Agnieszka Kubik

Mająteczek w Podębiu uratował niejedno życie

Mająteczek w Podębiu uratował niejedno życie Fot. internet
Agnieszka Kubik

Stefan Celichowski, znany planista i pomolog, mieszkał w dworku w Podębiu pod Balcerowem. Tak opisuje go Andrzej Świętochowski w swojej książce "Pamiętnik warszawskiego chłopaka".

Niedaleko Skierniewic, w Podębiu pod Balcerowem, znajduje się zaniedbany dziś dworek, gdzie mieszkał Stefan Celichowski. Mało kto dziś wie, że było on wieloletnim dyrektorem ogrodu pomologicznego w Warszawie, a także profesorem Wyższej Szkoły Ogrodniczej. Był też twórcą 250 projektów ogrodów, przede wszystkim pałacowych i dworskich, wpisał się na stałe na karty historii sztuki ogrodowej. Wraz z żoną Zofią byli przede wszystkim ludźmi o wielkich sercach, którzy w czasie wojny niejedno istnienie uratowali od niechybnej śmierci.

W niezwykle ciekawej książce Andrzeja Świętochowskiego pt. „Pamiętnik warszawskiego chłopaka”, autor opisuje pobyty w „mająteczku moich wujostwa w pobliżu Skierniewic” przed wojną, a także dłuższy pobyt w Podębiu w czasie powstania warszawskiego.

Oto kilka fragmentów - pierwszy to relacja z wakacji w dworku Celichowskich pamiętnego roku 1939... „(...) W Skierniewicach była tylko jedna taksówka, należąca do pana Rajchelta, i kilkanaście dorożek konnych, ale na nas czekały bryczka lub powóz z Podębia, zaprzężone w parę pięknych angloarabów. Obręcze kół tych wehikułów zapatrzone były w gumowe nakładki, co już stanowiło pewien luksus. Samochodowych opon nikt jeszcze nie stosował w tym czasie do konnych pojazdów. Natomiast koła wozów i breków zaopatrzone były w żelazne obręcze i jazda tymi pojazdami po skierniewickich kocich łbach stanowiło prawdziwą męką. Pamiętam uczucie ulgi, gdy pojazd zjeżdżał z szosy na miękką piaszczystą drogę wiejską. Gdy któryś z sąsiadów z dumną miną zajeżdżał przed dom w Podębiu samochodem ludziska podziwiali to cudo, a rozkoszny zapach benzyny, jak powiew wielkiego świata, rozchodził się po zacofanym wiejskim powietrzu. W Podębiu w tym czasie nie było elektryczności, dom oświetlano lampami naftowymi, telefon uruchamiało się korbką - zgłaszała się telefonistka w Skierniewicach i łączyła żądany numer”.

Inny fragment to już pierwsze wojenne Boże Narodzenie. (...) Święta 1939 roku zapowiadały się bardzo biednie - pisze Andrzej Świętochowski. - Nie ma żywności i pieniędzy. Na parę dni przed świętami ktoś dzwoni do drzwi, otwieramy, a w drzwiach stoi jak święty Mikołaj, starszy brat mojej mamy, wuj Staś Kowalski, w kożuchu, filcowych butach i futrzanej czapie na głowie. Okazuje się, że siostra mojej mamy, ciocia Zosia (żona Stefana Celichowskiego - przyp. red.), wysłała go wraz z furmanem z Podębia, wozem pełnym prowiantu. Przebyli w czasie mrozu 80 kilometrów i na drugi dzień pojechali z powrotem”.

Autor opisuje też wakacje 1941 roku. „Niewielki, ale piękny mająteczek moich wujostwa, położony 6 km od Skierniewic, stanowi prawdziwy azyl w tych okropnych czasach. Było to miejsce jak z bajki, duży dom, obszerne zabudowania, piękny park i kilkunastohektarowy sad. Wuj był planistą i zakładał w całej Polsce parki. W podębskim parku była masa gatunków drzew i krzewów wspaniale rozplanowanych. Był również naukowcem pomologiem i w sadzie rosły wszystkie rodzaje drzew i krzewów owocowych. W parku rosły grzyby, z pieczarkami na czele. Pobliska rzeka Łupia obfitowała w ryby i raki, dziś już ich tam nie ma. Uprawiano w Podębiu wszelkie zboża potrzebne na mąki i kasze, ziemniaki, wszelkie warzywa i mak, ale nie dla narkomanów, których, poza nielicznymi wyjątkami, nie było. Były krowy, świnie, drób i hodowla pszczół. To nieduże gospodarstwo było zupełnie samowystarczalne, co w tych strasznych czasach było rzeczą cudowną. W młynie, do którego bardzo lubiłem jeździć, mielono mąkę, w kaszarniach robiono kasze. W kuchni był ogromny piec, w którym pieczono ogromne bochny chleba, smakujące wspaniale nawet po dwóch tygodniach. Robiono masło, sery i śmietanę, i własne wyroby wędliniarskie, choć za zabicie świni groził obóz koncentracyjny. W Podębiu zastałem pełno ludzi, których wujostwo przygarnęli: rodzina wuja, wyrzucona w ciągu paru minut ze swojego mieszkania w Poznaniu, ukrywający się młody człowiek pan Jędrzejewski, wyrzucone ze swojej willi w Skierniewicach trzy stare panny Wojtkowiakówny, ukrywająca się Żydówka pani Jemelko i wysiedleni z Pomorza stary pan Gierowski i młody chłopak Jarek. (...) Była nawet Angielka ukrywająca się wraz z córką (...). Mieszka tam i oficer AK i oficer NSZ, żołnierz Gwardii Ludowej, Żydówka, dezerter niemiecki szeregowiec Puls i rodzina ze wschodnich terenów Rzeczypospolitej: Polka Hanczarykowa z kulawym synkiem Stasiem i Ukrainka Kwaskowa z piękną córką Helenką. (...) Wuj Stefan nie mógł narzekać na brak partnerów do brydża. Grano do późnej nocy popijając nalewkę z żeń-szenia, która była specjalnością cioci Zosi. Długie zimowe wieczory upływały przy blasku świec i lamp naftowych, stwarzając nastrój spokoju i wyciszenia. W dzień przewijał się tłum podopiecznych ciotki, z pobliskich wsi i ze Skierniewic. Każdy zaopatrzony w prowiant i nieraz trochę gotówki, zadowolony maszerował do domu. (...)

Autor w Podębiu doczekał końca wojny. Pisze: „Cała ludność wioski, w której tam był mająteczek moich wujostwa wiedział o tym, że byłem w powstaniu i nikt mnie nie zdradził. Taka była wspaniała ta ludność. Tam doczekałem wkroczenia Sowietów

Agnieszka Kubik

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2025 Polska Press Sp. z o.o.

Dokonywanie zwielokrotnień w celu eksploracji tekstu i danych, w tym systematyczne pobieranie treści, danych lub informacji z niniejszej strony internetowej, w tym ze znajdujących się na niej publikacji, przy użyciu oprogramowania lub innego zautomatyzowanego systemu („screen scraping”/„web scraping”) lub w inny sposób, w szczególności do szkolenia systemów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji (AI), bez wyraźnej zgody Polska Press Sp. z o.o. w Warszawie jest niedozwolone. Zastrzeżenie to nie ma zastosowania do sytuacji, w których treści, dane lub informacje są wykorzystywane w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe. Szczegółowe informacje na temat zastrzeżenia dostępne są tutaj.