaniu było to, co znalazłem w dokumentacji – mówi sekretarz miasta Sławomir Gmaj, który w upoważnienia prezydenta podpisał decyzję środowiskową.

Jak się okazuje, poprzednie władze samorządowe przeciągające się postępowanie w sprawie kurników tłumaczyły tym, że sekretarz miasta przebywa na długotrwałym zwolnieniu lekarskim (w sumie półtora roku).

– W stosunku do wnioskodawcy zachowaliśmy się bardzo nie w porządku i dlatego podpisałem się pod decyzją – dodaje Gmaj.

Wynika z tego, że przez ostatnie 3 lata samorządowcy odwlekali wydanie zgody na rozbudowę kurzej fermy z góry wiedząc, że i tak nie wygrają z inwestorem. Jeżeli leżało im na sercu dobro mieszkańców osiedla, dlaczego na przykład nie uchwalono miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, który uniemożliwiałby przemysłową hodowlę drobiu? Prezydent Krzysztof Jażdżyk twierdzi, że jako radny opozycyjny sugerował takie rozwiązanie, ale jego zdania nie brano pod uwagę.
Naczelnik Zawadzki nie był wtedy w opozycji. Co zrobił?

– Oczywiście o tego typu możliwości rozwiązania (czyli zmianie miejscowego planu – przyp. red.) pracownicy wydziału informowali swoich przełożonych – mówi Piotr Zawadzki.

Według prezydenta Jażdżyka miasto nie ma już żadnej możliwości zablokowania rozbudowy kurników.

– Mam nadzieję, że teraz mieszkańcy Feliksowa odwołają się od decyzji do kolegium – podpowiada.

Sławomir Burzyński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.