Łowicz się z nas śmieje
Lokalnego sportu możemy uczyć się od naszych sąsiadów.
Zazdroszczę Łowiczowi sportu. W sobotę obejrzałem koszykarzy Księżaka, którzy walczą o awans do 1. ligi. Na trybunach, bez żadnej przesady, siedziało około 300-400 osób. W niedzielne przedpołudnie mecz trzecioligowego Pelikana, na którym trybuny, znów bez żadnej przesady, zapełniły się liczbą 700-800 kibiców.
Szacuję, że w 30-tysięcznym Łowiczu lokalnym sportem mogło zainteresować się ponad 1.000 osób. W tym samym czasie, w blisko 50-tysięcznych Skierniewicach kibic mógł wybrać się na mecz ligi okręgowej albo podziwiać grupy młodzieżowe. Ewentualnie wybrać się nad zalew Zadębie i kibicować wędkarzom, którzy z puszką piwa łowią bardziej dla relaksu niż sportu. Z taką ofertą wychodzi do kibica ponad 20 klubów. Sportowo nie istniejemy, a Łowicz może się z nas śmiać.