Łowiczanie chcą plaży w strefie podwyższonego ryzyka powodziowego
Ponad 5,2 tys. łowiczan podpisało się pod petycją w sprawie utworzenia w tym roku nad Bzurą miejskiej plaży. Początkowo przeciwny szybkiej realizacji pomysłu burmistrz Krzysztof Kaliński powoli zmienia zdanie. Czy jest jednak sens budowy plaży w międzywalu, czyli na obszarze o podwyższonym ryzyku powodziowym? Teren ten jest cyklicznie co kilka lat zalewany przez największą rzekę powiatu łowickiego.
- Mieszkańcy Łowicza nie mają miejsca, w którym mogą po pracy zrelaksować się nad wodą - przypomina Kamil Sobol, szef Łowickiej Akademii Sportu, a zarazem orędownik powstania rekreacyjnego miejsca nad Bzurą. - W ciągu miesiąca udało nam się zebrać 3,2 tys. głosów poparcia tej inwestycji na Facebooku oraz 2 tys. fizycznych podpisów.
Szef ŁAS podkreśla, że wiele osób szukając miejsca do odpoczynku jeździ do Guźni. Dzikie kąpielisko w zalanej wodą żwirowni co roku zbiera jednak śmiertelne żniwo. - Plaża nad rzeką była przed wojną oraz po jej zakończeniu - przypomina mieszkaniec Łowicza. - Mam jednak wrażenie, że burmistrz Krzysztof Kaliński pochodzi do tematu z dystansem, bo to nie jego pomysł.
Szef miejskiego samorządu w Łowiczu zapewnia, że miasto jest zainteresowane dalszym ożywianiem rekreacji nad Bzurą. - Większość ludzi mówiąc "plaża" ma jednak na myśli "kąpielisko", a nie chcemy na siebie brać odpowiedzialności za ludzi, którzy kapią się w Bzurze - twierdzi Krzysztof Kaliński. - Widzimy natomiast w tym miejscu tylko plażę, którą może uda się utworzyć jeszcze w tym roku. Czynimy szerokie starania, aby stało się to możliwe.
W skali ostatnich miesięcy widać ewolucję poglądów burmistrza Łowicza. Początkowo krótko ucinał dyskusję na temat plaży, twierdząc, że miasta na nią na razie nie stać. Potem twierdził, że może ona powstać za rok, ale wiąże się to z szeregiem pozwoleń, które są niezbędne do takiej inwestycji.
I tu dochodzimy do kwestii kluczowej. W mieście nad Bzurą nie ma chyba człowieka, który nie chciałby plaży nad malowniczą rzeką. Tyle tylko, że lokalizowanie obiektu o powierzchni 2 tys. mkw. w międzywalu, czyli między brzegiem rzeki a wałem przeciwpowodziowym może okazać się wyrzucaniem pieniędzy podatnika w błoto. I to dosłownie.
Teren ten jest strefą wysokiego zagrożenia powodziowego i dlatego potrzebne są specjalne pozwolenia na budowę np. plaży. Władze miasta doskonale pamiętają rok 2010, gdy głębokość Bzury w punkcie pomiarowym była bliska 5 metrów nad poziom morza. W środę, 17 czerwca tego roku wynosiła ona niewiele ponad 1,5 metra n.p.m. Oznacza to, że 5 lat temu rzeka o rzeczywistej głębokości o 3,5 metra większej niż obecnie zniszczyłaby każdy obiekt zlokalizowany w międzywalu.
Kamil Sobol zdaje sobie sprawą z problemów, które może przynieść wysoka woda. - Nie można jednak z góry zakładać najgorszego, a poza tym ludziom należy się ze strony władz miasta wspieranie oddolnych inicjatyw - dodaje szef ŁAS.
Rafał Klepczarek