List do redakcji
Moja mama została dotkliwie pogryziona przez psy w październiku 2014 r. w rejonie ulic Miedniewickiej i Unii Europejskiej. O sprawie głośno było w Skierniewicach i całej Polsce. Jak orzekł Sąd Rejonowy w Skierniewicach I instancji, winę za to tragiczne zdarzenie ponosi właściciel psów, które zostały nienależycie zabezpieczone.
W sprawie tej pojawił się także wątek odpowiedzialność służb porządkowych: Straży Miejskiej, Zakładu Utrzymania Miasta, Policji. Straż Miejska w Skierniewicach była informowana o psach, które zaatakowały młodą kobietę w pobliżu miejsca, w którym później te same psy niecały miesiąc później omal nie pozbawiły życia mojej mamy.
Po tych wydarzeniach prezydent Leszek Trębski zwołał spotkanie, na którym miały zostać wypracowane procedury działania w przypadku zgłoszeń o wałęsających się psach.
Hycel w Skierniewicach odłowi psa 24 godziny na dobę
Od tego czasu upłynęło już ponad 1,5 roku. Okazuje się jednak, że nic tak naprawdę w zachowaniu służb miejskich się nie zmieniło. 27 czerwca 2016 r. po godz. 14 na ulicy Miedniewickiej w pobliżu naszego domu został zaatakowany przez psa mój kuzyn wracający na pieszo z pracy. Był to duży, agresywny pies, a kuzyna przed pogryzieniem ochronił plecak, którym się zasłaniał. Gdy opowiedział mi o tym co się stało zadzwoniłam do Zakładu Utrzymania Miasta i poinformowałam o sytuacji. Tam dowiedziałam się, że interwencja w takim wypadku nie jest w kompetencji ZUM i odesłano mnie do Straży Miejskiej. W Straży Miejskiej powiedziano mi, że powinnam zdarzenie zgłosić do Zakładu Utrzymania Miasta... Podano mi także numer do hycla.
Zadzwoniłam więc do hycla, który odpowiedział, że może działać, ale tylko na zlecenie, uwaga ... Straży Miejskiej....
Zadzwoniłam ostatecznie na Policję, która jako jedyna służba stanęła na wysokości zadania. Zjawiła się też Straż Miejska, tylko, że po agresywnym psie nie było już śladów. Jak pokazuje ten przykład żadne zasady w przypadku tego typu zgłoszeń w naszym mieście nie działają. Funkcjonuje tylko spychologia...