List Czytelnika
Szanowny Panie Prezydencie! Piszę do Pana z pozycji jednego z ostatnich (chyba…), któremu tzw. sprawy przyziemne, czyli – w mojej ocenie – też ważne, nie są obojętne. Odnoszę jednak wrażenie, że jest nas – tych nieobojętnych – coraz mniej i ciągle ubywa.
Skierniewice, 2016.04.01. Szanowny Panie Prezydencie!
Piszę do Pana z pozycji jednego z ostatnich (chyba…), któremu tzw. sprawy przyziemne, czyli – w mojej ocenie – też ważne, nie są obojętne. Odnoszę jednak wrażenie, że jest nas – tych nieobojętnych – coraz mniej i ciągle ubywa.
Zdjęcia, które pozwoliłem sobie załączyć do niniejszego listu najlepiej obrazują pojemniki na odpady segregowane przed blokiem Cicha 12c od szczytu południowego. Dziś, w godzinach przedpołudniowych, panowie diakoni z firmy Ekoregion opróżnili pojemniki i zostawili teren bezpośrednio przyległy… jak widać… Ja nie wiem, czy panowie diakoni z Ekoregionu są zobowiązani sprzątać teren bezpośrednio przyległy do pojemników i pod pojemnikami. Jeżeli tak, to informuję (niech będzie, że donoszę; nie obawiam się tego terminu), że nigdy tego nie robili i sądząc po ich zachowaniu – nie mają najmniejszego zamiaru tego robić. Skromnie proponuję zlustrować (to takie modne ostatnio słowo) umowę z firmą Ekoregion, ze szczególnym uwzględnieniem odniesień do kar umownych. Jeżeli chodzi o widoczne na zdjęciach fotele i kineskop telewizyjny, to znajdują się one tam od okresu przedświątecznego. Straż Miejska niejednokrotnie już tędy majestatycznie przejeżdżała lub przechodziła. Zainteresowania sytuacją przedstawioną na zdjęciach nie odnotowałem. Ja oczywiście nie oczekuję – Panie Prezydencie – że osobiście przyjedzie Pan furgonetką i zabierze te nieszczęsne fotele oraz zagrabi leżące „środki unijne”. Wydaje mi się jednak, że wobec zbyt sztywnych granic kompetencyjnych poszczególnych podmiotów odpowiedzialnych za czystość i estetykę miasta, potrzebna jest nie tyle mediacja, ile zwykłe walnięcie pięścią w biurko…
Są dni, kiedy obszarem przyległym do wzmiankowanego zajmuje się inna grupa diakonów, którzy podjeżdżają samochodem bagażowym z dumnym skrótem na karoserii „ZUM”. Ci panowie diakoni dokonują uporządkowania terenu „z grubsza”, co w zasadzie nie zmienia stanu rzeczy, a następnie około 20-30 minut siedzą w samochodzie, z którego przez otwarte szyby ulatują obłoki dymu papierosowego. Po upływie tej specyficznej przerwy, panowie diakoni „zumowcy” odjeżdżają w poczuciu wykonania obowiązków, ostentacyjnie omijając taką boczną utwardzoną drogę, prowadzącą w prawo do zespołu garaży osiedlowych. Tam nie zagląda się nigdy; Straż Miejska również… I co my tam mamy? Otóż mamy tam wyłączoną spod czyjejkolwiek jurysdykcji enklawę, gdzie elektorat bezpiecznie i nie nękany przez nikogo – nieograniczenie „spożywa”. Może niechby i spożywał, ale przede wszystkim porzuca tarę po wypiciu netto. I w ten sposób mnoży się kolejna grupa „środków unijnych”, całkowicie w tej enklawie osieroconych (szczegóły na kolejnych zdjęciach). Nie mam orientacji, czy właściciel posesji nadal – jak to bywało drzewiej – jest zobowiązany sprzątać teren bezpośrednio przyległy na zewnątrz ogrodzenia. Jeśli tak, to sprawa jest bajecznie prosta. Z wykorzystaniem postępowania nakazowego, a w razie nieskuteczności – mandatowego, osiągnie my dwie istotne korzyści: wzmocnimy kasę miasta i spowodujemy, że właściciel posesji we własnym, ekonomicznym interesie włączy się w system utrzymania porządku, a śmiem twierdzić, że i sprawcę zaśmiecenia wypatrzy i po obywatelsku ujmie… Żeby to jednak osiągnąć, nie należy omijać opisywanej enklawy (dotyczy to Straży Miejskiej i panów diakonów) oraz korzystać z dostępnych aktów normatywnych, nie ograniczając się do majestatycznych przejazdów lub przejść. Panowie diakoni natomiast, jeżeli paca w „ZUM” ich boli, nie muszą się jej kurczowo trzymać…
Panie Prezydencie! Szczerze życzę Panu powtórzenia kadencji. Jest Pan moim Prezydentem. Dlatego coś Panu podpowiem. Prezydentów, burmistrzów i wójtów ocenia się przede wszystkim na dwóch płaszczyznach działania: sprawność kierowanego urzędu i sprawy komunalne. Środki unijne – już bez cudzysłowu – niewątpliwie należy pozyskiwać, ale to jest znacznie mniej widoczne od nieporządków.
Proszę mi wybaczyć, że zająłem Panu czas – jednak niezbędny do przeczytania niniejszego listu. Życzę Panu trafnych i skutecznych decyzji we wszystkich sprawach, którymi się Pan zajmuje.
Pozostaję z uszanowaniem i zawsze do dyspozycji!
Dane do wiadomości Redakcji
***
Skierniewice, 2016.04.04.
Szanowny Panie Prezydencie!
W ślad za listem z dnia 1 kwietnia bieżącego roku, uprzejmie informuję, że w dniu dzisiejszym, w godzinach 13.10 – 13.25, teren opisywany przeze mnie uprzednio został nawiedzony przez panów diakonów z ZUM. Pozabierali, to wszystko, co dało się nadziać na „szpikulce”. Na opisywane w poprzednim liście fotele i kineskop nie zwrócili uwagi. Następnie panowie diakoni odjechali, jak zawsze, ostentacyjnie omijając enklawę drogi prowadzącej do zespołu garaży osiedlowych.
Po przemyśleniu sprawy odnoszę wrażenie, że znam przyczynę tak selektywnego działania panów diakonów. Otóż wspomniane fotele i kineskop nie dadzą się nadziać na „szpikulec”. To samo odnosi się do szklanych „środków unijnych” na enklawie. Wydaje się, że najprostszym rozwiązaniem tego problemu jest albo odebranie panom diakonom „szpikulców”, albo dyskretna kontrola tego, co i jak zrobili, zakończona wyrzuceniem (przepraszam za kolokwializm) na zbity łeb tych, którym pracować się nie chce.
Dane do wiadomości Redakcji